Gdzie jest teraz Ameryka?
Caroline
Glick: Gdzie teraz jest Ameryka
8 listopada 2020
Ktokolwiek
zostanie następnym prezydentem Stanów Zjednoczonych, jedno jest już jasne:
dzięki Demokratom i mediom demokracja w Ameryce jest w kryzysie.
Caroline Glick, Israel Hayom
W środę zwolennicy
prezydenta Donalda Trumpa zgromadzili się przed centrami komisji wyborczych w
Arizonie i Michigan, aby żądać przyzwoitego i uczciwego liczenia głosów.
Reporter MSNBC w Arizonie sfilmował protestujących w okręgu Maricopa, gdzie
sprawdzano 400 000 kart wyborczych. Reporter, stojąc za protestującymi,
próbował przedstawić tłum jako agresywny i niebezpieczny, pomimo tego, że
ludzie stali i klęczeli w cichej modlitwie o uczciwość wyborów.
To było trudno sprzedać, ale inni reporterzy
szybko włączyli się do akcji, a przez cały dzień pojawiały się filmy, gdzie
reporterzy opisywali rosnący tłum skandujący "Count the Vote" jako gwałtowny.
Może istnieć niewinne wytłumaczenie tej
oczywistej dezinformacji. Być może panowie i panie z mikrofonami po prostu nie
znają znaczenia słowa "gwałtowni". W końcu od siedmiu miesięcy opisują
zamieszki pełne wybitych szyb, palących się opon i splądrowanych sklepów jako "pokojowe
protesty".
Zachęcanie wyborców Trumpa do protestu przeciwko
liczeniu głosów jest łatwe do zrozumienia. Powszechny strach, że Demokraci
pracują nad sfałszowaniem wyników wyborów prezydenckich w USA, narastał z każdą
aktualizacją wiadomości o kolejnych 369 000 kart wyborczych nagle pojawiających
się w Filadelfii lub 10 000 głosów w Nevadzie oddanych przez ludzi, którzy nie
mieszkają w Nevadzie.
W środę po południu zwolennicy Trumpa w punkcie wyborczym
w Detroit byli zaskoczeni, gdy jeden z liczących tam glosy użył tekturowych
tablic, aby uniemożliwić republikańskim obserwatorom oglądanie procedury
sprawdzania głosów.
Republikańskie obawy zaczęły narastać w środę
rano. We wtorek wieczorem Trump miał znaczną przewagę nad Bidenem w stanie
Michigan, Wisconsin, Pensylwanii, Georgii i Północnej Karolinie. I nagle
urzędnicy komisji wyborczych w Detroit, Pittsburghu, Filadelfii i Atlancie -
miastach rządzonych przez Demokratów w stanach, w których prowadził Trump -
ogłosili, że wstrzymują liczenie głosów.
Według reportażu w The Federalist opartego
na informacjach podanych przez urzędników wyborczych w Michigan i Wisconsin, w
czasie kiedy sprawdzanie liczenie głosów było oficjalnie zawieszone, działy się
dziwne rzeczy.
We wczesnych godzinach nocnych w Michigan
sprawdzono 138 333 głosów listownych. Biden wygrał każdy z nich. Kilka godzin
po ogłoszeniu oszałamiającego, gwałtownego wzrostu głosów na Bidena (i
po tym, jak Twitter ocenzurował Republikanów, włączając to prezydenta
Trumpa, który zażądał wyjaśnień), przedstawiciele komisji wyborczej w Michigan
stwierdzili, że liczby były "błędem komputerowym". Wadliwe oprogramowanie
systemy liczenia głosów przypadkowo dodało zero - czyli 100 000 głosów - do
wyniku Bidena. Ten sam wadliwy program przypadkowo zapomniał wpisać głosy,
które wygrał Trump.
Ups.
W Wisconsin Biden
uzyskał w nocy podobny wzrost o 120 000 głosów, a kiedy Republikanie obudzili
się w środę rano, 4,7-procentowa przewaga Trumpa prawie zniknęła. Trump nie
otrzymał żadnego z głosów.
Kampania wyborcza Trumpa złożyła pozwy sądowe w
Michigan i Wisconsin w związku z oczywistymi nieprawidłowościami. Kampania ta
złożyła również pozew przeciwko Nevada Board of Election za domniemane
policzenie 10 000 głosów oddanych przez nie rezydentów. Kampania wyborcza Trumpa
wykorzystuje swojego prawo do ponownego przeliczenia głosów w Wisconsin po
ogłoszeniu, że Biden wygrał z marginesem mniejszym niż 1%.
W Filadelfii rośnie również liczba oskarżeń o
nieprawidłowościach w liczeniu głosów. W środę adwokat Trumpa Rudy Giuliani
przybył do Filadelfii, aby wnieść pozew po tym, jak republikańscy obserwatorzy
sprawdzania głosów zostali odcięci od możliwości obserwowania, jak urzędnicy
wyborczy sprawdzają 120 000 głosów. Nakaz sądowy zezwalający Republikanom na
obserwację liczenia głosów został zignorowany przez urzędników komisji
wyborczych, a Demokraci odwołali się od tego orzeczenia.
Odpowiedzią Demokratów na wszystkie skargi
kampanii wyborczej Trumpa było oskarżenie Trumpa i jego zwolenników o
próbę powstrzymania liczenia głosów.
Większość domniemanych nieprawidłowości dotyczy
kart wyborczych nadesłanych pocztą. To żadna niespodzianka. Trump i
Republikanie ostrzegali od początku kampanii Demokratów dotyczącej glosowania
listownego, że celem posunięcia nie było zminimalizowanie rozprzestrzeniania
się koronawirusa. Stanie w kolejce do głosowania nie jest bardziej ryzykowne
niż stanie w kolejce w sklepie spożywczym. Twierdzono, że celem głosowania
listownego jest manipulowanie głosami.
Trump nie spowodował
kryzysu
Jak powiedział prezydent Trump w swoich uwagach
w czwartek wieczorem, może upłynąć trochę czasu, zanim prawne wyzwania
przedostaną się przez sądy i ostatecznie ustalą, kto zostanie zaprzysiężony 20
stycznia. Ale już teraz widzimy, że ktokolwiek wygra, demokracja w Ameryce jest
w kryzysie. Wyrazem tego kryzysu są powyborcze szyderstwa Demokratów.
Żeby było jasne, Trump nie spowodował kryzysu.
Ten ma dwóch autorów: Demokratów i media masowego przekazu.
Demokraci wywołali kryzys, który grozi
przyszłość Ameryki jako demokracji konstytucyjnej, kiedy odmówili
zaakceptowania wyników wyborów w 2016 roku. Media spowodowały to przez
porzucenie dziennikarstwa na rzecz aktywizmu politycznego.
Być może najbardziej charakterystyczny obraz
wyborów w 2020 roku pojawił się w dniach poprzedzających dzień wyborów. To był
materiał filmowy przedstawiający właścicieli sklepów w dużych miastach w całym
kraju, zabijających deskami okna, aby chronić swoją własność przed zamieszkami,
których wybuchu się spodziewali po zamknięciu lokali wyborczych.
Sposób traktowania materiału przez media ujawnił
ich patologię. Szokujące obrazy, które ujawniły oczekiwanie na przemoc
polityczną, nie były komentowane. I o ile w ogóle o nich wspomniano, wzmianka
była równie lakoniczna, jak prognoza pogody: jutro będzie częściowo pochmurno,
gwałtowne zamieszki w centrum miasta zaczną się o zmroku, a przelotne ulewy spodziewane
są około godziny 22:00 na północno-zachodnich przedmieściach.
Gazety i sieci telewizyjne nie pytały
właścicieli sklepów, przed kim chronią swoją własność.
Ale przecież nie musieli pytać. Wszyscy
wiedzieli, kim są uczestnicy zamieszek. Chociaż media i Demokraci spędzili
cztery lata twierdząc, że zwolennicy Trumpa są brutalnymi, niebezpiecznymi
rasistami i nazistami, kupcy w Kenosha i Los Angeles nie umieścili w swoich
sklepach plakatów wyborczych Trumpa, aby zdobyć dodatkowe punkty od uczestników
zamieszek. Oni umieścili plakaty poparcia dla szabrowników. A oni wszyscy
wywodzą się z Black Lives Matter, Antify i grup wyborczych sprzymierzonych
Demokratów.
Zwolennicy Trumpa stojący przed centrami komisji
wyborczych w Filadelfii, okręgu Maricopa i Detroit nie planowali protestować po
wyborach. Konserwatywni aktywiści zaczęli organizować protesty dopiero po tym,
jak wyniki głosowania Bidena magicznie poszły w górę w środę rano.
Dla kontrastu, zwolennicy Bidena w Black Lives
Matter i sojusznicze grupy zaczęły wysyłać szczegółowe instrukcje swoim
zwolennikom na temat tego, gdzie się zbierać i gdzie protestować na tydzień
przed dniem wyborów. Późnym wtorek wieczorem zamieszki rozpoczęły się zgodnie z
harmonogramem w Waszyngtonie, Nowym Jorku, Portland i Los Angeles. I oni nie
klęczeli w modlitwie.
Według New York Post, "protestujący" w Portland
został aresztowany w środę z granatami ręcznymi i naładowanym karabinem
szturmowym AR-15. "Protestujący" w Nowym Jorku zostali aresztowani, niosąc
petardy klasy wojskowej, paralizator, noże i młotki.
Uczestnicy zamieszek Black Lives Matter w
Waszyngtonie podobno dźgnęli nożem pięciu zwolenników Trumpa w pobliżu Białego
Domu wczesnym rankiem w środę.
Przemoc polityczna, podobnie jak zbieranie
głosów, jest elementem postdemokratycznego poradnika politycznego Demokratów. I
tutaj ważne jest, aby pamiętać, jak sprawy potoczyły się na żywo.
Podczas wyborów w 2016 roku Hillary Clinton, jej
kampania i media przedstawiły Trumpa i jego zwolenników jako bezprawnych
aktorów politycznych. Clinton potraktowała ich jak pamiętamy jako "godnych
ubolewania". Kiedy Trump wygrał wybory, ich delegitymizacja Trumpa i jego
zwolenników doprowadziła ich szybko nie do przeciwstawienia się jego
prezydenturze, czy działaniom i polityce Trumpa, ale do odrzucenia legalności
zarówno jego prezydentury, jak i procesu demokratycznego, który umożliwia
"godnym ubolewania" wyboru prezydenta, którego Demokraci nie popierają.
Oznacza to, że delegitymizacja Trumpa i jego
wyborców przekształciła się w odrzucenie zasad amerykańskiej demokracji.
Wszystkie wysiłki Demokratów mające na celu usunięcie Trumpa z urzędu i
zablokowanie mu możliwości rządzenia, podobnie jak przemoc polityczna, jaką
Demokraci stosowali z większą intensywnością w ostatnich latach, są wynikiem
tego posunięcia.
Demokraci ujawnili swój nowy postdemokratyczny
charakter i totalitarne nastawienie w dniu inauguracji. Kiedy miliony
Demokratów wyszły, by zaprotestować przeciwko pokojowemu przekazaniu władzy,
nazywając siebie "ruchem oporu". Oni nie sprzeciwiali się Trumpowi. Oni byli
przeciwko nielegalnemu reżimowi. I dla obalenie reżimu - to znaczy rządu USA -
wszystkie środki były usprawiedliwione.
Media były pełnoprawnym partnerem w wysiłkach Demokratów, zmierzających do obalenia amerykańskiego porządku konstytucyjnego na rzecz takiego, który odmawia ich przeciwnikom (lub "wrogom") możliwości kierowania krajem. W 2008 roku amerykańskie media zastąpiły swoje tradycyjne prodemokratyczne nastawienie pełną mobilizacją, gdy Barack Obama przystąpił do wyścigu prezydenckiego. Media piszą obszernie, przedstawiając Obamę jako człowieka bez skazy. Jego polityka wewnętrzna i zagraniczna została uznana za genialną, całkowicie udaną i życzliwą i nigdy nie była poddawana poważnej kontroli. Osobiste i polityczne wady Obamy zostały usunięte.
Przeciwnicy Obamy
byli demonizowani jako skorumpowani i źli zagraniczni agenci oraz chciwi
"kasjerzy".
Również Biden cieszy się w pełni pozytywnym
odzewem w mediach. Wraz z Twitterem i Facebookiem, sieci i główne gazety raczej
ocenzurowały i nie podały informacje, które mogłyby w jakikolwiek sposób
podważyć poparcie dla Bidena.
Od chwili, gdy Trump zjechał schodami ruchomymi
z Trump Towers, otrzymał on dokładnie odwrotne traktowanie. Jeśli Obama był
postacią mesjanistyczną, a Biden życzliwym, mądrym dziadkiem, to Trump był
wcieleniem diabła. LżenieTrumpa przez media nie zna granic. Gazety i sieci
telewizyjne rywalizowały o to, kto mógłby podać więcej kłamstw na temat
Trump-Rosja.
Zawrotny wachlarz osiągnięć Trumpa w urzędzie, w
kraju i za granicą, był celowo ignorowany lub bagatelizowany przez cały czas,
codziennie przez ostatnie cztery lata.
Kierownictwo mediów, redaktorzy, prezenterzy i
reporterzy dali jasno do zrozumienia, że w momencie wyboru
Trumpa ich jedynym celem i jedynym słusznym celem jest usunięcie go z urzędu.
Nie można przewidzieć, jak rozwinie się sytuacja
w Ameryce w najbliższych tygodniach. Ale trudno zoczyć tęczę na horyzoncie.
Jeśli Trump zostanie ogłoszony zwycięzcą, Demokraci nie zaakceptują legalności
werdyktu. Bez wątpienia wzrośnie ich użycie przemocy politycznej.
A jeśli Biden zostanie ogłoszony zwycięzcą,
Demokraci nie spoczną na laurach. Przyjmując już totalitarny sposób myślenia,
będą nalegać, aby ich nowo odkryta moc została wykorzystana do realizacji ich
programu. Rzeczywiście, już to robią.
Komentator MSNBC Jason Johnson powiedział w
środę, że Republikanie nie będą mieć spokoju podczas prezydentury Bidena.
Johnson ostrzegł Bidena, że nie może nawet myśleć o wielkoduszności w zwycięstwie.
Jest "na wojnie".
Mówiąc słowami Johnsona: "Nie możesz wejść do
Białego Domu z myślą, że ci ludzie [zwolennicy Trumpa] nie są wrogami. Oni są.
Są wrogami demokracji ".
Jeśli chodzi o zwolenników Trumpa, po tym, jak
Biden nazwał ich "ćpunami", po obejrzeniu liczenia głosów prowadzonych przez
Demokratów i cenzurowania prezydenta przez Big Tech, zwolennicy
Trumpa nie będą ufać uczciwości procesu, który doprowadził Bidena do Białego
Domu. I trudno sobie wyobrazić, że wezmą to na cicho.
Stojąc w środę przed gmachem sądu w Filadelfii,
Giuliani zwrócił się zarówno do mediów, jak i do zwolenników Trumpa. Patrząc na
reporterów, powiedział: "Myślicie, że jesteśmy głupi? Myślicie, że jesteśmy
idiotami? "
Zwracając się do zwolenników Trumpa, Giuliani
dodał: "Wiecie co? Demokraci myślą, że jesteście głupi, myślą, że jesteście
idiotami i dlatego nazywają was żałosnymi dupkami. Koniec z tym".
Polskie tlumaczenie. Alex Wieseltier
https://www.jns.org/opinion/where-america-now-stands/