Nieunikniona konieczność
Nieunikniona
konieczność wyciągnięcia wniosków na temat palestyńskiego społeczeństwa
arabskiego
Jonathan S.
Tobin, 20,02,25, JSN
Unikanie
uogólnień na temat grup ludzi jest prawie zawsze rozsądne. Robiąc tak, unikamy
pułapek, które mogą prowadzić do uprzedzeń sprawiających, że zapominamy, że
nawet ci, którzy różnią się od nas pod wieloma względami, podzielają nasz
humanizm. Kiedy ludzie określają jakichkolwiek przeciwników, twierdząc, że
"oni" (kimkolwiek by nie byli) "są wszyscy tacy sami" i dlatego są źli, to wiemy,
że zazwyczaj mówią nam(ci ludzie) o sobie o wiele więcej niż o czymkolwiek
innym.
A jednak, jakkolwiek byśmy sobie tego nie życzyli, zdarzają się sytuacje, w
których takie grupy rzeczywiście wykazują odrażające zachowanie, które jest
wyraźną ilustracją ich przekonań i wartości.
W ciągu ostatniego miesiąca Arabowie palestyńscy zrobili to właśnie podczas
ceremonii uwalniania zakładników, których porwali 7 października 2023 r. Ich
świętowanie tej orgii masowych morderstw, gwałtów, tortur, porwań i bezmyślnej
destrukcji osiągnęło nowe dno w tym tygodniu, kiedy oddawali szczątki czterech
zamordowanych zakładników: Odeda Lifshitza, 83 lata, Shiri Bibas, 32 lata; i
jej małych dzieci, Ariela, 4 lata i Kfira, który miał, kiedy został porwany,
zaledwie 9 miesięcy. Późniejsze badania wykazały jednak, że ciało, które miało
należeć do Shiri, w rzeczywistości nim nie było. To był tylko kolejny akt
okrucieństwa, dorzucony do wielu innych popełnionych przez Palestyńczyków.
Przekazanie ich trumien, które według doniesień potwierdziły czas ich
"aresztowania" przez terrorystów Hamasu i cywilów towarzyszącym im w
dewastowaniu zaatakowanych izraelskich osiedli, było dziką celebracją, z
głośną, radosną muzyką i wiwatującymi tłumami Palestyńczyków.
To był niesamowity, dziki pokaz żądzy krwi i nienawiści, który powinien naruszyć
zdolność nawet najbardziej oddanych apologetów Palestyńczyków do
racjonalizowania ich zachowania.
Ale wątpię, żeby to skłoniło ich do zmiany poglądów.
To samo dotyczy marginalnych elementów w społeczności żydowskiej i innych
lewicowców, którzy stanęli po stronie przeciwnej Izraelowi. Byli oni w dużej
mierze Zindoktrynowani w dużej mierze przez wokeizm, lewicowe ideologie, takie
jak krytyczna teoria rasy i intersekcjonalności, wierzą oni, że tylko Żydom nie
przysługują żadne prawa. Uwierzywszy w mit, że wojna prowadzona przez
Palestyńczyków w celu zniszczenia jedynego państwa żydowskiego na planecie jest
w jakiś sposób analogiczna do historycznej walki o prawa obywatelskie w Stanach
Zjednoczonych, wierzą święcie, że nie ma niczego, co ich wrogowie mogliby
zrobić, czego nie można by było usprawiedliwić.
Dla tych, których nie zaślepia ideologia, pytanie brzmi, co powinniśmy sądzić o
tych przedstawieniach organizowanych przez Palestyńczyków. Większość
korporacyjnych mediów głównego nurtu, które od czasu okrucieństw z 7
października często pełniły rolę tuby, nadal je bagatelizuje lub ignoruje.
Jednak te ostatnie przypadki barbarzyństwa palestyńskich Arabów nie są ani
incydentami ani wyjątkami. W kontekście tego, co wydarzyło się w Black Szabat w
południowym Izraelu i w zamachach samobójczych podczas Drugiej Intifady,
świętowanie porwań i zabójstw dzieci nie mogą być tłumaczone jako normalna
reakcja na izraelską kontrofensywę mającą na celu zniszczenie Hamasu.
Co więcej, w ciągu ostatnich kilku dekad palestyński system edukacji, media i
kultura popularna zostały przesiąknięte nieprzejednaną i jadowitą nienawiścią
do Żydów i Izraela, ceniącą brutalny terroryzm i kult śmierci.
To wszystko powinno skłonić racjonalnie myślących obserwatorów do zaprzestania
udawania, że z Palestyńczykami nie dzieje się nic fundamentalnie złego i
wziąć to pod uwagę, dyskutując jak rozwiązać z nimi konflikt.
Chociaż porządni ludzie zawsze będą odruchowo starać się projektować swoje
przekonania i wartości na innych, nawet w stosunku do tych, z którymi są
niezgodni, są takie sytuacje, gdzie istniejące dowody wymagają, abyśmy
przestali udawać, że wyraźne różnice między kulturami narodowymi nie istnieją.
Nienawistne zachowania zbiorowe, w których uczestniczy olbrzymia ilość ludzi i
które są pochwalane przez ich przywódców i instytucje, to coś, czego nie można
ignorować. W takich przypadkach nie sposób jest nie wyciągnąć wniosków na temat
społeczeństwa, które je stworzyło.
W starożytnych czasach Rzymianie wiwatowali upokorzenia pokonanych wrogów w
dzikich zbiorowych celebracjach, które kończyły się krwawymi widowiskami i
masowymi egzekucjami, które miały stanowić i były cenione jako forma popularnej
rozrywki.
To samo można powiedzieć o teatralnych procesjach i świętowaniu partii
nazistowskiej w Niemczech — niektóre z nich zostały uwiecznione dla potomności
w filmach tego czasu. Widoczna była nienawiść do Żydów i cześć dla ich Führera,
demonstrująca, jak niekontrolowany nacjonalizm może przerodzić się w masową
histerię. W tamtych czasach znaczna część świata albo przymykała oko na te
parady nienawiści, albo uważała je za dobrą rozrywkę.
Niestety, te widowiska okazały się zbiorową pieczęcią aprobaty dla wojennych podbojów
i ludobójstwa. To nie tylko doprowadziło do najkrwawszej wojny w historii i
Holokaustu, ale także sprowadziło na naród niemiecki katastrofę, w której
zginęło 9 milionów Niemców, a kiedy po II wojnie światowej wytyczono na nowo
granice Europy, 12 milionów Niemców zmuszono do opuszczenia swoich miejsc
zamieszkania.
Chociaż to spowodowało wiele nieszczęść dla Niemców, większość cywilizowanego
świata bez współczucia postrzegała tę zemstę jako sprawiedliwy los. Bo
pamiętano sposób, w jaki Niemcy przyjęli nazizm i uczestniczyli w masowych
okrucieństwach, jakich doświadczyli Żydzi, a także mieszkańcy podbitych przez
nich krajów europejskich.
Podobnie jak Palestyńczycy, którzy trzymają się swojej "nakby" lub
"katastrofy", czyli narracji o nieszczęściu spowodowanym przez Żydów w 1948
roku, Niemcy również mieli swoją historię niesprawiedliwego traktowania przez
zwycięzców I wojny światowej i użyli jej do usprawiedliwiania prześladowania
innych. W połączeniu z chorymi teoriami ras i antysemityzmem nazistów stworzyło
to zabójczą mieszankę nienawiści, która doprowadziła ich i świat do katastrofy.
Najwyższa pora, żeby podobny sposób ocenić także Palestyńczyków.
Nie da się zaprzeczyć, że nacierpieli się oni w ciągu ostatniego stulecia.
Zamiast współpracować z powracającymi Żydami i podzielić ten kraj w sposób,
który przyniósłby korzyści obu narodom, woleli odrzucić kompromisy. Od lat
dwudziestych XX wieku trzymali się oni twardo żądań cofnięcia się do mitycznej
przeszłości, kiedy miejscowi Arabowie sami władali krajem między rzeką Jordan a
Morzem Śródziemnym, a Żydzi byli w najlepszym razie tolerowaną i dyskryminowaną
mniejszością. Palestyńczycy skonstruowali swoją tożsamość narodową wokół tego
mitu, chociaż w historii tej ziemi nigdy takiego państwa nie było.
Zdradzeni przez swoich przywódców i traktowani z pogardą przez inne państwa
arabskie, które odmówiły przyjęcia lub osiedlenia uchodźców z 1948 r., podwoili
oni swoje dziedzictwo porażek i wywłaszczeń. Zamiast zaakceptować realność i prawowitość
istnienia państwa, nie byli oni w stanie wyjść poza bezowocne dążenie do
zniszczenia Izraela. Zamiast tego odrzucili oni liczne oferty pokoju i
państwowości, oraz popierali coraz bardziej ekstremistyczne grupy, takie jak
islamistów Hamasu. Co gorsza, stworzyli kulturę, w której rozlew krwi żydowskiej
był jedynym sposobem, by organizacje polityczne zyskały wiarygodność.
To wszystko jest tragiczne. Palestyńczycy skrzywdzili siebie w ten sposób o
wiele bardziej niż Izraelczyków.
Jednak po ostatnich 16 miesiącach współczucie dla ich narracji bycia ofiarą
należy stanowczo odrzucić. Teraz natomiast nadszedł czas, by ponieśli oni
odpowiedzialność nie tylko za swoje okropne czyny, ale także za zbiorową
mentalność, która znormalizowała barbarzyństwo.
Gdyby opinia międzynarodowa nie była tak skażona tradycyjnymi postawami
antysemickimi i nowoczesną odmianą wokeizmu, która fałszywie ostemplowała
państwo izraelskie jako "osadniczo-kolonialne" i "apartheid", nikt nie tolerowałby
Palestyńczyków hołubiących terror ani ich pełnych nienawiści celebracji ich
własnych złych uczynków. Świat nie domagałby się nagrodzenia ich zwiększeniem
pomocy za 7 października i sposób, w jaki traktowali oni swoje ofiary, nie
mówiąc już o utworzeniu państwa.
Jednak ostatnie wydarzenia powinny wzmocnić gotowość administracji prezydenta
Donalda Trumpa do wyobrażenia sobie przyszłości Gazy, w której Palestyńczycy —
podobnie jak Niemcy 80 lat temu — będą zmuszeni zapłacić cenę za swoje zbrodnie.
Zamiast potępiać plan Trumpa jako "czystkę etniczną", należy powiedzieć, że istnieją
wyraźne precedensy tego rodzaju odpowiedzialności, które zostały zaakceptowane
przez międzynarodowy konsensus.
Co więcej, ostatnie palestyńskie świętowanie terroru i nienawiści powinno
zmusić tych członków cywilizowanego świata do zaprzestania dawania im
przepustki na takie zachowanie.
Być może jest wielu Palestyńczyków, którzy są przerażeni tym, co robi ich
społeczeństwo. To prawda — nie tylko w stosunku niechęci do rezygnacji z
"oporu", który jest równoznaczny z usprawiedliwieniem ludobójstwa Żydów, ale
także do tego, co zrobiono ich własnemu narodowi. Ale takim nie udało się dać o
sobie znać ani przeciwstawić się kulturze terroru.
Prawdą jest również, że stawianie oporu Hamasowi i innym organizacjom
terrorystycznym, w tym rzekomo "umiarkowanej" Fatah, która kontroluje Autonomię
Palestyńską, byłoby trudne i niezwykle niebezpieczne. Ale w przeszłości świat
nie wykazywał oporów przed osądzaniem narodów i ludów na podstawie ich
gotowości do zrobienia właśnie takich rzeczy.
Nawet w nazistowskich Niemczech, gdzie totalitarny rząd kontrolował każdy
aspekt społeczeństwa, a strach przed reżimem hitlerowskim był uzasadniony,
niektórzy stawiali opór. I oczywiście zdarzały się przypadki "sprawiedliwych",
którzy starali się ratować Żydów przed śmiercią, chociaż w Niemczech zdarzało
się to rzadko i w większości przypadków bez sukcesu.
Pomimo obecności sił izraelskich, a nawet nagród finansowych oferowanych
każdemu, kto pomógłby choćby jednemu z zakładników uciec, nie wygląda na to, że
wśród Palestyńczyków w Gazie znalazł się chociaż jeden chętny by to zrobić.
Przyjęcie takiej oferty byłoby niebezpieczne. Ale wiemy, że wielu zakładników
było przetrzymywanych przez cywilów w ich własnych domach, nie tylko w tunelach
Hamasu. Zakładników zmuszano do gotowania, sprzątania i opieki nad dziećmi.
Jednak ani jeden palestyński Arab nie wydawał się być skłonny uratować choćby jednego
z zakładników, nawet tych przetrzymywanych w ich domach. Faktem jest też, że
niektóre z najgorszych bezeceństw z 7 października były dziełem cywilów, a nie
sił szturmowych Hamasu.
Jeśli chodzi o Palestyńczyków, cała retoryka dobrych intencji na temat zbiorowego
humanizmu została rozgromiona przez zbiorową mentalność, która, podobnie jak
Niemcy, demonizowała Żydów.
Wyciąganie
wniosków na temat Palestyńczyków nie musi zobowiązywać nas do naśladowania ich
nienawiści poprzez ich odczłowieczanie. Ale zobowiązuje nas do bycia uczciwymi
wobec ich kultury narodowej i do żądania, by została ona zmieniona, zanim
dostaną oni jakąkolwiek możliwość wyrządzenia następnych nieszczęść innym lub samym
sobie.
W obliczu całkowitej klęski i zrujnowanego kraju Niemcy zmienili się i
zostawili za sobą swoją nazistowską przeszłość, chociaż nie wszyscy
odpowiedzialni za Holokaust zostali pociągnięci do odpowiedzialności. Jednak
Palestyńczycy nigdy się nie zmienią, dopóki cywilizowany świat nie przestanie
ich rozpieszczać i usprawiedliwiać ich kultury śmierci, nienawiści i
nieprzejednanego poświęcenia dla nieustannej wojny z Żydami.
Po ostatnich przykładach ich zbiorowego zepsucia — zamordowania starego
człowieka i młodej matki z jej dwójką dzieci — należy ich przekonać, że fiasko
w przekształceniu ich kultury narodowej będzie miało trwałe konsekwencje dla
ich życia i ambicji narodowych.
Alternatywą do powyższego jest skazanie zarówno Izraelczyków, jak i
Palestyńczyków na kolejne stulecie bezsensownego konfliktu i więcej chorych
pokazów nienawiści, takich jak ten, który Hamas zorganizował, by świętować
śmierć niewinnych ludzi.
Polskie tłumaczenie Alex Wieseltier