ZAGUBIENIE
W sferze nicością zamkniętej,
Oknem do pustki będącej,
Dźwięczy ton ciszy zaklętej,
Splatając niebytu końce.
W sferze nicością zamkniętej,
Oknem do pustki będącej,
Dźwięczy ton ciszy zaklętej,
Splatając niebytu końce.
Nad głową nocny księżyc wisi
Drzewa na zewnątrz ciszą ugięte.
W głowie cierpko-słodkawe myśli
Myśli zbłąkane, trudno pojęte.
W pejzażu samotności
Huśtawki porusza wiatr.
Po liściach czerwoności
Spływa niechciany czas.
Motylem chcę być pijącym
Twego ciała rosy.
I wiatrem, co na łące
Potarga Twe włosy.
Czerwono zachodzące słonce.
Szałas na łące wśród lasu.
Ognisko jasno płonące
Z dala miejskiego hałasu.
Przyćmiona komnata.
Świeży zapach ciasta.
W imbryku herbata.
Ogień w piecu trzaska.
Między okiem a wargą
Słów cisza zawisła.
Gdzież się one podziały?
Te siedzące w zmysłach?
Taniec zapomnienia.
Taniec jednej chwili.
W lot lekki się zmienia
Taniec dwóch motyli.
Twój dotyk tak ulotny
Wśród pocałunków stad
Jak lekki motyl lotny
Na ciele zostawia ślad.
Wspomnienia jak obłoki
W przeszłości płyną zatoki.
A w myślach cienie grają
I coś przypominają.