Moralny zamęt FZP
Moralny zamęt FZP
Czytam od czasu do czasu
komentarze dotyczące obecnej sytuacji w Izraelu i dochodzę do wniosku, że dla
większości polskich uczestników tego Forum zrozumienie sytuacji Izraela leży
poza granicami ich możliwości.
Przykład? Proszę bardzo. Jedna z bardziej stonowanych uczestniczek tego Forum
przejęła się tak losem Gazańczyków, że porównała ich z losem cywilnej ludności
po wybuchu Powstania Warszawskiego. Jakby można było porównać Gazę, w której
nie ma od roku 2005 ani jednego izraelskiego żołnierza do okupowanej przez
Niemców Warszawy, a wystrzeliwanie tysięcy rakiet na cywilne obiekty w Izraelu
do obrony pozycji warszawskich powstańców. Warszawscy powstańcy walczyli
przeciwko uzbrojonemu wojsku niemieckiemu i bronili swojego terenu, a nie
robili wypady, żeby mordować bezbronnych cywili.
Mieszkańcy Gazy będą cierpieć nie za "zryw wolnościowy", ale za wieloletnią
działalność terrorystyczną morderczego Hamasu i jego popleczników. Jeśli ta
organizacja terrorystyczna nie zostanie całkowicie zniszczona, masakra 7
października powtórzy się znowu po jakimś czasie, a ilość niewinnych ofiar się
zwielokrotni. Tego owa uczestniczka nie potrafi zrozumieć, bo to nie jej
rodzina musi żyć z codzienną groźbą nocnego alarmu rakietowego czy
terrorystycznego ataku. Modlenie się o pokój tego nie załatwi.
Przykład drugi. Jeden z bardziej elokwentnych uczestników tego Forum,
abstrahując od nazwania mordowania niewinnych ludzi intifadą, zgadza się, że
Hamas to mordercy, tchórze i zasłaniają się cywilami, a Izrael w zasadzie się
broni.
Ale jego poparcie Izraela kończy się w momencie mowy o drastycznych środkach,
jakie Izrael musi użyć by zniszczyć tenże Hamas całkowicie. Tak jak to ładnie
opisane jest w artykule Melanii Phillips nasz dyskutant żąda od Izraela
"powściągliwości" i oskarża Izrael o łamanie obowiązujących w czasie wojny praw
międzynarodowych. Jakby miał w zanadrzu dziesiątki przykładów wojen, gdzie
walczące strony cokolwiek przestrzegały. W czasie wojny giną niewinni cywile.
Jak dotychczas Izrael zawsze ostrzegał cywilów by ograniczyć straty ludzkie.
Byłoby interesujące wyciągnąć od naszego dyskutanta przykłady innych nacji,
które robiły coś takiego w trakcie działań wojennych. Bo, jak to pisze pani
Phillips, Stany Zjednoczone nie zrobiły tego ani w Afganistanie, ani w Iraku. A
może tak przykłady dostarczania prądu i wody ludności przeciwnika w trakcie
stanu wojny?
Według niego, w momencie, kiedy Hamas postawi przed sobą żywe tarcze, Izrael
powinien schować do lamusa cały swój potencjał militarny.
Według niego, wyrzutnie rakietowe i rakiety ukryte w zamieszkałych kwaterach,
szkodach, meczetach i szpitalach są tabu, bo trafienie ich może się wiązać ze
stratami cywilnymi.
Że te rakiety wcześniej czy później wylądują w Izraelu i zabiją izraelskich
cywilów? To już nie jest sprawa naszego dyskutanta. Nasz dyskutant nie chce
przyjąć do wiadomości, że Izrael był wiele razy "powściągliwy" w stosunku do
ataków Hamasu. Wynik tej "powściągliwości" widzieliśmy 7 października.
Nasz dyskutant to też widział, ale w dalszym ciągu uważa, że całkowite
zniszczenie Hamasu jest mało humanitarne. Izrael musi wejść do Gazy i zniszczyć
całą bazę i materiał militarny Hamasu, łącznie z jego "bojownikami".
Kilkaset tysięcy Gazańczyków opuściło już teren północnej Gazy. Reszta będzie
musiała się dołączyć, bo w trakcie działań wojennych na tym terenie odróżnienie
bojownika od cywila będzie prawie niemożliwe. Gazańczycy, w jedynych
demokratycznych wyborach, sami wybrali Hamas do rządzenia Gazą. To, co Hamas
zrobił z Gazy widział cały świat i jakoś nikt nie zareagował. Teraz Gazańczycy
zapłacą za to słoną cenę.
Nasz dyskutant, w przeciwieństwie do Izraela i reszty świata, znalazł
rozwiązanie dla tego konfliktu. Rozwiązanie, którego według niego żadna strona
nie chce, bo obydwu (!) stronom zależy na podtrzymywaniu
konfliktu. (Tak. Zapomnij o wszystkich izraelskich propozycjach pokojowych. O
palestyńskich nie musisz, bo ich było dokładnie zero!).
A rozwiązaniem miałaby być inicjatywa dyplomacji europejskiej, popartej przez USA
i Arabię Saudyjską, zwana "pieniądze za pokój" (czy ktoś słyszał o Abrahams
Accord?). Hamas zostałby rozbrojony i zlikwidowany, a terroryści wydani
trybunałowi międzynarodowemu. Wszystko w zamian za gwarancje bezpieczeństwa i
miliardowe inwestycje dolarowe (Abrahams Accords?), a gwarantem pokoju miałyby
być siły europejskie (UE?) pod egidą ONZ.
Z rozwiązania nie wynika, kto miałby nakłonić Hamas do rozbrojenia się i
oddania w ręce trybunału międzynarodowego. Bo chyba nie te "niebieskie berety",
które na rozkaz Hizbollahu usunęły się właśnie z terenów możliwego konfliktu.
Ale to przecież szczegóły, którymi powinni się zająć inni.
Ciekawe, jaki by był rezultat 2WW, gdyby po stronie aliantów przeważyli ludzie
z poglądami naszego dyskutanta? Że co? Że 2WW była przeciwko ekspansyjnym
Niemcom, którzy chcieli podporządkować sobie resztę świata?
No tak. Tutaj chce się tylko opanować teren od Jordanu do morza Śródziemnego i
oczyścić go całkowicie z Żydów, tak jak to zrobiono w Syrii, Iraku, Libii,
Egipcie i innych krajach arabskich.
Bo taki jest cel Hamasu. I dlatego Hamas musi być nie tylko pokonany, ale
zupełnie unicestwiony.
Ale tego nasz dyskutant nie może albo nie chce zrozumieć. Z resztą, nie tylko
on jeden...