PESACH
PESACH
"Awadim hajinu lefaru bemicrajim"
(Niewolnikami byliśmy kiedyś w Egipcie)
Znowu nadchodzi święto
Pesach.
To święto przetrwało w moim rodzinnym domu
najdłużej. I zawsze było obchodzone z zachowaniem tradycji. Łącznie z
zapraszaniem przyjaciół do wspólnego świętowania. Pamiętam ten uroczysty
nastrój i uczucie czegoś podniosłego. Tak naprawdę to nie zastanawiałem się co
to za święto. Znałem tylko Ma nisztana, te cztery pytania, których
zadawanie przejął potem młodszy brat:
"Tate, tate. Ich wil dich frejgen fire
kaszes: "
Dlaczego ta noc różni się od wszystkich innych
nocy?
Pytania pamiętam, bo to przez nie miałem
swoje 15 minut sławy. Nasza nauczycielka w hebrajskiej szkółce wybrała mnie do
zadawanie pytań na szkolnym Sederze. Przez cały następny miesiąc pokazywano
mnie palcami na Niebuszewie: "To ten od czterech pytań!". Że pani wybrała
akurat mnie, bo chodziła wtedy z moim wujem, to już całkiem inna historia.
Nie bardzo wiedziałem, co ojciec opowiadał w
czasie Sederu, bo czytał to w języku, którego nigdy się nie nauczyłem. Ale
pamiętam karpas, charoset, maror, łamanie macy, wino i "bojre pri
agufen", kielich dla proroka Eliasza, niezrozumiałą Hagadę,
utaczanie wina przy każdej pladze i śpiewanie. Dajejnu, Ki Lo Naeh i Chad
Gadja. Szczególnie to ostatnie:
"I zjawił się Najwyższy, niech będzie
błogosławiony. I zabił Anioła Śmierci, który zabił rzeźnika, który zarżnął
wolu, który wypił wodę, która zgasiła ogień, który spalił kij, który zabił psa,
który zjadł kota, który zagryzł koźlątko, które za dwa zuzy kupił ojciec mój.
Jedno koźlątko. Jedno koźlątko. Chad gadja!, chad gadja!"
To właśnie te dwa ostatnie słowa wyliśmy
radośnie z bratem.
No i końcowe "Leszana haba bijeruszalaim!" (Następnego roku w
Jerozolimie!)
Historię święta oczywiście
znam. I tą ładną oficjalną i moją własną wykładnię.
Ta oficjalna, zaczyna się od Abrahama,
pierwszego człowieka, który uwierzył w jedynego Boga. Józef, syn Jakuba
(Izraela), zrodzonego z Izaaka, syna Abrahama był głównym rządcą Faraona i
sprowadził do Egiptu ojca Jakuba, swoich braci i cały ich ród. I żyli tam oni
dostatnio i rozmnażali się. Ale po wymarciu Józefa i całego jego pokolenia
nastał w Egipcie nowy Faraon, któremu nie bardzo podobało się to rozrastające
się plemię Izraela.
Więc zamieniono Izraelitów w niewolników, a
Faraon nakazał topić każdego pierworodnego syna w izraelskich rodzinach. Na
szczęście, rodzice Mojżesza nie posłuchali rozkazu, a koszyk z płynącym rzeką
Mojżeszem znalazła córka Faraona. Mojżesz został wychowany w pałacu Faraona,
ale zajmująca się nim niania (jego własna matka) powiedziała mu o jego żydowskim
dziedzictwie. Po zabiciu Egipcjanina, który znęcał się nad izraelskim
niewolnikiem, Mojżesz uciekł do kraju Midian, gdzie został pasterzem. To
właśnie tam objawił się mu Bóg w postaci płonącego krzaka i nakazał wrócić do
Egiptu i zażądać od Faraona wolności dla plemienia Izraela, jak w tej znanej
piosence:
Idź Mojżeszu
Do egipskiej ziemi;
Rzecz staremu faraonowi:
Moich ludzi uwolnij! (Let my people go!)
Faraon nie był za bardzo skłonny do
puszczenia Izraelitów i dopiero 10 plag nasłanych przez Najwyższego na Egipt
zmusiło go do wyrażenia na to zgody.
Dużo więc Izraelici zawdzięczają Najwyższemu. I
uwolnienie z niewoli egipskiej. I zachachmęcenie bogactwa Egipcjan. I
rozdzielenie morza i przeprowadzenie ludu Izraela suchą nogą. I wtrącenie
prześladowców w odmęty. I zaspokajanie potrzeb ludu na pustyni przez 40 lat. I
obdarzenie Szabatem, I doprowadzenie do góry Synaj. I objawienie Tory. I danie
ziemi Izraela. I zbudowanie Świątyni.
Chwała Najwyższemu za to!
W mojej niekoszernej wersji znajduje się ten Mojsie
Kapojr (chłopak na opak), który pamięta kilka mniej przyjemnych historii.
Takich jak na przykład co zrobili z Józefem jego kochani braciszkowie, że ten
biedny człowiek był niewolnikiem i tylko jego tłumaczenie faraonowego snu o
siedmiu tłustych i siedmiu cherlawych krowach podniosło go do rangi głównego rządcy
w Egipcie. I o tym znanym skądinąd (Szoa?) przesadyzmie Najwyższego,
który nie karze samego Faraona, ale wszystkich Egipcjan jak popadnie. I
bajtluje umysły Egipcjan tak, że ci głupole dają na wieczne nie oddanie i złoto
i srebro. I chroni Izraelitów nie tylko rozdzielając wody, ale topiąc również
wszystkich prześladowców, (chociaż mógł się zadowolić zamknięciem wód przed ich
wejściem). I dlaczego się mamy zachłystywać boskim zaspokajaniem potrzeb na
pustyni przez 40 lat, kiedy ci biedacy tułali się tam tyle lat tylko dlatego, że
Najwyższy czekał aż wykitują wszyscy ci od Złotego Cielca?
Tak. Tak. Patrząc na losy Narodu Wybranego nie
można powiedzieć, że Najwyższy zachowuje umiar i sprawiedliwość w swoich poczynaniach.
Jak to mówią, niezbadane są Jego drogi.
No i sama postać Mojżesza. Facet się jąkał i
wszystko za niego mówił jego braciszek Aron. Flancując historię na nowoczesny
grunt można traktować Mojżesza jako takiego starożytnego Wałęsę. Gadał i robił
co mu kazali, a inni za niego myśleli. Tak jak Lechu, Mojżesz był galionem,
któremu się wydawało, że kieruje statkiem. A za sterem stał Aron. Najlepszy
dowód, że po tym wszystkim, synekury kapłańskie przypadły Aronowi i jego synom,
a potomstwo samego Mojżesza poszło w zapomnienie.
Ale to tylko gderanie starego zrzędy, który musi
zawsze kręcić nosem.
A wam wszystkim życzę "A frajlichen Pesach!"A naszym polskim przyjaciołom dodatkowo "Wesołego Alleluja!"
Alex Wieseltier
Kwiecień 2020