NINKA
NINKA
Czy
kiedykolwiek patrząc na kogoś w swoim wieku pomyśleliście: "Ja chyba tak staro
nie mogę wyglądać!"
Mnie to się zdarzyło jakieś dziesięć lat temu podczas mojej wizyty w Polsce.
Tym razem, oprócz obowiązkowej wizyty na cmentarzu i odwiedzin u starych
przyjaciół, postanowiłem sobie zrobić wycieczkę po Szczecinie. Niby znam to
miasto jak starą kieszeń, bo tu się wychowałem. Tu chodziłem do szkoły i tu
skończyłem studia. Ale Szczecin się zmienia. Domy nabrały kolorów. Obok mojej
dawnej ulicy deptak z ławkami i miejscami, gdzie można zaspokoić swój głód i
pragnienie. To w dalszym ciągu moje miasto. Chociaż nazwy ulic brzmią czasami
nie tak, jak za moich czasów.
Więc poszedłem w cug. Z Bramy Portowej widok na dawną Wielką z Katedrą. Plac Żołnierza
z istniejącym jeszcze wtedy pomnikiem wdzięczności dla wyzwolicielki Szczecina,
Armii Radzieckiej. Wygląda na to, że patrzenie na pięcioramienną gwiazdę i sylwetki radzieckiego
żołnierza ramię w ramie z polskim żołnierzem
było dla obecnych przedstawicieli władzy za dużo. Więc oprócz cmentarnego Pomnika
Braterstwa Broni, lub jak to się popularnie nazywa Pomnika Kombatantów, śladu po
Wańkach, co oddali swoje życie, aby wyzwolić te tereny, nie ma.
No ale dalej z wycieczką. Brama Królewska i Kościół Piotra i Pawła obok którego
często przechodziłem idąc do mojej budy na Małopolskiej. No i budynek mojej
starej szkoły. Szkoła została przeniesiona, ale budynek w dalszym ciągu stoi. Pełno
wspomnień. Orkiestra pana Gabrysiewicza, batalie koszykówki z sąsiadującym "Pobożniakiem",
kochana pani Mielczarek, dzięki której mój polski będzie siedział we mnie na
zawsze, biolog Przestalski z "jamą gębową", pani Sztorc ze swoim akcentowaniem "ę" i "ą", jednoręki
historyk, pan Imialek, i wszystkie koleżanki i koledzy szkolni, których imion już
prawie nie pamiętam. Od szkoły widać Basztę, na której gruzach odbywały
się za mojego pobytu w podstawówce batalie na kamienie i gdzie mnie i Saszkę złapał nauczyciel na
paleniu papierosów.
No i Zamek. Też trochę wspomnień. Ale
kelnerka poderwana w "Zamkowej" to już zapomniana historia. Postanowiłem go
znowu odwiedzić. I miałem szczęście. Na tablicy informacyjnej ogłoszenie, że Towarzystwo Przyjaciół
Szczecina organizuje zwiedzanie Zamku z przewodnikiem. I że to zwiedzanie
zacznie się za niecałe pół godziny! Popatrzyłem na nazwisko przewodniczki i zdębiałem.
Czy to możliwe, żeby to była TA Ninka? Ninka, z którą w drugiej klasie mieliśmy
"szczęście" być na czele szkolnej kolumny pierwszomajowej? Ninka, w której się potajemnie
podkochiwałem? Ninka, dziewczyna, u której pierwszy raz poczułem dziewczęce piersi?
Cały w skowronkach oczekiwałem rozpoczęcia zwiedzania. Jednak zobaczywszy
przewodniczkę, szybko odrzuciłem tę myśl. Ta siwa, korpulentna
kobieta, z bardzo pomarszczoną twarzą, wyglądała za staro, żeby być moją koleżanką
szkolną.
Jednak po skończonym oprowadzaniu nie wytrzymałem i zapytałem ją, czy chodziła do szkoły
na Małopolskiej.
"Tak! Ja chodziłam do Asnyka, ale dla mnie to była zawsze TPD1!", odpowiedziała
z dumą w glosie.
"Kiedy Pani ukończyła szkole?", zapytałem.
A ona na to: "W 1959. Dlaczego się Pan pyta?"
"Byłaś w mojej klasie!", wykrzyknąłem.
Ona przyjrzała mi się bardzo uważnie. A potem, ten brzydki, stary, siwy,
pomarszczony, gruby babsztyl zapytał: "A czego Pan uczył?"
Alex
Wieseltier
Sierpień 2021