Nieopowiedziana historia

10-11-2025

NIEOPOWIEDZIANA HISTORIA O TYM, JAK IZRAEL ZAWIÓDŁ 7 PAŹDZIERNIKA
Jonathan Foreman, Commentary Maj 2025

Hebrajskie słowo mechdal nie ma dokładnego odpowiednika w języku angielskim. Oznacza ono wielką katastrofę, za którą ludzie ponoszą odpowiedzialność przez bezczynność, błąd lub nieodpowiedzialność. Wojna Jom Kipur z 1973 roku, która rozpoczęła się, gdy nieprzygotowane Siły Obronne Izraela (IDF) zostały zaskoczone jednoczesnymi atakami Syrii i Egiptu, jest często określana mianem mechdal.
Atak z 7 października 2023 roku był jeszcze większym mechdalem.

Im więcej dowiadujemy się o wydarzeniach tamtego dnia, tym bardziej wydaje się, że prawie wszystko, co mogło pójść nie tak, poszło nie tak. Ale w rzeczywistości sprawy mogły potoczyć się o wiele gorzej.
To, że ten atak nie pochłonął znacznie więcej ofiar i nie miał znacznie większy destrukcyjny wpływ na Państwo Izrael, było w dużej mierze zasługą niezwykłego heroizmu cywilnych zespołów obrony, lokalnych jednostek policji i niewielkich grup żołnierzy, którzy odpierali ataki Hamasu na ludność, miasta i kluczowe skrzyżowania, nawet po tym kiedy pobliskie garnizony IDF zostały opanowane przez terrorystów.
Błędy i brak dyscypliny części skądinąd imponujących sił inwazyjnych Hamasu zapobiegły również większej katastrofie. Co najmniej dwa konwoje ciężarówek szturmowych Hamasu, w tym ten, który natknął się na festiwal muzyczny Nova, nie dołączyły się do sil próbujących opanować miasto Netivot. Niektóre oddziały Hamasu (Nukhba), którym najwyraźniej polecono wejść głębiej na teren Izraela, po zajęciu pobliskich posterunków i miejscowości, zamiast tego zajęły się wielogodzinnymi grabieżami, gwałtami i okaleczaniem zwłok, ramię w ramię z cywilami z Gazy, by ostatecznie powrócić do Gazy ze zdobyczą materialną i ludzką.
Obok premiera i jego gabinetu, który ponosi ostateczna odpowiedzialność z racji swego stanowiska, niektóre izraelskie instytucje i osoby ponoszą szczególną odpowiedzialność za te katastrofę.

7 października był wynikiem ogromnej systemowej porażki. Co więcej, szokujący, morderczy triumf Hamasu był wynikiem zarówno stosunkowo długoterminowych trendów, które doprowadziły do bezwładu IDF jako armii konwencjonalnej, jak i katastrofalnych błędów służb wywiadowczych oraz polityki administracji Netanjahu.
Większość wstępnych analiz katastrofy z 7 października koncentrowała się na tym, co było ewidentną kolosalną porażką izraelskiego wywiadu w dniach i miesiącach poprzedzających inwazję, lub na błędach popełnionych w noc poprzedzającą atak Hamasu. Tej nocy kluczowi urzędnicy – w tym szef sztabu obrony, szef Południowego Dowództwa IDF i główny doradca premiera ds. wywiadu – zostali powiadomieni o niepokojących danych wywiadowczych z Gazy, ale albo nie przekazali tych ostrzeżeń, albo nie podjęli na nie żadnych działań.
Dowódcy IDF zignorowali zaniepokojenie zgłaszane przez korpus młodych obserwatorek, których zadaniem było całodobowe śledzenie nagrań z Gazy. Ostrzeżenia przekazane tej nocy przez Szin Bet (izraelską służbę bezpieczeństwa wewnętrznego) i Dyrekcję Wywiadu Wojskowego armii opierały się głównie na "anomaliach", takich jak nagła aktywacja dziesiątek kart SIM w telefonach komórkowych u znanych dowódców Hamasu. Żadna z agencji nie zasugerowała żadnej mobilizacji ani nie wyraziła podejrzenia, że w najbliższej przyszłości dojdzie do poważnego ataku, nie mówiąc już o ataku o niespotykanej dotąd skali — pomimo nagromadzenia sugestywnych dowodów w ciągu ostatnich tygodni i miesięcy.
Był to tylko jeden z przykładów odruchowej negacji ze strony wysokich rangą izraelskich przywódców wojskowych, wywiadowczych i politycznych do zapoznania się z raportami własnych obserwatorów i analityków, które groziły podważeniem ich grupowego dogmatyzmu – przekonania, że Hamas nie stanowi i nie może stanowić egzystencjalnego zagrożenia. Od samego szczytu hierarchii politycznej, aż do relatywnie niższych oficerów dowodzących jednostkami obserwacyjnymi na granicy ze Strefą Gazy, trzymanie się tego schematu było tak zakorzenione, że przeważyło nad wszelkimi dowodami sugerującymi, że Hamas może przygotowywać się do ataku.
Dowodów tych było mnóstwo i nie były subtelne. Zanotowano je wielokrotnie, ale tylko przez osoby stojące zbyt nisko w hierarchii obronnej, by spowodować realną reakcję. W lipcu 2023 roku, doświadczona analityczka z agencji wywiadu radioelektronicznego Sił Obronnych Izraela, poinformowała swoich przełożonych, że Hamas przeprowadził całodniowe ćwiczenia wojskowe, które bardzo ściśle odpowiadały przechwyconemu przez Hamas planowi inwazji o kryptonimie Mur Jerycha. Jej dowódca zignorował jej obawy.
Na początku października dowódca dywizji stacjonującej przy Gazie otrzymał informację, że sześć batalionów Hamasu, liczących po 600–800 bojowników każdy, uczestniczy w ćwiczeniach dwa razy w tygodniu. Nie podjął żadnych działań w oparciu o tę informację.,
Wiosną 2022 roku telewizja Hamasu wyemitowała serial, który przedstawiał masowy atak na wzór ataku z 7 października, w którym najeźdźcy zajęli bazę wojskową Reim oraz cywilne miejscowości. W 2023 roku propagandowe ramię Hamasu opublikowało kilka filmów przedstawiających umundurowanych i zamaskowanych komandosów Nukhby, ćwiczących natarcie na makiety pobliskich izraelskich baz oraz ćwiczących z bronią i sprzętem do demolowania, których mieli użyć 7 października.
Hamas tak naprawdę trzymał w tajemnicy jedynie dokładną datę ataku – datę, która z perspektywy czasu wydaje się oczywistym wyborem, biorąc pod uwagę tradycyjną obsesję islamistów na punkcie rocznic i praktykę Państwa Izraela w XXI wieku, polegającą na rozbrajaniu się w święta religijne.

Aby setki wysokich rangą przywódców ze wszystkich stron izraelskiego spektrum politycznego zignorowały rosnące tempo i skalę ćwiczeń wojskowych Hamasu, przechwycone plany i deklarowane pragnienie jego przywódców, by doprowadzić do całkowitego zniszczenia Izraela, konieczne było coś, co obecnie wygląda na quasi-religijne poddanie się temu, co izraelscy analitycy nazywają koncepcjami społeczności wywiadowczej. Jest to hebrajski termin określający nadrzędną narrację strategiczną dotyczącą stosunków między Izraelem a Hamasem. Koncepcje sprzed 7 października utrzymywały, że Hamas w dającej się przewidzieć przyszłości został zarówno odstraszony – dzięki atakom ze strony Izraela najpierw w 2014 roku, a następnie w 2021 roku – jak i inkorporowany. Do inkorporacji doszło rzekomo dzięki ogromnemu napływowi pieniędzy, głównie katarskich, rosnącemu dobrobytowi w Strefie Gazy i temu, co Izrael uznał za odwrócenie się przywódców, takich jak, rzekomo pragmatyczny, Yahya Sinwar, od głównego, destrukcyjnego celu organizacji i zwrócenie się ku codziennym wyzwaniom rządzenia Gazą.
Niepowodzenia wywiadowcze, które poprzedziły i umożliwiły atak z 7 października, były tak ogromne, że po jego zakończeniu znacznie mniej uwagi poświęcono wielu sprawom, które poszły tego dnia nie tak, poczynając od ostrzału rakietowego, który rozpoczął się o 6: 29 rano, aż do przybycia do Strefy Gazy znacznych formacji Sił Obronnych Izraela (IDF), które zaczęło się około 14:30.
Jeszcze mniej uwagi poświęcono niepokojącym faktom, które ten dzień ujawnił w odniesieniu do doktryn i gotowości operacyjnej Sił Obronnych Izraela. Jednak każde nowe wewnętrzne dochodzenie i zewnętrzne badania ujawniły wcześniej nieujawnione błędy dowództwa, luki w wyszkoleniu i wyposażeniu, brak dbałości o podstawowe bezpieczeństwo, niewystarczającą koordynację i niechęć do podejmowania inicjatyw – a także niezwykłą skalę izraelskich niepowodzeń wywiadowczych.

Choć 7 października było wiele aktów indywidualnego heroizmu, to jednostki Sił Obronnych Izraela (IDF) na zaatakowanych rano posterunkach wojskowych generalnie nie spisały się dobrze, a nawet nie spełniły oczekiwań.
Przylegająca do przejścia granicznego Erez baza informacyjna została zajęta przez siły liczące zaledwie 20 komandosów Hamasu z Nukhby. W bazie stacjonowała cała kompania wsparcia Sił Obronnych Izraela. Co więcej, żołnierze ci mieli prawie pół godziny na przygotowanie obrony po szturmie na przejście graniczne Erez o 6: 42, ale nie zdążyli tego zrobić.
Pomimo ogromnego heroizmu, jaki wykazali tego dnia poszczególni izraelscy żołnierze i cywile, zdarzyły się również przypadki braku profesjonalizmu i czegoś gorszego. Kiedy wczesnym rankiem 7 października zaatakowano bazę obserwacyjną Nahal Oz, grupa oficerów sztabowych, choć uzbrojona, zdecydowała nie brać udziału w desperackich walkach o bazę i została oskarżona o pozostawienie nieuzbrojonych obserwatorów w centrali dowodzenia. Na kilku innych posterunkach granicznych dość duże grupy żołnierzy schowały się przed atakującymi, zamiast przejść do ofensywy, jak to od dawna było doktryną i praktyką Sił Obronnych Izraela.
Dowódcy IDF nie potrafili również przekazać istotnych informacji. Okazuje się, że żadna z jednostek lądowych IDF, które 7 października przybyły do strefy Gazy, nie wiedziała nawet o festiwalu muzycznym Nova, nie mówiąc już o potrzebie ratowania jego uczestników.
Jak na ironię, wygląda na to, że Hamas również nie był świadomy odbywającego się festiwalu, ale po jego odkryciu i jego łatwych ofiar około 8: 20 rano, wysłał na miejsce dodatkowe ciężarówki z uzbrojonymi terrorystami.

Izraelskim urzędnikom na różnych szczeblach, masowy napad lub inwazja z Gazy wydawała się tak mało prawdopodobna, że wręcz niewyobrażalna. To, że taki atak był niemal niemożliwy, było brane za pewnik przez wszystkich, cywilów i wojskowych, na szczycie państwa izraelskiego. Leżało to u podstaw nie tylko polityki administracji Netanjahu, ale także dyspozycji i doktryny całego izraelskiego aparatu wojskowego i wywiadowczego. Jednak ten niewyobrażalny atak był w rzeczywistości opisywany przez różnych izraelskich obserwatorów od ponad półtorej dekady.
Najwcześniejsza prognoza masowego ataku z Gazy na wzór 7 października pojawiła się w artykule opublikowanym w izraelskim czasopiśmie wojskowym w 2010 roku. A w 2016 roku, ówczesny minister obrony Awigdor Lieberman napisał tajną notatkę wysłaną do ówczesnego premiera Netanjahu, w której stwierdził, że "Hamas zamierza przenieść konflikt na terytorium Izraela, posyłając znaczną liczbę dobrze wyszkolonych jednostek (takich jak na przykład Nukhba) na teren Izraela, by wypróbować i opanować izraelską miejscowość (a może nawet kilka miejscowości) graniczących ze Strefą Gazy i wziąć zakładników". W notatce wskazano dalej, że wysoko technologicznie zaawansowana bariera bezpieczeństwa w Strefie Gazy, będąca wówczas jeszcze w powijakach, "nie może stanowić strategii samej w sobie".
Notatka Liebermana z 2016 roku została zainspirowana przechwyceniem latem tego samego roku przez hamasowskiego planu masowej inwazji na Izrael. Plan ten przewidywał przejęcie baz i miejscowości w strefie Gazy. Druga, bardziej szczegółowa wersja tego planu, o kryptonimie Mur Jerycha, wpadła w ręce izraelskie w roku 2022, ale ta została potraktowana jeszcze mniej poważnie.
Ten zrewidowany plan zawierał zadziwiająco precyzyjne informacje na temat izraelskiej obrony. Nie tylko lokalizację i liczebność poszczególnych jednostek wojskowych, ale także dokładne rozmieszczenie kamer i anten, godziny i zakres patroli oraz zmian wart, liczbę żołnierzy w weekendy oraz lokalizację centrów dowodzenia i schronów w bazach wojskowych. Wiedza napastników o tym, jak bardzo osłabione były garnizony graniczne w ten weekend, została uzyskana dzięki wnikliwej i dogłębnej analizie izraelskich mediów społecznościowych.

Gdyby systemy elektroniczne, na których opierała się ochrona granic IDF, były wsparte lub uzupełniane przez warty osobowe, prawdopodobnie zauważyliby oni drony Hamasu niszczące kamery i wieże obserwacyjne, albo bojowników Hamasu wycinających dziury w ogrodzeniu granicznym, w samą porę, by wezwać wszelkie dostępne siły szybkiej reakcji. Takowych nie było z powodu nadmiernej, wręcz bałwochwalczej wiary Sił Obronnych Izraela w zaawansowaną technologię. Wydaje się, że ich planiści szczerze wierzyli, że izraelska Linia Maginota ery cybernetycznej wzdłuż granicy z Gazą, z czujnikami wspomaganymi przez sztuczną inteligencję i automatycznymi karabinami maszynowymi, jest nie do przełamania. Nigdy nie przyszło im do głowy, że te kosztowne, złożone systemy można zneutralizować za pomocą dronów zamawianych pocztą za 50 dolarów, uzbrojonych w granaty ręczne.
Analitycy metodyki wojny Jom Kipur stwierdzili, że za błędnymi założeniami ówczesnej "koncepcji" kryła się tendencja do niedoceniania arabskiego wroga. Pięćdziesiąt lat później cały szereg doktryn i praktyk Sił Obronnych Izraela opierał się na podobnie odruchowym, niedoinformowanym, a być może wręcz bigoteryjnym niedocenianiu potencjału wroga, w połączeniu z niestety, "sabrowym" przekonaniem o własnej wyższości i niezwyciężoności.

W każdej trwającej wojnie obie strony uczą się od siebie nawzajem, a ta strona, która uczy się szybciej, zyskuje znaczną przewagę. Nieuchronne było, że po tym jak Hamas został pokonany w czterech mniejszych i większych bezpośrednich konfrontacjach między 2009 a 2021 rokiem, pewnego dnia Hamas sięgnie po alternatywne środki komunikacji i znajdzie sposoby na pokonanie nawet najbardziej zaawansowanych izraelskich technologii inwigilacji.
Hamasowi pomogły w tym co najmniej dwie osobliwe izraelskie decyzje, obie świadczące o nadmiernej pewności siebie. Jedną z nich było zarzucenie przez Szin Bet w 2010 roku programu wywiadowczego w Strefie Gazy. W zasadzie zaprzestano rekrutacji nowych szpiegów i informatorów. Drugą była decyzja podjęta latem 2022 roku przez agencję wywiadu radiokomunikacyjnego Sił Obronnych Izraela, o zaprzestaniu podsłuchiwania hamasowskiej sieci radiotelefonów.
7 października mniej niż 800 żołnierzy bojowych Sił Obronnych Izraela strzegło całego 64-kilometrowego regionu przygranicznego, a większość baz wojskowych nie posiadała podstawowych fortyfikacji obronnych.
Wiele posterunków wojskowych było obsadzonych zaledwie w 40 procentach. A liczebność wojsk była tak niska, bo był to zarówno szabat, jak i Simchat Tora.
Wyglądało to tak, jakby IDF jako instytucja w jakiś sposób zapomniały o istnieniu dość poważnego precedensu, kiedy wróg zaatakował Izrael w święto religijne, albo po prostu założyły, że Izrael nie ma wrogów chętnych i zdolnych do dokonania takiego czynu. Polityka ta odzwierciedlała pewien rodzaj samozadowolenia w stosunku do zagrożeń dla bezpieczeństwa kraju.
To samo samozadowolenie, wraz z tym, co wielu starszych byłych oficerów IDF postrzega jako ogólny spadek profesjonalizmu, można dostrzec w tym, że niemal wszystkie placówki Sił Obronnych Izraela w strefie Gazy porzuciły standardową zachodnią praktykę wojskową polegającą na przeprowadzaniu "stand-to" przed wschodem słońca.
Podczas codziennego "stand-to" w bazie wojskowej lub obozie żołnierze zajmują pozycje obronne, jakby spodziewali się ataku wroga. (Idea polega na tym, aby żołnierze wiedzieli, co robić i dokąd się udać w razie ataku, a dla forpoczty, by była gotowa w momencie, kiedy ataki są najbardziej prawdopodobne).
Procedura jest teoretycznie obowiązująca każdego rana we wszystkich bazach Sił Obronnych Izraela, i gdyby była stosowana 7 października, dzień mógłby potoczyć się zupełnie inaczej.
Kolejnym szokującym zaniedbaniem było to, że młode żołnierki monitorujące systemy nadzoru były nieuzbrojone i nie miały żadnego przeszkolenia bojowego.
Oczywiście poborowi kierowani do jednostek elitarnych i żołnierze w jednostkach bojowych regularnej armii otrzymują należyte szkolenie z obsługi broni, ale najwyraźniej w Siłach Obronnych Izraela XXI wieku zdecydowana większość żołnierzy-obywateli otrzymuje minimalne szkolenie w używaniu broni czy innych podstawowych umiejętności bojowych.
Jest to część szerszego, długoterminowego zjawiska, które rozpoczęło się na początku tego stulecia.
Kolejni izraelscy ministrowie obrony i szefowie sztabów obrony, począwszy od 2002 roku, ograniczali wydatki na gruntowne możliwości Sił Obronnych Izraela, nie dofinansowując szkolenia, konserwację, możliwości transportowe i logistykę bojową, wierząc, że kraj może polegać na samolotach odrzutowych sił powietrznych, agencjach wywiadowczych i siłach specjalnych, by trzymać wrogów na dystans i chronić swoich obywateli.
Nawet regularne bataliony bojowe armii nie są już szkolone wystarczająco, by być gotowe do walki. To był jeden z powodów, dla których wojska lądowe Sił Obronnych Izraela (IDF) wkroczyły do Gazy dopiero trzy tygodnie po 7 października: IDF nie dysponowały żołnierzami gotowymi do udziału w intensywnych działaniach wojennych w mieście i musiały wyszkolić bataliony piechoty i pancerne, by mogły wykonać tę misję.

W kilku miejscach zaatakowanych 7 października bojownicy Hamasu i cywile z Gazy, którzy podążyli za nimi przez ogrodzenie, mieli ponad pięć nieprzerwanych godzin możliwości do zabijania, gwałtów i porwań. Dopiero po południu znaczne oddziały wojsk IDF dotarły do lokalizacji Festiwalu Nova.
Faktem jest, że mobilizacja sil rezerwy gotowych do działania, nawet w tak małym kraju jak Izrael, zajmuje więcej niż kilka godzin, i to nawet przy wykorzystaniu sieci telefonów komórkowych. Mimo to można mówić o paraliżu w centrach decyzyjnych, zarówno w Kiriya w Tel Awiwie, izraelskim odpowiedniku Pentagonu, jak i w biurze premiera.
Z niewyjaśnionych dotąd przyczyn krajowe satelity, a także samoloty rozpoznawcze izraelskich sił powietrznych, były nieczynne lub niezdolne do dostarczenia izraelskim przywódcom aktualnego obrazu sytuacji na południu kraju. Przez wiele godzin niewielkie oddziały, które przedostały się przez zasadzki Hamasu na autostradzie 232, nie wiedziały, które miejscowości lub bazy padły ani gdzie ich pomoc była najbardziej potrzebna.
Chociaż atakowani obywatele i żołnierze tysiące razy telefonowali do krewnych, przyjaciół i koneksji rządowych przez te kilka godzin po rozpoczęciu ataku, żadna placówka nie gromadziła ani nie porównywała przekazywanych przez nich informacji. Wielokrotnie pięcio- lub dziesięcioosobowe oddziały sił specjalnych przybywały do ​​kibuców, spodziewając się walki z garstką terrorystów, i okazywały się dziesięcio- lub dwudziestokrotnie słabsze. Wielu zginęło bo im zabrakło amunicji.

Nawet najsilniejsze i najskuteczniejsze siły militarne doświadczyły niepowodzeń wywiadowczych z powodu strategicznej ślepoty, pobożnych życzeń lub niedoceniania wroga. Ale trudniej jest zrozumieć lub wybaczyć powszechny brak przygotowania IDF na południu. To nie jest wydziwianie, kiedy oczekuje się, że posterunki wojskowe na granicy, która jest niebezpieczna, będą miały obsadę (ludzkich) wartowników pełniących służbę o każdej porze, cały personel będzie uzbrojony i że gdzieś w pobliżu strefy Gazy znajdują się dobrze wyszkolone jednostki szybkiego reagowania o sile co najmniej batalionu.
Poza garstką przeciwlotniczych karabinów maszynowych, zamontowanych na nieopancerzonych pick-upach, tysiące napastników Hamasu miało przy sobie jedynie broń ręczną. Ograniczone ilość dróg prowadzących do atakowanych miejscowości sprawiała, że byli oni bardzo narażeni na atak.
Gdyby przed dotarciem do kibuców napotkali oni dobrze wyszkolony batalion piechoty uzbrojony w karabiny maszynowe, granatniki, moździerze i opancerzone pojazdy bojowe (nie mówiąc już o jednostce pancernej czy dwóch śmigłowcach szturmowych), cała siła inwazyjna zostałaby prawdopodobnie rozgromiona w ciągu kilku minut.
To, że przywódcy Hamasu byli pewni, że atakujący nie napotkają takich przeszkód, stanowi samo w sobie potępienie doktryny i praktyki IDF.

Wielu izraelskich analityków uważa, że atak nie miał być terroryzującym najazdem według średniowiecznej tradycji arabskiej, ani prowokacją, która sprowokowałaby Izrael do katastrofalnej pod względem militarnym i dyplomatycznym kontrinwazji, która położyłaby kres normalizacji. Uważają oni, że miał to być początek końca Izraela jako państwa. Pierwszy niszczycielski napad, który ponad wszelką wątpliwość pokazałby słabość Izraela nie tylko otaczającym go arabskim wrogom, ale także samej ludności Izraela.
Choć sytuacja była okropna, mogło być jeszcze gorzej. Na szczęście, w przeciwieństwie do wojska, często oczerniana Izraelska Policja nie tylko dysponowała planem awaryjnym na wypadek zakrojonego na szeroką skalę ataku Hamasu, ale także ćwiczyła to, przeprowadzając takie ćwiczenia we wrześniu 2023 roku.
W rezultacie ataki Hamasu na miasta Netivot i Sederot zostały powstrzymane o godzinie 8 rano. Co więcej, gdyby izraelska Policja nie zwyciężyła w trzech mało znanych potyczkach: na skrzyżowaniu Reim, pod Pomnikiem Black Arrow i na skrzyżowaniu Jad Mordechaj, to duże konwoje pojazdów Hamasu mogły się przemieścić na wschód i północ. Nie było nikogo między nimi i ludnością cywilną Hajfy, Tel Awiwu i Jerozolimy. Gdyby choć kilka hamsowskich pick-upów dotarło do tych miast i dokonało choćby tak ograniczonej rzezi, jak w Sderot i Ofakim, to skutki tego byłyby ogromne. Prawdopodobnie zainspirowałoby to ataki na społeczności izraelskie na Zachodnim Brzegu i zamieszki w miastach i dzielnicach Izraela, z arabska większością, na wzór zamieszek z maja 2021 roku, a co najtragiczniejsze, masową inwazję lądową Hezbollahu z północy kraju.

W chwili pisania tego tekstu opublikowano kilka wewnętrznych raportów. Było wiele głosów za przeprowadzeniem oficjalnego śledztwa rządowego, podobnego do Komisji Agranata (Wojna Jom KIpur w 1973 r.) . Administracja Netanjahu sprzeciwiała się temu, twierdząc, że takie dochodzenie powinno się rozpocząć dopiero po zakończeniu obecnego konfliktu.
Krytycy Benjamina Netanjahu twierdzą, że gra on na zwłokę, i że powstrzymując się od rozprawienia się z Hamasem, niepotrzebnie i egoistycznie przedłuża wojnę w Strefie Gazy by uniknąć nieuchronnych konsekwencji powołania takiej komisji.
Netanjahu prawdopodobnie potrzebuje takiej komisji, nawet jeśli jej ocena jego przywództwa okaże się surowa, częściowo po to, by odpowiedzieć na zarzuty, które mogą niesłusznie obarczać go całą lub dużą winą za katastrofę, ale przede wszystkim po to, by upewnić się, że systemowe błędy dnia dzisiejszego zostaną należycie zbadane i zostaną z nich wyciągnięte właściwe wnioski.
Istnieją uzasadnione powody, dla których nie ma takiej komisji, a głównym z nich jest to, że w Izraelu tradycyjnie kontrolują ją sędziowie Sądu Najwyższego. Sąd ten jest obecnie bardziej rozpolitykowany niż kiedykolwiek w historii Izraela i może nie być w stanie przeprowadzić takiego dochodzenia z zachowaniem choćby minimum bezstronności.
Co więcej, ten sam Sąd Najwyższy odegrał rolę w katastrofie, wydając orzeczenia podważające bezpieczeństwo granic ze Strefa Gazy. Jedno z orzeczeń zmusiło IDF do pozwolenia mieszkańcom Gazy na gromadzenie się przy ogrodzeniu granicznym, dopóki nie zaczną oni faktycznie strzelać do Izraelczyków. To nie tylko umożliwiło Hamasowi przetestowanie bariery i dokładne przygotowanie się do przerwania jej w 130 miejscach 7 października, ale także "przyzwyczaiło obserwatorów IDF do widoku Gazańczyków przy ogrodzeniu", utrudniając zauważenie tych przygotowań i samego ataku.

Teraz naród i przywódcy Izraela, pogrążeni w traumie i podzieleni politycznie, muszą zadbać o to, by instytucje wojskowe i wywiadowcze kraju nigdy więcej nie były tak nieprzygotowane, zadowolone z siebie i niezdolne do ochrony swoich obywateli, jak było 7 października.

Polskie tłumaczenie i kompilacja Alex Wieseltier

https://www.commentary.org/articles/jonathan-foreman/how-israel-failed-on-october-7/  

Alex Wieseltier - Uredte tanker
Alle rettigheder forbeholdes 2019
Drevet af Webnode Cookies
Lav din egen hjemmeside gratis! Dette websted blev lavet med Webnode. Opret dit eget gratis i dag! Kom i gang