Wesele Smarzowskiego
"Wesele" (2021) Smarzowskiego jeszcze raz
Kilka
dni temu oglądałem film Smarzowskiego "Wesele". Na film
poszedłem mając w pamięci negatywną ocenę Pawła Jędrzejewskiego
(https://www.salon24.pl/u/jedrzejewski/1172914,wesele-smarzowskiego-nachalnie-dydaktyczny-gniot)
oraz jego link na Forum do recenzji Marcina Stachowicza,
zamieszczonej w "Krytyce Politycznej"
(https://krytykapolityczna.pl/kultura/film/marcin-stachowicz-wesele-smarzowskiego).
Pierwsze
wrażenie to tak jakbym ten film już raz widział. I rzeczywiście,
wątek wesela wyprawianego przez dzianego ojca córce, która jest w
ciąży oraz jego kłopoty finansowe to kopia powielona z filmu tego
samego Smarzowskiego z roku 2004 o tym samym tytule. Oglądając film
zastanawiałem się dlaczego ten drugi film był przyjęty tak
negatywnie.
I doszedłem do wniosku, że
powodem jest wstawienie przez Smarzowskiego równoległego z fabułą
weselną wątku żydowskiego, opartego na zwidach dziadka panny
młodej. Te przejaskrawione zwidy czerpią garściami z "Sąsiadów"
Grossa, dodając z własnej kieszeni faszyzujących kiboli oraz
księży wrogo nastawionych do Żydów i gejów.
Po co
Smarzowski to zrobił? Pewnie bez tych wstawek film byłby po prostu
powtórzeniem pierwszego i jako taki nie byłby oglądany i nie
zrobiłby kasy. Te wspomniane wstawki zrobiły z niego film
kontrowersyjny, przeważnie w negatywnym aspekcie. Bo pokazanie
polskiego biznesmena robiącego interesy przy pomocy niemieckich
pieniędzy, mającego
w kieszeni przekupnych policjantów,
faszyzujących
kiboli,
księdza
potępiajacego
gejów,
grupy
Polaków
goniącej
w czasie wojny Żydów
i zamykającej
ich w stodole, którą
oni
sami podpalają,
odbierana
jest przez dużą
część
tych, co wyrażają
publicznie
opinię
o
tym filmie, jako definiowanie zachowania ogółu
Polaków
i w chwili obecnej i w czasie wojny.
Jako czlowiek mieszkający
poza Polska od ponad 40 lat nie bardzo mogę
taki
odbiór
zrozumieć.
Tak jak pierwsze "Wesele" Smarzowskiego odebrałem
bardziej jako karykaturę
i
wynaturzenie, niż jako obraz ówczesnego
społeczeństwa,
tak ten nowy film jest dla mnie po prostu pojedynczym obrazem
spaczonej rodziny, która trzyma się jako taka tylko z
przyzwyczajenia. Tak samo odebrałem retrospekcje starego człowieka,
który był
świadkiem
i uczestnikiem gehenny Żydów w czasie okupacji. Obrazek palącej
się stodoły, zakopywanie trupów,
ratowanie jednostek przez ludzi, którzy mieli więcej sumienia niż
strachu, to wszystko się zdarzyło.
Ale nigdy nie przyszło
mi do głowy
przerzucać
te
obrazy na obecne spoleczeństwo
polskie, czy też
generalnie
na
zachowanie
Polaków
w czasie wojny.
Dla mnie ten film to jeszcze jedna historia,
gdzie charaktery ludzkie są przejaskrawione dla pokazania ich
negatywnych
cech w sytuacjach zagrożenia
i konfliktu. Gdzie tylko jednostki potrafią
zachować
cechy
"ludzkie", a większość idzie po prostu na łatwiznę.
Negatywne
reakcje recenzentów
wskazują
na
to, że
mówienie
o jednym czy kilku Polakach odbiera się jako mowę
i
oskarżanie
całego
narodu. Megalomania? Nie wiem. W każdym
razie na pewno przewrażliwienie.
Dlatego bardziej mi odpowiada recenzja pana Jakuba Popieleckiego,
którą
tutaj
przytaczam.
Alex
Wieseltier
Listopad 2021