Prosić o przebaczenie?
"W ... chrześcijańskim ... duchu, wyciągamy do Was ... nasze ręce oraz udzielamy wybaczenia i prosimy o nie". (Orędzie biskupów polskich do biskupów niemieckich - rok 1965).
Prosić o przebaczenie? Absolutnie nie!
Jeden z moich znajomych
nadmienił w rozmowie ze mną, że jestem czasami cytowany w dość nieoczekiwanych miejscach. I rzeczywiście
byłem trochę zaskoczony. A najbardziej polskojęzycznym artykułem pewnego pana,
który wyjechał na żydowskich papierach, choć pochodzi z rodziny prawosławnych,
a którego poglądy są doskonałym potwierdzeniem tez o patriotycznych
antysemitach w cytowanym przez niego moim artykule "Wyssane z mlekiem matki 3".
Nie będę się zajmował celowymi, lub spowodowanymi brakiem wiedzy, nieścisłościami
zawartymi w artykule tego pana, ale zainteresowało mnie ostatnie zdanie jego
artykułu:
"Aby iść w spokoju ducha
naprzód, także Żydzi mogą powiedzieć: wybaczamy i prosimy o wybaczenie".
Od razu przypomniał mi się list biskupów polskich do biskupów niemieckich,
który zrobił krótką furorę w połowie lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku i w
zasadzie został zupełnie zapomniany, szczególnie po prawie nic niemówiącej
odpowiedzi biskupów niemieckich.
Proszenie o przebaczenie. Bardzo chrześcijańskie. Brzmi bardzo pozytywnie. Dla
mnie prawie jak chrześcijańskie nastawianie drugiego policzka. Dobrze wygląda
na papierze, ale fizycznie boli tak samo.
Przebaczanie i proszenie o przebaczenie na pierwszy rzut oka wygląda dobrze.
Ale dla mnie prośba o przebaczenie za Jedwabne, czy pogrom kielecki, w ustach
polskiego premiera brzmi prawie jak dysonans. Prawie tak samo jak słowa skruchy
Szewacha Weissa za "żydokomunę". Przyznanie, że tak było i potępienie potrafiłbym
zrozumieć. Ale proszenie o przebaczenie?.
Pewnie nie bardzo rozumiecie o co mi chodzi. No to spróbuję to wytłumaczyć.
Zacznijmy od strony polskiej. Nie ulega wątpliwości, że w czasie okupacji była masa szmalcowników. Byli również tacy, którzy nie
tylko donosili Niemcom, czy granatowej policji o ukrywających się Żydach, ale sami
łapali takowych, dostarczali ich na posterunki, a nawet mordowali. Byli też tacy, którzy donosili na swoich polskich sąsiadów przechowujących Żydów.
To wszystko, to niezbite fakty.
A teraz głupie pytanie. Czy oni robili to, dlatego że byli Polakami? Czy oni robili to w imię narodu polskiego, w imię Polski,
czy dla dobra narodu i Polski? Nie można
zaprzeczyć, że być może znalazłoby się trochę takich,
co robili to z pobudek patriotycznych. Ale większość robiła to w czasie
okupacji z niskich pobudek zysku, strachu i nienawiści. Szmalcownik tropiący
Żyda nie miał w pamięci przedwojennych elaboratów pani Kossak-Szczuckiej o żydowskich
szkodnikach i pasożytach na ciele polskiego narodu. Nie. Taki szmalcownik myślał
tylko o złocie i pieniądzach, które można z tego czy innego Żydka wycisnąć.
Oczywiście, że można do tego wcisnąć dawkę
antysemityzmu, ale wcisnąć w to polski patriotyzm trochę trudno. To samo
dotyczy polskiej wsi. Ci chłopi, goniący Żydów ze swoich obejść, obejmujący
"pożydowskie" mienie, donoszący o ukrytych Żydach, czy o sąsiadach ukrywających
Żydów, lub mordujący okazyjnie "niewygodnych" żydowskich sąsiadów, robili to
przeważnie z myślą o wzbogaceniu się, czasami ze zwyklej nienawiści, czasami z
zawiści, a czasami ze strachu, że kto inny doniesie i im się też dostanie. Kto chce, może się doszukać tutaj także dużej dawki
przedwojennego antysemityzmu, ale doszukiwanie się w ich działaniu polskiej
racji stanu byłoby zupełnym nonsensem.
Dla mnie ci ludzie swoim postępowaniem wypisali się z narodu polskiego, bo
zhańbili jego dobre imię. I nagle mamy
polskiego premiera, który za nich przeprasza! Jakby w jego odczuciu, jako
przedstawiciela narodu polskiego, ci szmalcownicy, donosiciele, rabusie i
mordercy byli integralną częścią polskiego narodu i dlatego naród
polski ma się za nich wstydzić i przepraszać. To prawie tak, jakby się wpisywał
w narrację "patriotów", którzy szukają możliwości negowania udziału polskich
sąsiadów w mordowaniu swoich żydowskich pobratymców w Jedwabnem i wielu innych
miejscowościach, lub szukają wytłumaczenia dla pogromu kieleckiego.
To samo można powiedzieć o drugiej stronie medalu. Tak. Była masa polskich
komunistów żydowskiego pochodzenia. Tak. Wielu z nich zaprzęgło się w organa
sowieckie, kiedy wschodnia część Polski została "wyzwolona" przez Sowietów.
Tak. Wielu z nich wydawało polskich patriotów w ręce NKWD i brało udział w ich
prześladowaniu. Tak. Duża ilość komunistów żydowskiego pochodzenia znalazła się
w wierchuszce komunistycznych organów ścigania i sterowała zakładanie
komunistycznych kajdan polskiemu narodowi. Tak. Wśród 1100 komunistycznych
"strażników prawa" znajdowała się grupka (7%) sędziów i prokuratorów
żydowskiego pochodzenia, wsławiona wyrokami na "Nila" Fieldorfa, Pileckiego i
wielu innych. Tak. Był również Salomon Morel, który nie tylko wyżywał się na
swoich wybranych ofiarach w "brunatnym" baraku, ale również dopuścił do
epidemii czerwonki, która uśmierciła prawie 2000 więźniów. I nie ulega
wątpliwości, że wszyscy wymienieni byli żydowskiego pochodzenia. Nie ulega też
wątpliwości, że wszyscy oni zasługiwali na karę za swoje czyny. Jest tylko
jeden problem. Że oni powinni byli być ukarani za swoje czyny, a nie za to, że
byli Żydami. Ani nie za to, że robili to jako Żydzi. Bo, z małymi wyjątkami, ci
ludzie robili to nie w imieniu jakiejś żydowskiej racji stanu, czy dlatego, że
czuli się Żydami. Oni robili to w imię swoich politycznych przekonań, lub
osobistego oportunizmu. Oskarżanie wszystkich Żydów i narodu żydowskiego za ich
postępki, to jak oskarżanie narodu polskiego za szmalcowników, czy szubrawców
mordujących Żydów dla własnego zysku, czy z czystej nienawiści. Żydowscy
Enkawudziści, czy Żydzi z Bezpieki nigdy nie reprezentowali ani mnie, ani narodu
żydowskiego. Mało tego. Oni go nie chcieli reprezentować, bo czuli się albo
polskimi, albo internacjonalnymi komunistami. Dlatego nie mam zamiaru za nich
przepraszać. Jest mi przykro, że to byli ludzie z mojego narodu i uważam, że byli i są godni potępienia i kary. Ale ja nie mam z tymi ludźmi nic wspólnego i
przepraszać za nich, czy prosić o przebaczenie nie mam zamiaru.
Z polskiej strony oczekuję jedynie bezwarunkowego przyznania i potępienia tych,
którzy się dopuścili czynów niegodnych Polaka w czasie wojny. Żyjące w tej
chwili w Polsce pokolenie Polaków nie ma z okupacyjnymi zaszłościami nic
wspólnego. Nawet potomkowie szmalcowników, donosicieli czy morderców. Dlatego przepraszanie
za nich, czy proszenie o przebaczenie uważam za zupełnie zbyteczne.
Alex Wieseltier
Lipiec 2021