OCALONY
SURVIVOR (OCALONY)
(wersja
polska)
W porządku! To nie problem. Ja nie umiem mówić po polsku,
ale w dalszym ciągu rozumiem.
To tak jak jazdą na rowerze. Chociaż nie ma się
wprawy, to nadal można jeździć.
Więc Pani może mówić po polsku, a ja odpowiem po
angielsku.
Pani wie. W moim domu mówiło się w jidysz.
Ale w kamienicy były polskie dzieci, więc
musiałem nauczyć się mówić po polsku.
Mój ojciec, ze względu na swój biznes i mnóstwo
kontaktów z Polakami, był biegły i w mowie i w piśmie.
Nie. Ja w tym czasie właśnie poszedłem do
Chederu1), więc nigdy nie nauczyłem się ani pisać, ani czytać po
polsku.
Moje zachowanie? Być uprzejmym dla płci przeciwnej?
Z tym właśnie mój ojciec robił sobie żarty. Że to jedyna dobra rzecz, jaka mi
pozostała z dzieciństwa w Polsce.
On mawiał, że uprzejmość wobec kobiet była cechą
polskiego mężczyzny. Nie wszędzie, ale w wyższych sferach i inteligencji.
Ma Pani rację. W dawnych czasach to było coś, co
się po prostu robiło. Teraz to się traktuje jako coś niezwykłego. Dzisiaj,
jeśli ktoś zaczyna robić różnicę między mężczyzną a kobietą, to może ryzykować
oskarżenie o bycie męskim szowinistą lub jeszcze gorzej!
Ale wracając do tematu. Kto Pani o mnie
powiedział?
W porządku. Nieważne. To prawda. Ja pochodzę z
Polski.
I jestem jednym z tych ocalonych Żydów.
I prawdą jest, że zostaliśmy uratowani przez
Polaków.
Dlaczego nigdy o tym nie mówiliśmy?
To jest dobre pytanie. I zarazem bardzo
niedobre.
Czy ja pamiętam ten czas? Mój Boże! Jeszcze do
dzisiaj miewam koszmary!
Czy Pani mi uwierzy, że nigdy nie rozmawiałem o
tym ani z moim ojcem, ani moją matką?!
Jak to mogło się to stać, że nigdy nie mówiliśmy
o tych prawie trzech latach naszego życia?!
To trudno wytłumaczyć, więc opowiem Pani, jak to
było.
Dawniej to byłoby niemożliwe, ale teraz, po tylu
latach, jest trochę łatwiej.
Jak to się mówi, czas leczy wszystkie rany, ale
blizny pozostają na zawsze.
Szczerze mówiąc, nie wiem, od czego zacząć.
Nigdy wcześniej tego nie próbowałem.
Chociaż to siedzi głęboko we mnie i fizycznie i psychicznie.
Ale spróbujmy od początku.
Mój ojciec miał polskiego znajomego. Nazywał się
on Antoni Zmyk lub Smyk.
Nie pamiętam dokładnie, bo mój ojciec nazywał go
zawsze Antek.
Oni się poznali, jak mój ojciec jako mały
chłopiec był na wakacjach w pobliżu tej wsi, gdzie Antek mieszkał i jakoś się
zaprzyjaźnili. Kiedy mój ojciec zaczął pracować jako praktykant w interesie
swojego wuja, to pomógł Antkowi też dostać tam pracę.
Antek był młodszym synem w chłopskiej rodzinie i
ponieważ nie mógł liczyć na żadne dziedzictwo, postanowił szukać szczęścia w
najbliższym miasteczku. Więc był bardzo wdzięczny mojemu ojcu za możliwość
pracy zarobkowej, jakakolwiek ta praca była.
Ale los chciał, że jego starszy brat zginał i
ojciec Antka wezwał go do powrotu do wioski i do zajęcia się gospodarstwem.
Antek nigdy nie zapomniał tego, co zrobił dla niego mój ojciec. W międzyczasie
oni obydwaj się pożenili i kontakt stał się rzadszy, ale w dalszym ciągu był.
Ojciec Antka zmarł i Antek przejął gospodarstwo. Antek odwiedzał mojego ojca za
każdym razem, kiedy był w mieście. Zawsze ze świeżymi produktami ze swojego
gospodarstwa.
A potem przyszli Niemcy.
Tego czasu nie pamiętam zbyt dobrze. Ale
pamiętam, że Żydzi byli całkowicie zdezorientowani. Dostaliśmy rozkaz
opuszczenia domów i przeniesienia się do specjalnego miejsca dla Żydów. Przez
jakiś czas próbowaliśmy dostosować nasze życie do warunków getta. A potem
ojciec podjął decyzję o ucieczce.
Udało mu się jakoś skontaktować z Antkiem i
uzgodnili, że Antek ukryje naszą rodzinę w swojej zagrodzie. Oni dyskutowali
ten temat bardzo długo. Ojciec powiedział, że chce mieć pewność, że wszystkie
problemy i praktyczne rzeczy zostaną ustalone przed ucieczką z getta.
W tym czasie nie mogłem zrozumieć, o co mu
chodzi. Myślałem, że to tylko kwestia ucieczki z getta. Ale teraz rozumiem, że
mój ojciec był o wiele mądrzejszy. Przeniesienie się z getta do zagrody Antka było
dopiero początkiem naszych problemów. Co z kryjówką? Jak długo trzeba będzie
się ukrywać? Uzgodnienie warunków rekompensaty za ukrywanie i związane z tym
nieprzyjemności. Codzienne zaopatrzenie w żywność i zapłata za nią. I wiele
innych spraw.
Oczywiście, że nie wszystko zostało omówione i
uzgodnione do końca. Może dlatego, że mój ojciec, pomimo całej swojej mądrości,
nie miał pojęcia jakie problemy może przynieść tak długie przebywanie w
ukryciu. Antek nie mógł wnieść zbyt wiele w tej sprawie, ale był gotów zrobić
wszystko co trzeba.
Wreszcie nadszedł ten dzień. Antek podjechał pod
wejście do getta w nocy. Ojciec przekupił strażnika i my mieliśmy możliwość
ucieczki z getta. Przybyliśmy do zagrody Antka tej samej nocy i zostaliśmy
umieszczeni w czymś w rodzaju piwnicy, tuż pod kuchnią.
Dom Antka nie był duży. Składał się w zasadzie z
jednej dużej izby, która była jednocześnie salonem, kuchnią, jadalnią, sypialnią
i wszystkim innym.
Nasza kryjówka była znacznie mniejsza.
Pierwotnie była to spiżarnia, umieszczona pod kuchnią, do której można było wejść,
otwierając drewnianą klapę i schodząc w dół po umocowanej tam drabinie.
Na szczęście, w izbie znajdowała się również
nowa spiżarnia, więc ten schowek był całkowicie pusty i czekał na nas.
Ojciec i Antek dyskutowali inne możliwości
ukrycia, ale według Antka chlew i obora były zbyt narażone na niepożądane oczy
obcych. Weszliśmy więc do tego obskurnego ciemnego pomieszczenia, gdzie
spędziliśmy prawie trzy lata.
Co więcej? Nie mogę powiedzieć. Nawet teraz nie
wiem jak to zrobić.
Jak można opisać siedzenie godzinami w ponurym ciemnym
pomieszczeniu?
W jaki sposób można opisać uczucia, kiedy nie
dostaje się pozwolenia na wyjście do znajdującego się na zewnątrz wychodka,
ponieważ niebezpieczeństwo, że ktoś obcy to zobaczy, jest zbyt duże?
I jak można opisać przyzwyczajanie się do
cuchnącej beczki, do której trzeba było się załatwiać na oczach innych członków
rodziny?
Jak można opisać całkowity zakaz wychodzenia z
kryjówki, który nastąpił po około roku ukrywania się?
Jak można opisać przymuszone milczenie w tym
schowku, ponieważ nigdy nie wiadomo, czy w izbie na górze jest ktoś, kto może
się zainteresować się tym, co się dzieje pod podłogą?
Jak można opisać podsłuchiwanie, o czym mówią
ludzie w izbie?
Jak można przełknąć okruchy opowiadań o jakichś
Żydach, których żandarmi złapali i zastrzelili na miejscu? Albo opowieści o
rodzinie chłopskiej, gdzie wszystkich rozstrzelano, ponieważ jeden Żyd ukrył
się w ich stodole i słuchanie dyskusji Antka i jego żony o niebezpieczeństwie,
jakie stanowi dla nich ukrywanie nas?
Jak można opisać kłótnie między moim ojcem i
Antkiem, który chciał, żebyśmy sobie poszli i mojego ojca grożącego Antkowi, że
w tym przypadku wyda go Niemcom za ukrywanie nas?
Jak można opisać okres, w którym Antek drastycznie
zmniejszył racje żywności, której i tak nigdy nie było za dużo?
Jak można opisać naszą sytuację, kiedy Antek w
pewnym momencie przestał dawać nam jedzenie, ponieważ nie chcieliśmy sobie
pójść?
Jak można opisać nasze uczucia, gdy słuchaliśmy,
jak żona Antka mówi Antkowi, żeby nas wszystkich pozabijał, to się problem dla nich
rozwiąże?
A co z tym wieczorem, kiedy Antek przyszedł zapity
do domu i otwierając klapę, spadł z drabiny trzymając nóż kuchenny w ręku?
Jak można opisać ten następny okres, kiedy nie
mieliśmy pozwolenia na opróżnienie tej śmierdzącej beczki z fekaliami i
dostawaliśmy tak mało jedzenia i wody, że byliśmy bardziej martwi niż żywi?
Jak można opisać dzień wyzwolenia, kiedy Antek
powiedział nam, abyśmy zapomnieli o wszystkim i nigdy nikomu nie powiedzieli,
że nas ukrywał, bo on przecież musi w dalszym ciągu żyć w tej wiosce?
Jak można opisać powrót do naszego miasta, tylko
po to, aby zobaczyć, że nasz dom nie jest już naszym domem, a wszystko, co
mieliśmy, też nie jest nasze?
Jak opuściliśmy Polskę?
Byliśmy tam jeszcze przez jakiś czas. Jeden z
krewnych ojca, kapitan Wojska Polskiego, powiedział nam, że czeka nas
przyszłość na ziemi odebranej Niemcom, zwanej Ziemie Odzyskane. Powiedział nam
również, że nowa Polska będzie krajem sprawiedliwym, w którym wszyscy obywatele
będą równi, bez względu na narodowość, kolor skóry lub zapatrywania.
I wtedy przyszedł pogrom kielecki i koniec wszelkiej nadziei na życie w Polsce.
Antek? Nie. Ojciec nigdy się z nim nie
skontaktował.
Nie. Nigdy nie podaliśmy jego nazwiska do Yad
Vashem.
Mój ojciec nigdy nie chciał o tym mówić. Ja też
nie.
Antek i jego żona prawdopodobnie już nie żyją. A
dzieci żadnych nie mieli.
Przynajmniej wtedy, kiedy tam byliśmy.
Było. Przeszło. I niech tak zostanie ...
- Cheder - żydowska szkoła elementarna, gdzie uczono podstaw judaizmu i hebrajskiego języka
Alex Wieseltier
Maj 2019