WACEK
WACEK
To prawda. Mój ojciec
przeżył okupację w Polsce. Tak. Na aryjskich papierach. Czy mi o tym opowiadał?
Nie. Nigdy o tym nie mówił. Twierdził, że ten okres życia z chęcią by wymazał
ze swojej pamięci. Ale nie mógł. Ilekroć się o tym wspomniało, to jego twarz
się robiła taka dziwna i czasami to się nie odzywał do nas przez kilka dni.
Czy próbowałem się czegoś od niego dowiedzieć?
Nie. Jak byłem młody, to mnie te sprawy w ogóle nie interesowały. Było,
przeszło. Trzeba żyć dniem dzisiejszym. Jutro może być za późno. A wczoraj to
już poszło i nigdy nie wróci.
Na co pani takie historie? Kogo to obchodzi?
Rozrywanie ran? Szukanie winnych? Ci ludzie już nie żyją. A ich potomkowie nie
mieli z tym nic wspólnego.
Mój ojciec tylko raz wrócił do tej historii. Ale
to, co powiedział, nie bardzo się mieści w ten normalny szablon ocalonych.
Można powiedzieć, że trochę ten szablon deformuje. Mogę pani tę historię
opowiedzieć, choć po tylu latach to mogę trochę pomieszać szczegóły.
Nasze nazwisko, Stabbich, to zamerykanizowane
aryjskie nazwisko mojego ojca, Stabicki.
Z takim nazwiskiem mój ojciec przyjechał do
Stanów, chociaż jego rodowe nazwisko było zupełnie inne.
Ojca rodzina mieszkała w Warszawie. Zasymilowani
Żydzi, ale przestrzegający żydowskich świąt. Majątkowo można ich było ulokować
w górnej klasie średniej. Miało to pewne znaczenie po wejściu Niemców, bo
dziadek był w stanie kupić prawdziwe aryjskie papiery dla mojego ojca i mojej
ciotki, która tej wojny nie przeżyła. Dokumenty należały do nieżyjącego rodzeństwa
z Kresów, gdzie Sowieci puścili z dymem ich dworek i posłali tych, co to przeżyli,
na Sybir. Cała rodzina mojego ojca musiała przenieść się do getta, skąd mój
ojciec i jego siostra uciekli pod koniec 1942 roku. To właśnie wtedy mój
dziadek załatwił te papiery i kazał im się ratować. Reszta rodziny została w
getcie. Mój ojciec i jego siostra, razem z papierami dostali adres kogoś w
Rawie Mazowieckiej, kto za pieniądze mógł potwierdzić ich tożsamość jako
Waldemar i Jadwiga Stabiccy. Na dodatek ojciec został tam zaprzysiężony w
miejscowym oddziale AK. Ten człowiek, który go polecił, został krótko po tym
złapany przez Niemców i posłany do obozu. Tak więc zniknęła ostatnia osoba,
która wiedziała o tej mistyfikacji. Szczególnie że niektórzy akowcy, aczkolwiek
pałający chęcią odwetu na Niemcach, nie ukrywali swojej niechęci do Żydów.
Dla zmniejszenia ryzyka, siostra ojca mieszkała
gdzie indziej, ale ojciec często ją odwiedzał. Życie toczyło się normalnym
torem do połowy 1943 roku. Wtedy zdarzyły się dwa nieszczęścia. Siostra mojego
ojca złamała nogę, a ojciec spotkał Wacka. Ta złamana noga spowodowała, że
siostra została uziemiona w mieszkaniu. Ojciec był zajęty działalnością w
podziemiu, ale zawsze znalazł czas, żeby jej zrobić zakupy, bo nikogo innego
przecież nie było.
No i kiedyś na ulicy spotkał Wacka. Wacek był
synem pani Leokadii, która sprzątała u rodziców. Pani Leokadia mieszkała w tej
samej kamienicy i mój ojciec i Wacek bawili się razem, jak byli dziećmi. Potem
im się drogi rozeszły, ale znali się w dalszym ciągu. Jak oni wyprowadzili się
do getta, to pani Leokadia miała pilnować ich mieszkania.
Spotkanie Wacka było dla ojca bardzo
nieprzyjemne, bo nagle znalazł się ktoś, kto mógł powiedzieć o jego prawdziwym
pochodzeniu.
To właściwie Wacek poznał ojca. I od razu, na
ulicy krzyczał "Mietek! To ty?". A ojciec już wtedy był Waldemar. Ojciec od
razu zaprzeczył. I powiedział, że to pomyłka. Wacek przeprosił i poszedł. Ale
dwa dni później zapukał do drzwi mieszkania, gdzie ojciec mieszkał. Ojciec nie
miał innego wyjścia jak go wpuścić. Wacek był bardzo ucieszony i zaczął się
pytać o rodzicowi ojca i siostrę. I wspominać dawne czasy. A potem powiedział,
że jest w kłopotach finansowych. Jak ojciec się zapytał Wacka, gdzie on
mieszka, co robi i jakie ma kłopoty, to Wacek powiedział, że bezpieczniej
będzie jak ani ojciec, ani Wacek nic o sobie nie będą wiedzieć. I że jego
kłopoty finansowe to na razie jego sprawa. Ojciec zapytał, czy mu może pomoc i
o jaką sumę chodzi. Chodziło o 500 złotych. I takową sumę dostał Wacek i sobie
poszedł. Ale na tym się nie skończyło. Wacek "wpadał" od czasu do czasu do
ojca. I nigdy nie "odmawiał" jak ojciec mu dawał pieniądze. A to 100 złotych. A
to 200 złotych. Nigdy nie było żadnych pogróżek. Ale tak jakby i ojciec i Wacek
wiedzieli o co chodzi. Wacek znalazł nawet ojca, jak ojciec zmienił adres. A
potem znalazł ojca siostrę, która w dalszym ciągu była uziemiona w swoim
mieszkaniu.
I kiedyś przyszedł i powiedział, że potrzebuje
10 tysięcy. I to szybko, bo inaczej ludzkie życie jest w niebezpieczeństwie.
Ojciec kazał mu przyjść wieczorem. Wyglądało na to, że Wacek to zwykły
szmalcownik. Od takiego się człowiek nie odczepi. Ze względu na swoje papiery,
ojciec nie mógł w to mieszać AK. A ze względu na stan zdrowotny siostry
ucieczka też nie wchodziła w rachubę. Ojciec podjął decyzje. Kiedy Wacek
przyszedł, ojciec powiedział mu, że Wacek ma przyjść wieczorem i pomóc mu
odkopać skrzynkę z ukrytym zlotem, bo gotówka mu się skończyła. I tak w nocy
zaczęli razem kopać w pobliskim gaju, gdzie ojciec zaprowadził Wacka. A gdy dół
zaczął wyglądać na trochę za głęboki, ojciec wyciągnął pistolet i strzelił do
Wacka! Wacek wyglądał na zupełnie zaskoczonego i zdążył jeszcze powiedzieć "To
nie to, co ty...", kiedy ojciec strzelił po raz drugi. Ojciec trzęsącymi się rękami
dokopał grób, włożył do niego Wacka i przykrył ziemią.
Wyglądało na to, że i ojciec i jego siostra
uniknęli niebezpieczeństwa zadenuncjowania. Ojciec wciągnął siostrę w pracę
podziemia. A ona przedostała się do Warszawy i tam zginęła w Powstaniu. Ojciec
został samotny jak palec. Po wyzwoleniu Warszawy pojechał zobaczyć co zostało.
Dom, w którym mieszkali przed wojna był zburzony, ale spotkał tam panią
Leokadię. Ona bardzo się ucieszyła. I powiedziała, że to szczęście, że widzi
chociaż jedną znajomą osobę, która tę wojnę przeżyła. Bo ani jej Wacek, ani jej
córka nie przeżyli. Ona pilnowała mieszkania rodziców do czasu kiedy ją samą
wyrzucili, bo tam się zaczęli wprowadzać Niemcy. Było bardzo ciężko. Wacek imał
się różnych zajęć, ale to nie zawsze wystarczało. Kiedyś nawet chciano ich
wyrzucić z tego kąta, który zajmowali. Na szczęście Wacek skombinował te 500
złotych, które wtedy od nich zażądano. Wacek powiedział wtedy, że spotkał
kogoś, kto mu zawsze pomoże w biedzie. Ale nie chciał nic więcej powiedzieć.
Nawet jak córkę złapali w łapance i mieli wywieźć na roboty do Niemiec. Ktoś
powiedział, że można przekupić jakiegoś folksdojcza, ale że to kosztuje
horrendalną sumę 10 tysięcy złotych. Wacek powiedział tylko, że tę sumę
skombinuje. I poszedł. I więcej nie wrócił. On bardzo chciał do
konspiracji, ale z tego co mówił, to używano go od czasu do czasu jako kuriera,
który jeździł gdzieś z bibułą. Ale on i tak czul się i zachowywał
jakby był konspiratorem całą
gębą. A córkę wywieźli na roboty.
I wtedy ojciec pomyślał, że w zasadzie Wacek
nigdy nie żądał pieniędzy. Że zawsze dziękował wylewnie za te pieniądze, które
mu ojciec dawał. Tylko ten ostatni raz bardzo nalegał i bardzo mu się z tymi 10
tysiącami spieszyło. Tylko dlaczego nigdy nic nie powiedział o ich sytuacji
finansowej? I dlaczego nie wspomniał o swojej siostrze? Czy się bał, że ojciec
by mu nie uwierzył? Czy to było z powodu Wacka pojęcia
o konspiracji?
Czy ojciec rzeczywiście zabił niewinnego człowieka, który
chciał uratować swoją siostrę przed wywózką?
Ojciec wyjechał z Polski. Ale o pani Leokadii
nie zapomniał. Jak tylko się urządził to zaczął jej posyłać pieniądze. I z listów
od niej dowiedział się, że jej córka przeżyła wywózkę i wróciła. I tak minęło
30 lat.
Ale ojciec ciągle miał wyrzuty sumienia. I w
końcu napisał list do pani Leokadii. Odpowiedzi nie dostał. Więc posłał drugi.
Też bez odpowiedzi. Wiec posłał list polecony, który wrócił z adnotacją
"adresat odmówił przyjęcia przesyłki".
Ojciec opowiedział mi tę historię tuż przed
śmiercią. I powiedział, że żałuje swego wyznania. Sam nie wiedział, czy
spodziewał się przebaczenia, czy tylko chciał ulżyć swemu sumieniu. On i tak
musiał z tym żyć. Wackowi to życia nie przywróciło, tylko pani Leokadii
otworzyło starą ranę.
Alex Wieseltier
Sierpień 2020