SASIEDZI-WSZYSTKIE KLAMSTWA GROSSA
SĄSIEDZI - WSZYSTKIE KŁAMSTWA GROSSA
Każdy, kto włada polskim językiem i słyszał o „Sąsiadach” Jana
Grossa, ma już wyrobioną opinię na ten temat. I można z pewnością powiedzieć,
że większość takich opinii nie jest pozytywna. Nawet ci, którzy uważają tę
książkę za ważny element w dyskusji na temat tego, co się działo w okupowanej
Polsce, mają do samego Grossa i jego stylu podawania tak bolesnego materiału
dosyć ambiwalentny stosunek. Znam to doskonale, bo sam należę do tych ostatnich.
Aż do niedawna uważałem, że „Sąsiedzi” napisani przez Grossa to
beletrystyka historyczna. Że liczba ofiar jedwabieńskich Żydów jest przez niego
wzięta z dawnego PRL-owskiego pomnika, który mówił o 1600 ofiarach
nazistowskiego mordu w Jedwabnem. I że ta liczba odbiega za bardzo od liczby
podanej przez IPN po zakończeniu śledztwa w tej sprawie. I że tak, jak z jego
sławnym stwierdzeniem, że Polacy zamordowali w czasie wojny więcej Żydów niż
Niemców, wszystko jest wynikiem jego interpretacji faktów. Które oczywiście
mają na celu zdyskredytowanie Polaków, bo jego polscy adwersarze, poprzez mniej
lub bardziej rzeczowe publikacje i prawie personalną nagonkę, gdzie nie
pozostawiono na nim suchej nitki, postanowili go totalnie zdyskredytować.
Takie zdanie miałem do niedawna. Bo nagle zapytałem się
siebie, na jakiej podstawie wyrobiłem sobie pogląd na „Sąsiadów"? Przecież ja
nigdy nie miałem tej książki w ręku!
Owszem. Przeczytałem od deski do deski protokół IPN-u (203
strony). Przeczytałem masę artykułów, przeważnie krytycznych, razem z wyciągiem
najważniejszych kontrargumentów z publikacji „100 kłamstw Grossa". Ale książki,
na którą tak jechano, nie czytałem. Zresztą, kto czytał? Milionowe rzesze w
Polsce nie miały na to szansy, bo polski nakład tej książki na pewno Grossa
milionerem nie zrobił. Więc zrobiły to, co ja. Czytały łatwo dostępne
publikacje renomowanych osób i to większości wystarczyło.
Postanowiłem naprawić błąd i przeczytać książkę. Ale dostać
polskie wydanie tej książki jest trochę trudne. Nakład wyczerpany? Żaden
problem. Na Amazon edycja angielska bez problemu. Przeczytałem. Trochę
problemów. Angielski to mój czwarty język, a w trakcie czytania tej
114-stronicowej historii trzeba jeszcze zaglądać do przypisów, które zajmują
dalsze 45 stron. No i jak tu oceniać reakcję polskiego czytelnika, który
angielskiego wydania nie widział? Więc znowu szukanie polskiego egzemplarza.
Kopia internetowa. Nie to samo co książka w ręku, trochę oczopląsu w
przechodzeniu ze strony na stronę i w szukaniu odnośników, ale jakoś zmęczyłem.
Jeden raz. Potem drugi i trzeci. Dlaczego?
Chciałem się dogrzebać do „prawdy”, czyli co właściwie Gross
napisał i dlaczego akurat Jedwabne, a nie opisane również w książce, spalenie
Żydów w Radziłowie, też przez sąsiadów Polaków w podobnej ilości i w podobnej
stodole, wzbudziło takie kontrowersje.
Więc w skrócie. Gross opisuje przebieg zamordowania
jedwabieńskich Żydów przez ich polskich sąsiadów w lipcu 1941 roku. W swojej
relacji cytuje Gross zeznanie Szmula Wasersztajna, który został przechowany,
wraz z sześcioma innymi osobami narodowości żydowskiej, przez Antoninę
Wyrzykowską. W zeznaniu tym występuje ta osławiona liczba 1600 Żydów
jedwabieńskich, której potwierdzenia nie można znaleźć w pozostałym materiale
książkowym. Sam opis wydarzeń, przyjazd gestapowców, uzgodnienie akcji
eksterminacji, spędzenie Żydów na plac, pojedyncze mordy, zabójstwo Żydów
niosących posąg Lenina, zagonienie reszty Żydów do stodoły, jej podpalenie i
późniejsze grzebanie spalonych ciał, które w głównych zarysach są potwierdzone
w protokole IPN-u, jest bazowany na pierwotnych zeznaniach oskarżonych i
świadków z procesów w 1949 i 1953 roku, które Gross uznał za bardziej
wiarygodne niż późniejsze odwoływanie i zmiana zeznań, które miały naj
prawdopodobnie na celu pomniejszenie roli oskarżonych w opisywanych zajściach i
przelanie winy na innych. Kuriozalnym tego przykładem może być kucharka
posterunku niemieckiej żandarmerii, która w pierwszym zeznaniu widziała tylko
fotografujących Niemców i wymieniła 15 nazwisk osób biorących udział w
zapędzaniu Żydów do stodoły, a 4 miesiące później przypomniała sobie o 60
gestapowcach, dla których gotowała obiad na kuchence na posterunku. Trzeba
również dodać, że 60 lat po tych zajściach, liczba Niemców w jej zeznaniu dla
IPN-u wzrosła do ponad 240. Nigdzie w książce nie można znaleźć ani
liczby spalonych w stodole, ani ogólnej liczby zamordowanych czy też ocalałych
w tym dniu jedwabieńskich Żydów. Jednak Gross wspomina liczbę 1600
pomordowanych jedwabieńskich Żydów, komentując dwa pomniki pamięci istniejące w
Jedwabnem w trakcie pisania książki.
Chociaż Gross opisuje z detalami jak jedwabieńscy Polacy, po
uzgodnieniu i otrzymaniu pozwolenia od Niemców, zamordowali swoich żydowskich
sąsiadów, to jednak główną winę składa na kark niemiecki:
„Panami sytuacji w Jedwabnem byli oczywiście Niemcy. I tylko
oni mogli podjąć decyzję o wymordowaniu Żydów. Mogli też w każdej chwili tej
zbrodni zapobiec, a nawet zatrzymać bieg już rozwijających się wydarzeń. I nie
uczynili tego.... należy pamiętać, że gdyby Jedwabne nie zostało zajęte przez
Niemców, innymi słowy, gdyby nie było inwazji Hitlera na Polskę, to Żydzi
jedwabieńscy nie zostaliby wymordowani przez swoich sąsiadów. I nie jest to
wiedza banalna, bo przecież tragedia jedwabieńskich Żydów jest tylko epizodem w
wojnie na śmierć i życie, którą Hitler wydał światowemu żydostwu. Tak więc w
wyższym historyczno-metafizycznym sensie jemu należy przypisać odpowiedzialność
za tę zbrodnię". (str. 58).
Gross nie byłby jednak Grossem, gdyby nie wtrącił do tematu sprawy kolaboracji (i w czasie wojny z sowieckim i niemieckim najeźdźcą i po wojnie z reżimem komunistycznym) oraz wątku antysemityzmu. Ciekawskich odsyłam do mojego blogu, gdzie można znaleźć więcej cytatów, ale bardziej polecam przeczytanie całej książki.
Więc jak to w końcu jest z
tym Grossem? Czy Gross skłamał, pisząc „Sąsiadów"?
Nie. Gross zrobił coś gorszego. Pisząc tę książkę, otworzył
Gross puszkę Pandory, z czarną kartą historii, którą w PRL-u trzymano pod
kluczem. Której odkrycie zakłóca obraz narodu, który wycierpiał tak dużo i w
czasie wojny od obydwu okupantów, i przez długi okres powojennego reżimu
komunistycznego. Gdzie nagle się okazało, że obok ofiar obozów
koncentracyjnych, wywózek, pacyfikacji i egzekucji, obok ludzi, którzy czasami
bez względu na swoje poglądy narażali i tracili swoje życie, pomagając swoim
żydowskim pobratymcom, znaleźli się również tacy, którzy nie tylko dopomagali
okupantom, ale sami, z własnej inicjatywy byli sprawcami morderstw na swoich
bliźnich. Odgrzebanie tej sprawy po 60 latach i bardzo silna reakcja środków
masowego przekazu w kraju i za granicą, spowodowała wrażenie utrwalania na
siatkówce oka tylko obrazu ludzi, zabijających w morderczym szale swoich
żydowskich sąsiadów, zasłaniają zupełnie wszystkie inne realia i okropności
wojny, które dotknęły Polskę i Polaków w tym czasie. Dla ludzi urodzonych po
wojnie i ich potomków niewiedzących za dużo o tych czasach, którzy po latach
reżimowej niewoli odnaleźli swoją dumę narodową, było to jak splunięcie w
twarz. Bo książka Grossa była jedną z pierwszych o tym temacie. A im więcej
tego materiału się publikuje, tym trudniej jest zachować proporcje w reakcjach,
które ze zrozumiałych powodów są bardziej uczuciowe niż rozumowe.
Alex Wieseltier
Luty 2019