DZIADEK
DZIADEK
Panie! Piwo jak piwo. Dla mnie wsio ryba.
Ojciec to był wybredny. Okocim albo Żywieckie.
Ale to dawne czasy. Teraz to żaden czort się w
tym nie pozbiera.
A ja piję, co podchodzi. Tak mnie, Panie, zawsze
suszy od rana.
To na ręku? To stara historia. Jeszcze z kicia.
Młody byłem. Głupi byłem. To i siedziałem. Ale
to za komuny.
Ojciec mówił, że to po dziadku, bo jego to
przeskoczyło.
Porządny człowiek był. Aż za porządny. Nie to,
co ja.
Dziadek? Jego to dobrze pamiętam, bo lubił swoje
historie opowiadać.
Sprzed wojny i z okupacji.
On jak jeszcze był szczeniak to do szajki
należał.
A taki zwinny był, że lepszego do łażenia po
gzymsach i otwierania okienek nie było.
Jak go przyjmowali do bandy, to się wdrapał po
rynnie na trzecie piętro i dojście do mieszkania im zrobił!
Ta ichnia szajka to byli honorowe chłopaki.
Kodeks taki mieli.
Biednych nie ruszali. Tylko bogatych.
I nie robili różnicy czy polskie, czy żydowskie
mieszkanie.
Nie. Tylko tych bogatych co mieszkali wśród
Polaków.
Jak za dużo tego żydostwa, to był kłopot, bo
nawet taki urwis od pejsatego żydka się odznaczał. A wśród Polaków to taki skok
szedł jak z masła.
No i tych bogatych na ulicy wieczorową porą. Albo
takich co na dzianych wyglądali.
Szczeniaków mieli, co przed restauracjami
filowali.
Jak jakiś jegomość podpity po ciemku się
telepał, to w kwadrans mieli wiadomość i go uwalniali od zbędnego dobytku.
Ale żadnej mokrej roboty. Bo człowiek rzecz święta
była.
Trochę to się zmieniło za okupacji. Dziadek
opowiadał, że warunki się zmieniły.
Te żydowskie mieszkania, co oni mieli na oku, to
były oszabrowane.
A jak się Polacy wprowadzili, to już nie było co
zwędzić.
No to oni się spiknęli z jednym mundurowym.
I na żydków filowali. Tych co z getta
wychodzili.
I nie przy samym getcie, ale tam, gdzie oni szli
i jakieś interesy robili.
Ten granatowy to był łebski. I taki swój.
A zaczęło się, że jednego z bandy złapał.
Akurat Szmaja, co niby był szefem bandy, był w
pobliżu.
A Szmaja to miał wygląd. I gadkę tez miał. I tak
się zgadali.
Że jak żydki kombinują poza gettem, to im się
dola też musi trafić.
Jak takiego zoczyli, to go śledzili aż miał
towar. To wtedy go obrabiali.
A jak wyglądał na silnego, czy dzianego, to
policjanta napuszczali.
To się taki wykupić musiał.
A jak nie miał przy sobie wystarczająco szmalu,
to kazali mu pisać do rodziny w getcie.
I szczeniaki smyrgały do getta, żeby liścik
dostarczyć.
A potem umówione miejsce, gdzie pieniądze dostarczą
i żydka dostaną z powrotem.
I prawie zawsze było załatwione, bo oni
umiarkowane byli.
I jak przyrzekli, że puszczą, to puszczali.
A żydki mogli dalej interesy robić, tylko za
trochę zapłaty.
Niektóre to nawet to sobie chwaliły, bo mogli
wynajmować chłopaków z bandy do pilnowania, czy jakaś chryja się nie szykuje.
Nie. Z Niemcami banda nie współpracowała. Ani z
innymi mundurowymi.
Ichni policjant wytłumaczył Szmaji, że się to
nie opłaca.
Jak żydka się odda, to koniec interesu. A tak to
go można cyckać kilka razy.
I żadnej mokrej roboty. Bo jak się rozniesie to
mogą zmienić rewir.
I dobrze to szło, chociaż było kilku takich, co
się stawiali.
Tych to się policjantem nastraszyło.
Kilka razy to on sam przyszedł i osobiście
przyłożył narwańcowi.
I wszystko szło dobrze aż się znalazł taki
jeden, co nic nie zrozumiał.
Akurat dziadek był ze Szmają. Szczeniaki dali
cynk i taki dobrze ubrany żydek zupełnie zdębiał jak go Szmaja zatrzymał.Szmaja
uprzejmie zapytał go co niesie, a Żyd mu odburknął, że nie jego sprawa.
No to trzeba mu było przyłożyć kilka razy. A ten
hardy!
Że zamelduje na komisariat! Na komisariat ty
gnojku?!
No to zadzwonili po swojego policjanta.
Policjant przyszedł. Wylegitymował. A potem
kazał ściągnąć portki. No to cię mamy!
Ale w dalszym ciągu grzecznie. Że jak się da, to
się puści. A on, że nie ma!
No to jakiś adresik? To się pośle chłopaka, to
przyniesie.
Nie. Nie ma żadnego adresu!
I nagle jak nie palnie Szmaję! Aż się wyłożył
jak długi.
A policjant za kaburę. To on policjanta w łeb i
w nogi!
Ale dziadek był na miejscu. Wyciągnął policjanta
pistolet i strzelił do skurczybyka. Pierwszy raz strzelał i trafił, chociaż
było ponad 5 metrów!
Szmaja z policjantem się podnieśli i podeszli do
tego leżącego.
Jeszcze żył, ale mu z brzucha bebechy było
widać. No to co zrobić?
Do Niemców oddać nie można, bo a nuż zacznie
śpiewać jak było.
Puścić ?
To może przeżyje i jeszcze kogoś napuści.
No to nic innego tylko dobić. I tak zrobili.
I wie Pan co? Jak go obszukali, to on miał
schowane 10 „świnek"!
Dziadek jak to opowiadał, to aż go zatykało ze
złości.
„Popatrz co za bałwan! Życiem ryzykował za te
kawałki złota!
I na dodatek z nas morderców zrobił! Szuja
jedna!”
Co? Już Pan idzie?
To dowidzenia! Ja jeszcze zostanę.
Aha! I dzięki za piwo!
Alex Wieseltier
Marzec 2019