Nieopowiedziana historia
NIEOPOWIEDZIANA HISTORIA O TYM, JAK IZRAEL ZAWIÓDŁ
7 PAŹDZIERNIKA
Jonathan Foreman, Commentary Maj 2025
Hebrajskie słowo mechdal nie ma dokładnego odpowiednika w
języku angielskim. Oznacza ono wielką katastrofę, za którą ludzie ponoszą
odpowiedzialność przez bezczynność, błąd lub nieodpowiedzialność. Wojna Jom
Kipur z 1973 roku, która rozpoczęła się, gdy nieprzygotowane Siły Obronne
Izraela (IDF) zostały zaskoczone jednoczesnymi atakami Syrii i Egiptu, jest
często określana mianem mechdal.
Atak z 7 października 2023 roku był jeszcze większym mechdalem.
Im więcej
dowiadujemy się o wydarzeniach tamtego dnia, tym bardziej wydaje się, że prawie
wszystko, co mogło pójść nie tak, poszło nie tak. Ale w rzeczywistości sprawy
mogły potoczyć się o wiele gorzej.
To, że ten atak nie pochłonął znacznie więcej ofiar i nie miał znacznie większy
destrukcyjny wpływ na Państwo Izrael, było w dużej mierze zasługą niezwykłego
heroizmu cywilnych zespołów obrony, lokalnych jednostek policji i niewielkich
grup żołnierzy, którzy odpierali ataki Hamasu na ludność, miasta i kluczowe
skrzyżowania, nawet po tym kiedy pobliskie garnizony IDF zostały opanowane
przez terrorystów.
Błędy i brak dyscypliny części skądinąd imponujących sił inwazyjnych Hamasu
zapobiegły również większej katastrofie. Co najmniej dwa konwoje ciężarówek
szturmowych Hamasu, w tym ten, który natknął się na festiwal muzyczny Nova, nie
dołączyły się do sil próbujących opanować miasto Netivot. Niektóre oddziały
Hamasu (Nukhba), którym najwyraźniej polecono wejść głębiej na teren Izraela,
po zajęciu pobliskich posterunków i miejscowości, zamiast tego zajęły się
wielogodzinnymi grabieżami, gwałtami i okaleczaniem zwłok, ramię w ramię z
cywilami z Gazy, by ostatecznie powrócić do Gazy ze zdobyczą materialną i
ludzką.
Obok premiera i jego gabinetu, który ponosi ostateczna odpowiedzialność z racji
swego stanowiska, niektóre izraelskie instytucje i osoby ponoszą szczególną
odpowiedzialność za te katastrofę.
7 października
był wynikiem ogromnej systemowej porażki. Co więcej, szokujący, morderczy
triumf Hamasu był wynikiem zarówno stosunkowo długoterminowych trendów, które
doprowadziły do bezwładu IDF jako armii konwencjonalnej, jak i
katastrofalnych błędów służb wywiadowczych oraz polityki administracji
Netanjahu.
Większość wstępnych analiz katastrofy z 7 października koncentrowała się na
tym, co było ewidentną kolosalną porażką izraelskiego wywiadu w dniach i
miesiącach poprzedzających inwazję, lub na błędach popełnionych w noc
poprzedzającą atak Hamasu. Tej nocy kluczowi urzędnicy – w tym szef sztabu
obrony, szef Południowego Dowództwa IDF i główny doradca premiera ds. wywiadu –
zostali powiadomieni o niepokojących danych wywiadowczych z Gazy, ale albo nie
przekazali tych ostrzeżeń, albo nie podjęli na nie żadnych działań.
Dowódcy IDF zignorowali zaniepokojenie zgłaszane przez korpus młodych
obserwatorek, których zadaniem było całodobowe śledzenie nagrań z Gazy.
Ostrzeżenia przekazane tej nocy przez Szin Bet (izraelską służbę bezpieczeństwa
wewnętrznego) i Dyrekcję Wywiadu Wojskowego armii opierały się głównie na
"anomaliach", takich jak nagła aktywacja dziesiątek kart SIM w telefonach
komórkowych u znanych dowódców Hamasu. Żadna z agencji nie zasugerowała żadnej
mobilizacji ani nie wyraziła podejrzenia, że w najbliższej przyszłości dojdzie
do poważnego ataku, nie mówiąc już o ataku o niespotykanej dotąd skali — pomimo
nagromadzenia sugestywnych dowodów w ciągu ostatnich tygodni i miesięcy.
Był to tylko jeden z przykładów odruchowej negacji ze strony wysokich rangą
izraelskich przywódców wojskowych, wywiadowczych i politycznych do zapoznania
się z raportami własnych obserwatorów i analityków, które groziły podważeniem
ich grupowego dogmatyzmu – przekonania, że Hamas nie stanowi i nie może
stanowić egzystencjalnego zagrożenia. Od samego szczytu hierarchii politycznej,
aż do relatywnie niższych oficerów dowodzących jednostkami obserwacyjnymi na
granicy ze Strefą Gazy, trzymanie się tego schematu było tak zakorzenione, że
przeważyło nad wszelkimi dowodami sugerującymi, że Hamas może przygotowywać się
do ataku.
Dowodów tych było mnóstwo i nie były subtelne. Zanotowano je wielokrotnie, ale
tylko przez osoby stojące zbyt nisko w hierarchii obronnej, by spowodować
realną reakcję. W lipcu 2023 roku, doświadczona analityczka z agencji wywiadu
radioelektronicznego Sił Obronnych Izraela, poinformowała swoich przełożonych,
że Hamas przeprowadził całodniowe ćwiczenia wojskowe, które bardzo ściśle
odpowiadały przechwyconemu przez Hamas planowi inwazji o kryptonimie Mur
Jerycha. Jej dowódca zignorował jej obawy.
Na początku października dowódca dywizji stacjonującej przy Gazie otrzymał informację, że sześć
batalionów Hamasu, liczących po 600–800 bojowników każdy, uczestniczy w
ćwiczeniach dwa razy w tygodniu. Nie podjął żadnych działań w oparciu o tę
informację.,
Wiosną 2022 roku telewizja Hamasu wyemitowała serial, który przedstawiał masowy
atak na wzór ataku z 7 października, w którym najeźdźcy zajęli bazę wojskową
Reim oraz cywilne miejscowości. W 2023 roku propagandowe ramię Hamasu
opublikowało kilka filmów przedstawiających umundurowanych i zamaskowanych
komandosów Nukhby, ćwiczących natarcie na makiety pobliskich izraelskich baz
oraz ćwiczących z bronią i sprzętem do demolowania, których mieli użyć 7
października.
Hamas tak naprawdę trzymał w tajemnicy jedynie dokładną datę ataku – datę,
która z perspektywy czasu wydaje się oczywistym wyborem, biorąc pod uwagę
tradycyjną obsesję islamistów na punkcie rocznic i praktykę Państwa Izraela w
XXI wieku, polegającą na rozbrajaniu się w święta religijne.
Aby setki
wysokich rangą przywódców ze wszystkich stron izraelskiego spektrum
politycznego zignorowały rosnące tempo i skalę ćwiczeń wojskowych Hamasu,
przechwycone plany i deklarowane pragnienie jego przywódców, by doprowadzić do
całkowitego zniszczenia Izraela, konieczne było coś, co obecnie wygląda na
quasi-religijne poddanie się temu, co izraelscy analitycy nazywają koncepcjami
społeczności wywiadowczej. Jest to hebrajski termin określający nadrzędną
narrację strategiczną dotyczącą stosunków między Izraelem a Hamasem. Koncepcje
sprzed 7 października utrzymywały, że Hamas w dającej się przewidzieć
przyszłości został zarówno odstraszony – dzięki atakom ze strony Izraela
najpierw w 2014 roku, a następnie w 2021 roku – jak i inkorporowany. Do
inkorporacji doszło rzekomo dzięki ogromnemu napływowi pieniędzy, głównie
katarskich, rosnącemu dobrobytowi w Strefie Gazy i temu, co Izrael uznał za
odwrócenie się przywódców, takich jak, rzekomo pragmatyczny, Yahya Sinwar, od
głównego, destrukcyjnego celu organizacji i zwrócenie się ku codziennym
wyzwaniom rządzenia Gazą.
Niepowodzenia wywiadowcze, które poprzedziły i umożliwiły atak z 7
października, były tak ogromne, że po jego zakończeniu znacznie mniej uwagi
poświęcono wielu sprawom, które poszły tego dnia nie tak, poczynając od
ostrzału rakietowego, który rozpoczął się o 6: 29 rano, aż do przybycia do
Strefy Gazy znacznych formacji Sił Obronnych Izraela (IDF), które zaczęło się
około 14:30.
Jeszcze mniej uwagi poświęcono niepokojącym faktom, które ten dzień ujawnił w
odniesieniu do doktryn i gotowości operacyjnej Sił Obronnych Izraela. Jednak
każde nowe wewnętrzne dochodzenie i zewnętrzne badania ujawniły wcześniej
nieujawnione błędy dowództwa, luki w wyszkoleniu i wyposażeniu, brak dbałości o
podstawowe bezpieczeństwo, niewystarczającą koordynację i niechęć do
podejmowania inicjatyw – a także niezwykłą skalę izraelskich niepowodzeń
wywiadowczych.
Choć 7
października było wiele aktów indywidualnego heroizmu, to jednostki Sił
Obronnych Izraela (IDF) na zaatakowanych rano posterunkach wojskowych
generalnie nie spisały się dobrze, a nawet nie spełniły oczekiwań.
Przylegająca do przejścia granicznego Erez baza informacyjna została zajęta
przez siły liczące zaledwie 20 komandosów Hamasu z Nukhby. W bazie stacjonowała
cała kompania wsparcia Sił Obronnych Izraela. Co więcej, żołnierze ci mieli
prawie pół godziny na przygotowanie obrony po szturmie na przejście graniczne
Erez o 6: 42, ale nie zdążyli tego zrobić.
Pomimo ogromnego heroizmu, jaki wykazali tego dnia poszczególni izraelscy
żołnierze i cywile, zdarzyły się również przypadki braku profesjonalizmu i
czegoś gorszego. Kiedy wczesnym rankiem 7 października zaatakowano bazę
obserwacyjną Nahal Oz, grupa oficerów sztabowych, choć uzbrojona, zdecydowała
nie brać udziału w desperackich walkach o bazę i została oskarżona o
pozostawienie nieuzbrojonych obserwatorów w centrali dowodzenia. Na kilku
innych posterunkach granicznych dość duże grupy żołnierzy schowały się przed
atakującymi, zamiast przejść do ofensywy, jak to od dawna było doktryną i
praktyką Sił Obronnych Izraela.
Dowódcy IDF nie potrafili również przekazać istotnych informacji. Okazuje się,
że żadna z jednostek lądowych IDF, które 7 października przybyły do strefy
Gazy, nie wiedziała nawet o festiwalu muzycznym Nova, nie mówiąc już o
potrzebie ratowania jego uczestników.
Jak na ironię, wygląda na to, że Hamas również nie był świadomy odbywającego
się festiwalu, ale po jego odkryciu i jego łatwych ofiar około 8: 20 rano,
wysłał na miejsce dodatkowe ciężarówki z uzbrojonymi terrorystami.
Izraelskim urzędnikom
na różnych szczeblach, masowy napad lub inwazja z Gazy wydawała się tak mało
prawdopodobna, że wręcz niewyobrażalna. To, że taki atak był niemal niemożliwy,
było brane za pewnik przez wszystkich, cywilów i wojskowych, na szczycie
państwa izraelskiego. Leżało to u podstaw nie tylko polityki administracji
Netanjahu, ale także dyspozycji i doktryny całego izraelskiego aparatu
wojskowego i wywiadowczego. Jednak ten niewyobrażalny atak był w rzeczywistości
opisywany przez różnych izraelskich obserwatorów od ponad półtorej dekady.
Najwcześniejsza prognoza masowego ataku z Gazy na wzór 7 października pojawiła
się w artykule opublikowanym w izraelskim czasopiśmie wojskowym w 2010 roku. A
w 2016 roku, ówczesny minister obrony Awigdor Lieberman napisał tajną notatkę
wysłaną do ówczesnego premiera Netanjahu, w której stwierdził, że "Hamas
zamierza przenieść konflikt na terytorium Izraela, posyłając znaczną liczbę
dobrze wyszkolonych jednostek (takich jak na przykład Nukhba) na teren Izraela,
by wypróbować i opanować izraelską miejscowość (a może nawet kilka
miejscowości) graniczących ze Strefą Gazy i wziąć zakładników". W notatce
wskazano dalej, że wysoko technologicznie zaawansowana bariera bezpieczeństwa w
Strefie Gazy, będąca wówczas jeszcze w powijakach, "nie może stanowić strategii
samej w sobie".
Notatka Liebermana z 2016 roku została zainspirowana przechwyceniem latem tego
samego roku przez hamasowskiego planu masowej inwazji na Izrael. Plan ten
przewidywał przejęcie baz i miejscowości w strefie Gazy. Druga, bardziej
szczegółowa wersja tego planu, o kryptonimie Mur Jerycha, wpadła w ręce
izraelskie w roku 2022, ale ta została potraktowana jeszcze mniej poważnie.
Ten zrewidowany plan zawierał zadziwiająco precyzyjne informacje na temat
izraelskiej obrony. Nie tylko lokalizację i liczebność poszczególnych jednostek
wojskowych, ale także dokładne rozmieszczenie kamer i anten, godziny i zakres
patroli oraz zmian wart, liczbę żołnierzy w weekendy oraz lokalizację centrów
dowodzenia i schronów w bazach wojskowych. Wiedza napastników o tym, jak bardzo
osłabione były garnizony graniczne w ten weekend, została uzyskana dzięki
wnikliwej i dogłębnej analizie izraelskich mediów społecznościowych.
Gdyby systemy elektroniczne,
na których opierała się ochrona granic IDF, były wsparte lub uzupełniane przez
warty osobowe, prawdopodobnie zauważyliby oni drony Hamasu niszczące kamery i
wieże obserwacyjne, albo bojowników Hamasu wycinających dziury w ogrodzeniu
granicznym, w samą porę, by wezwać wszelkie dostępne siły szybkiej reakcji. Takowych nie było z powodu nadmiernej, wręcz
bałwochwalczej wiary Sił Obronnych Izraela w zaawansowaną technologię. Wydaje
się, że ich planiści szczerze wierzyli, że izraelska Linia Maginota ery
cybernetycznej wzdłuż granicy z Gazą, z czujnikami wspomaganymi przez sztuczną
inteligencję i automatycznymi karabinami maszynowymi, jest nie do przełamania. Nigdy
nie przyszło im do głowy, że te kosztowne, złożone systemy można zneutralizować
za pomocą dronów zamawianych pocztą za 50 dolarów, uzbrojonych w granaty
ręczne.
Analitycy metodyki wojny Jom Kipur stwierdzili, że za błędnymi założeniami
ówczesnej "koncepcji" kryła się tendencja do niedoceniania arabskiego wroga.
Pięćdziesiąt lat później cały szereg doktryn i praktyk Sił Obronnych Izraela
opierał się na podobnie odruchowym, niedoinformowanym, a być może wręcz
bigoteryjnym niedocenianiu potencjału wroga, w połączeniu z niestety,
"sabrowym" przekonaniem o własnej wyższości i niezwyciężoności.
W każdej
trwającej wojnie obie strony uczą się od siebie nawzajem, a ta strona, która
uczy się szybciej, zyskuje znaczną przewagę. Nieuchronne było, że po tym jak
Hamas został pokonany w czterech mniejszych i większych bezpośrednich
konfrontacjach między 2009 a 2021 rokiem, pewnego dnia Hamas sięgnie po
alternatywne środki komunikacji i znajdzie sposoby na pokonanie nawet
najbardziej zaawansowanych izraelskich technologii inwigilacji.
Hamasowi pomogły w tym co najmniej dwie osobliwe izraelskie decyzje, obie
świadczące o nadmiernej pewności siebie. Jedną z nich było zarzucenie przez
Szin Bet w 2010 roku programu wywiadowczego w Strefie Gazy. W zasadzie
zaprzestano rekrutacji nowych szpiegów i informatorów. Drugą była decyzja podjęta
latem 2022 roku przez agencję wywiadu radiokomunikacyjnego Sił Obronnych
Izraela, o zaprzestaniu podsłuchiwania hamasowskiej sieci radiotelefonów.
7 października mniej niż 800 żołnierzy bojowych Sił Obronnych Izraela strzegło
całego 64-kilometrowego regionu przygranicznego, a większość baz wojskowych nie
posiadała podstawowych fortyfikacji obronnych.
Wiele posterunków wojskowych było obsadzonych zaledwie w 40 procentach. A
liczebność wojsk była tak niska, bo był to zarówno szabat, jak i Simchat Tora.
Wyglądało to tak, jakby IDF jako instytucja w jakiś sposób zapomniały o
istnieniu dość poważnego precedensu, kiedy wróg zaatakował Izrael w święto
religijne, albo po prostu założyły, że Izrael nie ma wrogów chętnych i zdolnych
do dokonania takiego czynu. Polityka ta odzwierciedlała pewien rodzaj
samozadowolenia w stosunku do zagrożeń dla bezpieczeństwa kraju.
To samo samozadowolenie, wraz z tym, co wielu starszych byłych oficerów IDF
postrzega jako ogólny spadek profesjonalizmu, można dostrzec w tym, że niemal
wszystkie placówki Sił Obronnych Izraela w strefie Gazy porzuciły standardową
zachodnią praktykę wojskową polegającą na przeprowadzaniu "stand-to" przed
wschodem słońca.
Podczas codziennego "stand-to" w bazie wojskowej lub obozie żołnierze zajmują
pozycje obronne, jakby spodziewali się ataku wroga. (Idea polega na tym, aby
żołnierze wiedzieli, co robić i dokąd się udać w razie ataku, a dla forpoczty,
by była gotowa w momencie, kiedy ataki są najbardziej prawdopodobne).
Procedura jest teoretycznie obowiązująca każdego rana we wszystkich bazach Sił
Obronnych Izraela, i gdyby była stosowana 7 października, dzień mógłby potoczyć
się zupełnie inaczej.
Kolejnym szokującym zaniedbaniem było to, że młode żołnierki monitorujące
systemy nadzoru były nieuzbrojone i nie miały żadnego przeszkolenia bojowego.
Oczywiście poborowi kierowani do jednostek elitarnych i żołnierze w jednostkach
bojowych regularnej armii otrzymują należyte szkolenie z obsługi broni, ale
najwyraźniej w Siłach Obronnych Izraela XXI wieku zdecydowana większość
żołnierzy-obywateli otrzymuje minimalne szkolenie w używaniu broni czy innych
podstawowych umiejętności bojowych.
Jest to część szerszego, długoterminowego zjawiska, które rozpoczęło się na
początku tego stulecia.
Kolejni izraelscy ministrowie obrony i szefowie sztabów obrony, począwszy od
2002 roku, ograniczali wydatki na gruntowne możliwości Sił Obronnych Izraela, nie
dofinansowując szkolenia, konserwację, możliwości transportowe i logistykę
bojową, wierząc, że kraj może polegać na samolotach odrzutowych sił
powietrznych, agencjach wywiadowczych i siłach specjalnych, by trzymać wrogów
na dystans i chronić swoich obywateli.
Nawet regularne bataliony bojowe armii nie są już szkolone wystarczająco, by
być gotowe do walki. To był jeden z powodów, dla których wojska lądowe Sił
Obronnych Izraela (IDF) wkroczyły do Gazy dopiero trzy tygodnie po 7
października: IDF nie dysponowały żołnierzami gotowymi do udziału w
intensywnych działaniach wojennych w mieście i musiały wyszkolić bataliony
piechoty i pancerne, by mogły wykonać tę misję.
W kilku miejscach
zaatakowanych 7 października bojownicy Hamasu i cywile z Gazy, którzy podążyli
za nimi przez ogrodzenie, mieli ponad pięć nieprzerwanych godzin możliwości do zabijania,
gwałtów i porwań. Dopiero po południu znaczne oddziały wojsk IDF dotarły do
lokalizacji Festiwalu Nova.
Faktem jest, że mobilizacja sil rezerwy gotowych do działania,
nawet w tak małym kraju jak Izrael, zajmuje więcej niż kilka godzin, i to nawet
przy wykorzystaniu sieci telefonów komórkowych. Mimo to można mówić o paraliżu
w centrach decyzyjnych, zarówno w Kiriya w Tel Awiwie, izraelskim odpowiedniku
Pentagonu, jak i w biurze premiera.
Z niewyjaśnionych dotąd przyczyn krajowe satelity, a także samoloty
rozpoznawcze izraelskich sił powietrznych, były nieczynne lub niezdolne do
dostarczenia izraelskim przywódcom aktualnego obrazu sytuacji na południu
kraju. Przez wiele godzin niewielkie oddziały, które przedostały się przez
zasadzki Hamasu na autostradzie 232, nie wiedziały, które miejscowości lub bazy
padły ani gdzie ich pomoc była najbardziej potrzebna.
Chociaż atakowani obywatele i żołnierze tysiące razy telefonowali do krewnych,
przyjaciół i koneksji rządowych przez te kilka godzin po rozpoczęciu ataku,
żadna placówka nie gromadziła ani nie porównywała przekazywanych przez nich
informacji. Wielokrotnie pięcio- lub dziesięcioosobowe oddziały sił specjalnych
przybywały do kibuców, spodziewając się walki z garstką terrorystów, i
okazywały się dziesięcio- lub dwudziestokrotnie słabsze. Wielu zginęło bo im
zabrakło amunicji.
Nawet
najsilniejsze i najskuteczniejsze siły militarne doświadczyły niepowodzeń
wywiadowczych z powodu strategicznej ślepoty, pobożnych życzeń lub
niedoceniania wroga. Ale trudniej jest zrozumieć lub wybaczyć powszechny brak
przygotowania IDF na południu. To nie jest wydziwianie, kiedy oczekuje się, że
posterunki wojskowe na granicy, która jest niebezpieczna, będą miały obsadę
(ludzkich) wartowników pełniących służbę o każdej porze, cały personel będzie
uzbrojony i że gdzieś w pobliżu strefy Gazy znajdują się dobrze wyszkolone
jednostki szybkiego reagowania o sile co najmniej batalionu.
Poza garstką przeciwlotniczych karabinów maszynowych, zamontowanych na
nieopancerzonych pick-upach, tysiące napastników Hamasu miało przy sobie
jedynie broń ręczną. Ograniczone ilość dróg prowadzących do atakowanych
miejscowości sprawiała, że byli oni bardzo narażeni na atak.
Gdyby przed dotarciem do kibuców napotkali oni dobrze wyszkolony batalion
piechoty uzbrojony w karabiny maszynowe, granatniki, moździerze i opancerzone
pojazdy bojowe (nie mówiąc już o jednostce pancernej czy dwóch śmigłowcach
szturmowych), cała siła inwazyjna zostałaby prawdopodobnie rozgromiona w ciągu
kilku minut.
To, że przywódcy Hamasu byli pewni, że atakujący nie napotkają takich
przeszkód, stanowi samo w sobie potępienie doktryny i praktyki IDF.
Wielu izraelskich
analityków uważa, że atak nie miał być terroryzującym najazdem według
średniowiecznej tradycji arabskiej, ani prowokacją, która sprowokowałaby Izrael
do katastrofalnej pod względem militarnym i dyplomatycznym kontrinwazji, która
położyłaby kres normalizacji. Uważają oni, że miał to być początek końca
Izraela jako państwa. Pierwszy
niszczycielski napad, który ponad wszelką wątpliwość pokazałby słabość Izraela
nie tylko otaczającym go arabskim wrogom, ale także samej ludności Izraela.
Choć sytuacja była okropna, mogło być jeszcze gorzej. Na szczęście, w
przeciwieństwie do wojska, często oczerniana Izraelska Policja nie tylko
dysponowała planem awaryjnym na wypadek zakrojonego na szeroką skalę ataku
Hamasu, ale także ćwiczyła to, przeprowadzając takie ćwiczenia we wrześniu 2023
roku.
W rezultacie ataki Hamasu na miasta Netivot i Sederot zostały powstrzymane o
godzinie 8 rano. Co więcej, gdyby izraelska Policja nie zwyciężyła w trzech
mało znanych potyczkach: na skrzyżowaniu Reim, pod Pomnikiem Black Arrow i na
skrzyżowaniu Jad Mordechaj, to duże konwoje pojazdów Hamasu mogły się
przemieścić na wschód i północ. Nie było nikogo między nimi i ludnością cywilną
Hajfy, Tel Awiwu i Jerozolimy. Gdyby choć kilka hamsowskich pick-upów dotarło
do tych miast i dokonało choćby tak ograniczonej rzezi, jak w Sderot i Ofakim,
to skutki tego byłyby ogromne. Prawdopodobnie zainspirowałoby to ataki na
społeczności izraelskie na Zachodnim Brzegu i zamieszki w miastach i
dzielnicach Izraela, z arabska większością, na wzór zamieszek z maja 2021 roku,
a co najtragiczniejsze, masową inwazję lądową Hezbollahu z północy kraju.
W chwili pisania
tego tekstu opublikowano kilka wewnętrznych raportów. Było wiele głosów za
przeprowadzeniem oficjalnego śledztwa rządowego, podobnego do Komisji Agranata
(Wojna Jom KIpur w 1973 r.) . Administracja Netanjahu sprzeciwiała się temu,
twierdząc, że takie dochodzenie powinno się rozpocząć dopiero po zakończeniu
obecnego konfliktu.
Krytycy Benjamina Netanjahu twierdzą, że gra on na zwłokę, i że powstrzymując
się od rozprawienia się z Hamasem, niepotrzebnie i egoistycznie przedłuża wojnę
w Strefie Gazy by uniknąć nieuchronnych konsekwencji powołania takiej komisji.
Netanjahu prawdopodobnie potrzebuje takiej komisji, nawet jeśli jej ocena jego
przywództwa okaże się surowa, częściowo po to, by odpowiedzieć na zarzuty,
które mogą niesłusznie obarczać go całą lub dużą winą za katastrofę, ale przede
wszystkim po to, by upewnić się, że systemowe błędy dnia dzisiejszego zostaną
należycie zbadane i zostaną z nich wyciągnięte właściwe wnioski.
Istnieją uzasadnione powody, dla których nie ma takiej komisji, a głównym z
nich jest to, że w Izraelu tradycyjnie kontrolują ją sędziowie Sądu
Najwyższego. Sąd ten jest obecnie bardziej rozpolitykowany niż kiedykolwiek w
historii Izraela i może nie być w stanie przeprowadzić takiego dochodzenia z
zachowaniem choćby minimum bezstronności.
Co więcej, ten sam Sąd Najwyższy odegrał rolę w katastrofie, wydając orzeczenia
podważające bezpieczeństwo granic ze Strefa Gazy. Jedno z orzeczeń zmusiło IDF
do pozwolenia mieszkańcom Gazy na gromadzenie się przy ogrodzeniu granicznym,
dopóki nie zaczną oni faktycznie strzelać do Izraelczyków. To nie tylko
umożliwiło Hamasowi przetestowanie bariery i dokładne przygotowanie się do
przerwania jej w 130 miejscach 7 października, ale także "przyzwyczaiło obserwatorów
IDF do widoku Gazańczyków przy ogrodzeniu", utrudniając zauważenie tych
przygotowań i samego ataku.
Teraz naród i przywódcy Izraela, pogrążeni w traumie i podzieleni politycznie, muszą zadbać o to, by instytucje wojskowe i wywiadowcze kraju nigdy więcej nie były tak nieprzygotowane, zadowolone z siebie i niezdolne do ochrony swoich obywateli, jak było 7 października.
Polskie tłumaczenie i kompilacja Alex Wieseltier
https://www.commentary.org/articles/jonathan-foreman/how-israel-failed-on-october-7/