JOM KIPUR
JOM KIPUR
Rozpoczął się nowy
żydowski rok. Rosz ha-Szana to również Jom ha-Din, czyli Sądny Dzień. Zgodnie z tradycją, tego dnia Najwyższy
Sędzia osądza postępowanie ludzi; dobrych zapisuje do Księgi Życia, a złych do
Księgi Śmierci; wyrok na pozostałych zawiesza do dnia Jom Kipur.
Dni między Rosz ha-Szana a Jom Kipur to Dni Skruchy. W tym czasie każdy ma
możliwość dokonania w spokoju rachunku sumienia, oczyszczenia się z grzechów,
podjęcia decyzji o poprawie i wybaczeniu bliźnim wszystkich przewin oraz
otrzymania odpuszczenia.
Tak mówi tradycja.
A co to znaczy dla mnie, któremu religia mówi bardzo mało albo prawie nic?
Na pewno nie będę się kajał za grzechy, które popełniłem świadomie lub
nieświadomie.
Na pewno nie będę prosił nikogo o przebaczenie ani wybaczał uczynki mnie
uczynione.
Ale w Jom Kipur pójdę do synagogi na Kol nidre.
To o mnie będą wypowiedziane słowa w języku, którego nie zrozumiem, ale które
znam:
„Za przyzwoleniem Wszechmogącego i za zgodą
tego zgromadzenia, zwołanego sądu niebiańskiego i zwołanego sądu niższego,
udzielamy zgody na modlenie się z grzesznikami”.
To tam, słuchając Kol
nidre, wspomnę moich najbliższych, którzy odeszli z tego świata.
To tam wspomnę również
tych, których spalone w krematoriach prochy rozwiała wojenna pożoga.
To tam przyłączę się
myślami do słów modlitwy:
„Niech wybaczenie będzie dane całemu ludowi Izraela, jak i obcym, którzy przebywają
pośród niego”.
I jak zwykle wrócę do
domu. Do normalnego, codziennego życia.
A Wam wszystkim — mojej rodzinie, przyjaciołom, znajomym, pobratymcom i tym, którzy są wśród nas lub z nami — życzę „A gutten kwittł” (dobrego zapisu).
Alex Wieseltier