Palestyna, Palestyna...

2024-06-30

Palestyna, Palestyna…
Henryk Grynberg "Monolog polsko-żydowski"

Można śmiało powiedzieć, że gdyby nie Żydzi, nie byłoby problemu palestyńskiego, ani Palestyńczyków, ani Palestyny. Piachy, kamienie i bagna zostałyby rozszarpane przez Egipt, Syrię (która połknęłaby Liban) oraz Irak (który połknąłby Jordanię), i nikt by się tym nie przejmował, włącznie z Arabami z Zachodniego Brzegu i Gazy, którzy byliby – jak przed Mandatem Brytyjskim – Syryjczykami, Egipcjanami, Beduinami. Zamiast zabijać Żydów zabijaliby – z dużo większym powodzeniem – jedni drugich. Zamiast sporadycznych, nerwowych ataków i odwetów media miałyby regularne, nieskrępowane rzezie ludności cywilnej, jak w Algierii (gdzie co miesiąc ginie tysiąc osób), Sudanie (gdzie ginie 100 tysięcy rocznie) czy w Kurdystanie, Kaszmirze i Afganistanie (przed amerykańską interwencją). Otwarte wojny wybuchałyby nie co dziesięć lat, tylko co rok, w coraz to innej konfiguracji, a cena nafty szybowałaby na wysokości płomieni z pól naftowych. Tak, tak, Izrael w nieustającym konflikcie z Arabami jest jedynym skutecznym moderatorem i stabilizatorem na tym dzikim, zapalnym zadupiu, jedyną gaśnicą. O czym dobrze wie Ameryka, kiedy opowiada się po jego stronie. Nieprawda, że chodzi o "okupację" i granice sprzed 1967. Już w marcu 1920 w osiedlu Tel Chaj (przy granicy libańskiej) zginęło 8 Ży­dów; w maju 1921 w Ja­fie i Petach-Ti­kwie 47, a 146 zostało rannych; w sierpniu 1929 w Jerozolimie, Hebronie i Safedzie 133, a 339 zostało rannych, w kwietniu 1936 zginęło 18 w Jaffie, a w ciągu następnych sześciu miesięcy 80 w innych częściach kraju. Zabijano ludzi na ulicach i drogach jak dziś, tylko na ówczesną skalę. Rabowano żydowskie mieszkania, warsztaty i sklepy, burzono synagogi i palono zwoje Tory jak w Europie. W Palestynie Żydzi nie byli jednak tak bezbronni jak w Europie, więc Arabowie płacili za to cenę, którą dziś by na­zwano "proporcjonalną": w maju 1921 zgi­nęło 48, a 73 zostało rannych; w sierpniu 1929 zginęło 116, a 232 zostało rannych, choć głównie z rąk brytyjskiej policji (chiefly from police action), jak podkreśliła brytyjska Commission of Inquiry. Do stłumienia pierwszej arabskiej intifady (tak to wówczas nazwano) w latach 1936–1939 Brytyjczycy użyli wojska, tankietek i samolotów. Kolejne komisje jednoznacznie orzekały, że podstawową przyczyną (fundamental cause) zajść była animozja rasowa Arabów (racial animosity on the part of the Arabs) i że to oni byli napastnikami (the racial strife was begun by Arabs). Po podziale Palestyny, którego Arabowie nie uznali, i krwawej wojnie 1948, którą wywołali, większość ułamka Palestyny przeznaczonego na jeszcze jedno państwo arabskie znalazła się po stronie Egiptu i Jordanii, której dodatkowo udało się zagarnąć starą część Jerozolimy, przewidzianej przez ONZ jako miasto międzynarodowe. Przez długie, kręte granice, skąd blisko było do niemal każdego żydowskiego domu, przenikali zabójcy zwani z tego powodu infiltrantami i samobójcy zwani już wtedy fedainami. Z wysokości Golanu syryjskie armaty i czołgi strzelały do rybaków na Jeziorze Galilejskim i rolników na polach. Nieustannie ginęli izraelscy żołnierze na granicach i mieszkańcy przygranicznych osiedli. Rolnicy pracowali na polach w nocy, z bronią. Bez uzbrojonej eskorty nie można było pojechać do Ejlatu, a nawet nad Morze Martwe. Na starą Jerozolimę patrzyło się z dachów, ukradkiem, bo po tamtej stronie czekali na okazję dobrze wyćwiczeni przez Brytyjczyków strzelcy Legionu Arabskiego. Izraelscy komandosi i ochotnicy z pogranicznych kibuców wypadali na terytorium wroga i niszczyli bazy terrorystów. W latach 1951–1956 było trzy tysiące napadów terrorystycznych i starć. Zginęło w nich 400 Izraelczyków, a 900 odniosło rany. Prasa zamieszczała tylko drobne notatki, telewizji jeszcze nie było. Niedawno zapytano przywódcę największej organizacji terrorystycznej, czy się zgodzi na pokój, kiedy Izrael wycofa się za granice sprzed 1967. "O tym porozmawiamy później", odpowiedział. Sporo się jednak zmieniło od czasu Mandatu Brytyjskiego. Arabowie nie są już rasistami. Nawet kiedy otwarcie nawołują do zabijania Żydów. Nie Izraelczyków, nie "syjonistów" – wszystkich. Nie tylko w Izraelu czy Palestynie – wszędzie. Natomiast rasizmem stało się wszystko, co robią Żydzi. Nawet mur, którym chcą się zasłonić przed barbarzyńcami jak ongiś Chińczycy. W 30 lat po Holokauście narody zjednoczone pod przewodnictwem byłego hitlerowca nazwały rasizmem żydowski ruch narodowowyzwoleńczy, pierwszy od upadku Betaru. W 50 lat po Holokauście światowa konferencja przeciwko rasizmowi okazała się światową hecą przeciwko Żydom. I raz jeszcze się okazało, kim i czym jest większość na tym świecie. Izrael stał się brzydkim słowem, jak dawniej Żyd. Jedyna oaza demokracji i cywilizacji, jaka jest i jakiej w ogóle się można spodziewać na arabskiej pustyni. Wysepka na morzu nienawiści, gdzie pół miliona ofiar rasizmu uniknęło największego w dziejach mordu rasistowskiego, gdzie schroniła się większość ocalałych i gdzie wciąż uchodźcy znajdują schronienie od antysemitów. Azyl, dzięki któremu mamy jeszcze odwagę być Żydami. Najlepsze, co nam się zdarzyło w ciągu ostatnich dwóch tysięcy lat. Cud, który naprawdę się zdarzył. Holokaust wykazał, że Tora nie jest wystarczającą osłoną, ale jak długo może bronić się świecka twierdza? Przed barbarzyńcami nienawidzącymi przykazań i świadków, którzy tyle razy widzieli ich na gorącym uczynku. Przed pogromem, który się nigdy nie kończy. Przed mediami, które są groźniejsze od ambon. (...) Arabskie ofiary należą do głównych wiadomości, a żydowskie do dalszych, jeśli nie żadnych. O arabskich się donosi od razu, a z żydowskimi się czeka na reakcję Izraela, ażeby pokazać nowe arabskie ofiary, a wspominając o krwawych skutkach wcześniejszego arabskiego ataku, stwierdzić, że reakcja była "nieproporcjonalna". Można dojść do przekonania, że bez izraelskich kontrakcji o zabitych Żydach wcale by nie donoszono – jak pod­czas Holokaustu. Izraelczycy powinni używać proc, noży, butelek z benzyną i osobistych ładunków wybuchowych i za każdego Izraelczyka powinien zginąć tylko jeden Arab, aż do ostatniego Żyda w Palestynie, i w ten sposób problem zostanie rozwiązany. Jeszcze od nikogo w historii nie wymagano "propor­cjonalnych" strat. Nawet od Amerykanów w Zatoce Perskiej, na Bałkanach i Afganistanie, choć też nie są ulubieńcami mediów. A już w ogóle niczego się nie wymaga od Arabów. Na­wet kiedy radośnie mordują przechodniów na ulicach, biesiadników przy świątecznych stołach, studentów w kafeteriach, a schwytanych Izraelczyków żywcem rozszarpują. (...) Kłamstwo medialne jest mozaiką drobnych półprawd, wypaczeń i niedopowiedzeń powielanych codziennie i wszędzie. Sporne tereny są zawsze "arabskie", włącznie z "arabską wschod­nią Jerozolimą". To całkiem normalne, że Arabowie mieszkają w całej Palestynie, włącznie z Hajfą, Safedem i Jaffą, a Żydom nie wolno ani w Hebronie, ani w Betlejem, ani nawet w żydowskim od wieków kwartale starej Jerozolimy, gdzie Jordańczycy dokonali czystki etnicznej w 1948 roku. Normalne jest również, że Arabowie studiują na izraelskich wyższych uczelniach i leczą się w izraelskich szpitalach, a Żydom nie wolno nawet się pokazać poza granicami ich getta. Którego nie wolno im również izolować żadnym kordonem ani murem, bo musi być łatwo dostępne dla Arabów, którzy tam pracują, i muszą mieć zapewnioną tę pracę, bo inaczej grozi im głód. Że w tym nie ma logiki? Bo w stosunku do Żydów żadna logika nie obowiązuje (nigdy nie obowiązywała). Nie protestuje się, kiedy Żydzi giną (nigdy nie protestowano), tylko kiedy zwyciężają. Żydom nie wolno zwyciężać. Nie wolno im "poniżać" Arabów. Ciekawe, kto by protestował, gdyby zwyciężali Arabowie? I można sobie wyobrazić "poniżenie", jakie czekałoby Żydów – nie tylko w Palestynie. W nienawiści i fanatyzmie nie ma logiki, toteż nie ma (i nie może być) logicznego rozwiązania. Kłamie się z premedytacją, bo Żydów jest za mało, żeby odeprzeć tyle kłamstw. Nie nadążymy, nie przekrzyczymy. Holokaust nauczył nas liczyć tylko na siebie, czuwać, bronić się, kontrować, uprzedzać ataki, nie pozwalać zepchnąć się do defensywy, nie ustępować. Nie można nas już więcej oszukać i zaprowadzić do rzeźni, ale można – jak dawniej – zakrzyczeć na śmierć. Ta wojna trwa już tysiące lat i wciąż przewagę mają Fili­styni. Wygnali Żydów z Palestyny, potem do Palestyny, a teraz znowu chcą wygnać z Palestyny: "wynocha!". Zmieniło się tylko to, że nie mamy już gdzie się cofać, że bez tej twierdzy już nie przetrwamy. A jak wyglądałby świat bez Żydów – o małośmy się nie przekonali. Filistynom jednak jak zwykle brak wyobraźni. Nie zdają sobie sprawy, że – przy dzisiejszych środkach w łapach człekokształtnych – bez żydowskiego katalizatora, moderatora, stabilizatora, systemu ostrzegawczego i środka łagodzącego nie przetrwa również ten zglobalizowany, coraz mniejszy świat. Antyżydzi, którzy już nieraz pokazali, jak dalece są samo destrukcyjni, po­winni ostrożniej marzyć. "Izrael sprzeciwia się opinii świata!", krzyczą.
Nie porzucajmy na­dziei, że nigdy nie przestanie.

Alex Wieseltier - Uredte tanker
Alle rettigheder forbeholdes 2019
Drevet af Webnode Cookies
Lav din egen hjemmeside gratis! Dette websted blev lavet med Webnode. Opret dit eget gratis i dag! Kom i gang