PARTYZANT
PARTYZANT
(wersja polska)
O co chodzi? Kto? Morris Ziegler? To ja.
Mogę spojrzeć. Tak, zgadza się. To jest ten
adres.
Że jestem za młody, żeby być Morrisem Zieglerem?
Aha! Teraz rozumiem! Pani szuka Morrisa
Zieglera, mojego dziadka! Jam mam to samo imię. A jak byłem mały to wołali na
mnie Mietek tak jak mojego dziadka. Bo jego oryginalne imię w Polsce było
Mieczysław. Powiedział mi kiedyś, że to imię było w oficjalnych papierach i że
jego koledzy szkolni nazywali go Mietek. W domu nazywano go Mendel, co było
zdrobnieniem jego żydowskiego imienia Menachem.
Dlaczego Pani chciała z nim rozmawiać? Znała go
Pani? Nie? Aha! O to chodzi!
Niestety, on zmarł kilka lat temu. Czy znam jego
historię z czasów okupacji? W pewnym sensie tak.
On nie był za bardzo rozmowny na ten temat.
Kiedyś powiedział, że lata przedwojenne i okupacja niemiecka są dla niego
zamkniętym rozdziałem życia. On zwykł mawiać: "Przeszłość jest przeszłością,
przyszłość jest przyszłością, a żyć trzeba dziś. Nie zajmuj się tym, co było
wczoraj, lub co będzie jutro. Jeżeli to robisz, to znaczy, że dzisiaj nie
żyjesz! " Nigdy nie mogłem się z nim zgodzić na ten temat. Wiedziałem, że był w
obozie koncentracyjnym, że uciekł i walczył z Niemcami jako partyzant. Był dla
mnie bohaterem. Ale jego reakcja była: "Bohater-szmochater, bzdura! Mówię ci,
że wcale nie byłem bohaterem! Jedyny powód, że żyję to to, że byłem tchórzem i
łajdakiem. Byłem nawet gotów zabić mojego najlepszego przyjaciela, jeśliby to
było konieczne dla uratowania własnego życia! Kłamałem, kradłem, uciekałem i
zabijałem. Takim byłem bohaterem! "
Nigdy nie chciał opowiadać o tamtych czasach.
Złapałem tylko trochę fragmentów jego historii. W zasadzie rozmawialiśmy o tym
tylko raz. Pamiętam to bardzo dobrze, ponieważ to, co powiedział, bardzo się
różniło od tego, co słyszałem i czytałem wcześniej na ten temat.
Nasza gmina żydowska zorganizowała projekcję
filmu dokumentalnego o braciach Bielskich, żydowskich partyzantach. Po
projekcji poleciałem podekscytowany do domu dziadków i powiedziałem mu: "Zajde
(dziadku), widziałem film o tobie!". Spojrzał na mnie i zapytał: "Gdzie? W jaki
sposób?" "Widziałem film o braciach Bielskich! Byli partyzantami jak ty!" "I co
z tego?" zapytał dziadek i wzruszył ramionami. Trochę się na niego wściekłem.
"Dlaczego jesteś taki negatywny? Dlaczego zawsze chcesz pomniejszyć lub
zbagatelizować co wtedy robiłeś i co wtedy przeżyłeś? Przecież mogę sobie
wyobrazić ciebie w lesie, walczącego z Niemcami! Za wolność! Za godność! Za
człowieczeństwo! Z jednej strony humanizm i wysokie standardy etyczne. Z
drugiej strony nazistowskie zbiry! Sprawiedliwość wygrała! Złoczyńcy pokonani
przez bohaterów! To mogłaby być podnosząca na duchu historia! Co byłoby w tym
złego?"
Dziadek powiedział: "Nie chciałem tego robić,
ale mnie zmuszasz. Więc słuchaj uważnie, bo to twoja jedyna szansa to usłyszeć.
Ja osobiście nie mam potrzeby rozpamiętywania ani mówienia o tym. Dlaczego? Dam
ci kilka przykładów. Czy wiesz, jak ja i inni więźniowie zachowywali się w
obozie koncentracyjnym? Jak zwierzęta. Tylko instynkt samozachowawczy. Myśl
tylko o sobie samym. Miej innych gdzieś. Żadnej litości. Byli tam na przykład
więźniowie, młodzi mężczyźni, którzy byli wykorzystywani przez jednego z
esesmańskich strażników jako niewolnicy seksualni. Żaden z nich nie był gejem,
ale to temu esesmanowi nie przeszkadzało. Myślisz może, że litowaliśmy się nad
nimi? Nie! Myśmy im zazdrościli, bo oni dostawali dodatkowe jedzenie i byli
zwolnieni od pracy! Drugi przykład. Pewnego razu ktoś ukradł paczkę papierosów
strażnikowi. Zapowiedziano nam, że cały barak będzie stal na placu apelowym tak
długo, aż nie znajdą winnego. I kto zakapował winnego? Tak! Twój dziadek! Bo
nie chciałem stać całą noc na mrozie i być narażony na bicie pejczem. A po
drugie to on nie chciał się ze mną podzielić tymi papierosami! Więc nie wychodź
mi tu z pierdami o godności lub wysokim etycznym standardzie!
Myślisz, że w lesie było lepiej? Tam byłem
niedoświadczonym miastowym bałwanem, który nie miał zielonego pojęcia o życiu i
przeżyciu w lesie. Przez cały pierwszy rok pobytu nie mogłem spać po nocach, bo
przerażał mnie każdy dźwięk dochodzący z lasu. Może to obława niemiecka? A może
ktoś podłożył ogień? Warunki pobytu były w pewnym sensie bardziej prymitywne
niż w obozie koncentracyjnym! Oczywiście dowództwo miało lepsze warunki. Nawet
gorącą kąpiel. Ale zwykły partyzant był brudnym i od czasu do czasu głodnym
stworzeniem.
Nasz pierwszy priorytet to nie była walka z Niemcami, ale pozostanie przy
życiu. I robiliśmy wszystko, by to życie zachować. Czy masz pojęcie, skąd się
brała żywność w naszym obozie? Bo na pewno nie ze sklepu spożywczego. O nie!
Czy myślisz, że chłopi we wsiach byli szczęśliwi, widząc jak zabieramy część
ich plonów i bydło? Zwłaszcza, że nasza grupa partyzancka nie była w tych lasach
jedyną, która rekwirowała żywność. Część chłopów próbowała ukryć swoje zapasy i
bydło. Niektórzy wioski próbowały zorganizować samoobronę, aby zapobiec naszych
rajdom rekwizycyjnym. Nasz mały oddział nie miał szans przeciwko silnej
samoobronie, ale małe wioski, ze słabą samoobroną, ryzykowały odwet i represje.
Sam brałem udział w kilku takich ekspedycjach karnych, kiedy nasz oddział
został włączony i podporządkowany większej jednostce partyzanckiej pod
rosyjskim dowództwem. Przez jakiś czas miałem romans z dziewczyną w jednej z
tych wiosek, ale nie zrobiłem nic, kiedy nasz rosyjski dowódca postanowił
ukarać tę wioskę i spalić kilka chałup.
Mieliśmy również problemy z innymi oddziałami partyzanckimi. I tymi z
miejscowych chłopów i tymi z AK. Nieoczekiwane spotkania w wioskach lub w lesie
były bardzo niebezpieczne. Strzelaniny zdarzały się dość często. Pewnego razu o
mało nie zostałem zabity, kiedy spotkałem w lesie uzbrojonego partyzanta z
akowskiej grupy. Miałem szczęście, że jego pierwszy strzał był niecelny, a jego
karabin się zaciął. Mogłem go zastrzelić, ale taki byłem przerażony, że
uciekłem. Nasza walka z Niemcami była ograniczona do zasadzek, gdzie mogliśmy
zabić kilku żandarmów. Złapaliśmy i zabiliśmy kilku niemieckich kolaborantów.
Ale nigdy nie walczyliśmy przeciwko regularnym niemieckim oddziałom. Oni byli
dla nas zbyt dobrze uzbrojeni i za silni. Za każdym razem, gdy takie oddziały podchodziły
zbyt blisko nas, spieprzaliśmy aż kurz leciał! Pozostałe grupy partyzanckie
robiły to samo.
Mówisz humanitaryzm. Ja ci mogę opowiedzieć,
jakimi byliśmy humanistami. To było w 1944 roku. Front był już bardzo blisko
nas. Można było słyszeć odgłosy rosyjskich Katiusz. Tego dnia nocna warta
składała się z młodej dziewczyny i chłopaka. I ta durna para, zamiast stać na
straży, znalazła sobie cichy zakątek i zaczęła się kochać. A podczas ich
stosunku seksualnego do naszego obozu wszedł niemiecki żołnierz! Na szczęście
tylko po to, by się poddać! Jak ukarano tę dwójkę? Ponieważ było to poważne
naruszenie obowiązujących w czasie wojny przepisów wojskowych, po prostu ich
rozstrzelano!
Kilka dni później wysłano mnie z rozkazami do
jednej z naszych placówek. W drodze powrotnej poszedłem na skróty najbliższą
wąską drogą. Zmierzchało. Nagle usłyszałem hałas silnika dobiegający z
najbliższego zakrętu. Nie miałem się gdzie schować, więc spróbowałem się ukryć
w przydrożnym rowie, pod leżącymi tam liśćmi. Nie było czasu, żeby to
zrobić dokładnie, bo już widziałem reflektory nadjeżdżającego pojazdu. Ten
cholerny samochód zatrzymał się tuż przy miejscu, gdzie leżałem i z samochodu
wyskoczył niemiecki żołnierz. Podszedł do rowu i stał jakiś metr od mojej
głowy. Widziałem go dobrze, bo moje lewe oko nie było przysłonięte liśćmi.
Bałem się, że on mnie też widzi, bo stał tam dość długo. Nagle poczułam ciepło
i wilgoć na policzku i w ustach. On na mnie sikał! Nie mogłem oddychać. Byłem
przekonany, że mnie widzi i sika na mnie, żeby mnie jeszcze bardziej poniżyć.
Ale on skończył sikać, poszedł z powrotem do samochodu i pojechali!. Myślisz,
że byłem na niego zły? Nie! Byłem szczęśliwy, że żyję!
I o to właśnie chodziło! Nie o walkę z Niemcami. Nie o wyzwolenie kraju.
Nie! Chodziło po prostu o przeżycie!
I tak samo mieli wszyscy inni w tym lesie. Żydzi, Polacy, Rosjanie i kto tam
jeszcze był. Polacy i Rosjanie mogli później dołożyć do swojego ukrywania się w
lesie powody ideologiczne. Polacy mogli mówić, że walczyli o wyzwolenie swojego
narodu spod okupacji i niepodległą Polskę. My, Żydzi, walczyliśmy jedynie o
nasze przetrwanie. To prawda, że część moich żydowskich partyzantów zaprzęgła
się w działania nowego reżimu. Bo chcieli budować nową i sprawiedliwą Polskę, w
której wszyscy obywatele byliby równi, bez względu na narodowość, wiarę i czy
inne różnice. Ja mojej przyszłości w Polsce nie widziałem. Nie miałem już
rodziny i nie miałem do czego wrócić.
Babcia? To prawda, że poznaliśmy się w Polsce, pobraliśmy się i razem
pojechaliśmy do Ameryki. Oczywiście, że ją kocham. Ale kiedy spotkaliśmy się
pierwszy raz, to jedyne co nas łączyło, było to, czego nie mieliśmy. Rodziców, dziadków,
ciotek, wujków i rodzeństwa. Wszyscy zginęli. Niemcy zniszczyli cmentarze
żydowskie i w moim i w jej mieście. Macewy, które nie zostały zniszczone,
zabrano na cele budowlane. Powojenna Polska była dla mnie cmentarzem milionów
polskich Żydów. Cmentarzem bez grobów i nagrobków. Tylko leżące wolno szczątki
trupów, kości i popioły spalonych lub zastrzelonych ludzi. Niepochowane i
nieopłakane, bo łez wtedy też brakowało. Niemcy zrobili swoje.
Ja postanowiłem opuścić ten kraj i obiecałem sobie zapomnieć o przeszłości i
nigdy do niej nie wracać. To jest pierwszy i ostatni raz, kiedy łamię to
postanowienie. Więc skończ już z tym gadaniem o partyzantce, bohaterach i
reszcie tych bzdur!".
Od tego czasu nigdy o tym nie rozmawialiśmy.
Alex Wieseltier
Kwiecień 2020