MIETEK I ANUSIA
ON I ONA — MIETEK I ANUSIA
MIETEK
No nie wiem, czy my będziemy pasować do twojego szablonu. Z jednej strony niby
tak, bo ja jestem 100% Żyd, a Anusia 100% Polka. Ale te twoje teorie pewnie nie
za bardzo do nas pasują.
Intelektualnie jesteśmy na tym samym poziomie. I oboje mamy wyższe
wykształcenie. A ja nigdy nie byłem jakiś tam superman. Żadnych tam fajerwerków
wyobraźni czy bycia zbyt aktywnym w czymkolwiek. Chociaż wiesz, że czasami nie
stroniłem od rzeczy, które mogły być dla mnie wyzwaniem. Czy to w sensie
fizycznym, czy to w sensie umysłowym, czy to w życiu prywatnym, czy zawodowym.
Ale zawsze na spokojnie, bez szału. Znasz mnie przecież. Fakt, że można na mnie
zawsze liczyć. I jak się do czegoś zabieram, to przeważnie to kończę jak
należy.
Po studiach pojechałem na Śląsk, bo tam miałem staż w tej firmie, co mi dawała
stypendium. I tam poznałem Anusię. Ona właśnie kończyła studia. Jak żeśmy się
poznali? Zupełny przypadek. Ale wygląda na to, że wpadłem jej w oko. I tak się
zaczęło. Ona potrzebowała ostoi w swoim życiu. Kogoś, na kim mogła polegać i
zawsze liczyć. No i pomogło to, że byliśmy młodzi i krew w żyłach płynęła
prędzej. I tak jakbyśmy byli dobrani temperamentem. Albo, jakbyś ty to
powiedział, jego brakiem, lub bardzo niewielką jego ilością. I tym, że
chcieliśmy spokojnego, uporządkowanego życia.
Pobraliśmy się dosyć szybko. Czy to, że byłem Żydem miało jakieś znaczenie?
Raczej nie. Chociaż ten aspekt wyszedł przed naszą decyzją ślubu. Wiesz. Ja
Żydem byłem tylko z nazwy. Matkę, co prawda, pochowałem na żydowskim cmentarzu.
Ale to było spełnienie jej ostatniej woli. Dla mnie judaizm to była religia
moich przodków, nie moja. Mnie religia nie była potrzebna. Ale jak komuś innemu
uczucia religijne były potrzebne do życia, to mi to nigdy nie przeszkadzało.
Nie każdy jest przecież w stanie żyć, tak jak ja, według własnych etycznych
zasad, które są kompasem zachowania się w stosunku do innych ludzi i do tego,
co się w życiu dzieje. Jeżeli modlitwa i własny kontakt z Bogiem daje komuś
ukojenie i spokój duszy, to tylko dobrze.
I w przypadku Anusi tak było. Nie to, że latała ciągle do kościoła. Ale religia
była jej potrzebna. A szła do kościoła nie po to, żeby słuchać kazań
wygłaszanych przez księdza, chociaż miała zaufanie do większości z nich. Ona
szła do kościoła, żeby rozmawiać z Bogiem. Prywatnie. I tylko wtedy, kiedy
potrzebowała moralnego wsparcia lub ukojenia. I nigdy z tym nie przesadzała.
Jak sama mówiła, Bogu się nie zawraca głowę małymi sprawami.
Tak więc, na temat religii i aspektu Żyd-Polka, mieliśmy kilka poważnych
rozmów. I doszliśmy do wniosku, że to nas nie dzieli. Ona zaakceptowała mój
pogląd etyczny, a ja zaakceptowałem jej religię. I byliśmy zgodni, że nasze
dzieci będą ochrzczone i będą mogły wybrać religię, lub jej brak, jak dorosną
do samodzielnego życia.
Z wyjątkiem tej przeprowadzki ze Śląska to żadnych takich przewrotów w naszym
życiu nie było. Nawet jak przez jakiś czas ta niemiecka firma wysyłała mnie za
granicę, to nic się nie zmieniło. Może dlatego, że te pobyty nie były długie?
Nie wiem. Ja tęskniłem. A ona chyba była za bardzo zajęta. Bo to i dom i dzieci
i praca. Za to ją zawsze podziwiałem.
W naszym małżeństwie role były tak jakby podzielone. Ja zajmowałem się
praktycznymi prawami. Domowe naprawy, kontakty z urzędami, płacenie rachunków i
temu podobne. A Anusia była od pomysłów, gdzie wyjechać na wczasy, chodzić na
lekcje tańca, nordisk walking, kontakty towarzyskie i tak dalej. No i ona jakoś
lepiej umiała się dogadać z naszymi córkami. Tak jakby kobieta z kobietą miały
wspólny język. Ale to chyba normalne.
Moi koledzy? Tak naprawdę to niewielu, bo większość z nich wyjechała. Tak.
Czasami przyjeżdżają i odwiedzają mnie. No tak. W zasadzie nas, ale Anusia
taktownie trzyma się na uboczu. Jak to mówi, żeby mi dać możliwość swobodnego
pogadania o wspólnych tematach. Nie. Nie to, że oni też są Żydami. Bo akurat
tych tematów to nie dyskutujemy. Mamy za to szereg innych tematów. Dawne
dzieje, starzy koledzy, co się dzieje na świecie, co u nas, co u nich. Ja się
wtedy wyżywam w kuchni, bo Anusia w dalszym ciągu pracuje, a ja mam rentę z tej
niemieckiej firmy i dużo czasu.
I takie to nasze życie. Cicho, spokojnie. Czy mieliśmy jakieś małżeńskie
kontrowersje? No wiesz. Każde małżeństwo ma raz do góry, raz do dołu. Ale u nas
te wahania nigdy nie były za duże, czy za gwałtowne. To po prostu nie leżało w
naszej naturze. A to, że ja jestem Żydem, a ona Polką nigdy nie było problemem.
Może na początku miało to nawet jakiś szczególny smaczek. Ale potem, to zeszło
na dalszy plan i było prawie niezauważalne.
Czy wybrałbym inną towarzyszkę życia, gdybym miał jakieś inne opcje? Nie sądzę.
Nigdy nawet o tym nie myślałem.
ANUSIA
Co ja ci mogę powiedzieć? Wygląda na to, że Mietek ci wszystko powiedział. Fakt, że jak poznałam Mietka, to mi nawet do głowy nie
przyszło, że on jest Żydem. Ale chyba dlatego, że to nigdy mnie nie zajmowało.
Żyd nie Żyd. Liczy się człowiek. Tak między prawdą a Bogiem, to mi trochę brakowało,
że on nie ma żadnej religii. Dosyć długo trudno mi było zrozumieć jego
samowystarczalność etyczną, jak on to nazywał.
Dlaczego go wybrałam? Ja zawsze byłam spokojna. I nie lubiłam takich, co skaczą
jak wesz na kołnierzu. A Mietek był zawsze taki zrównoważony. Taki rzeczowy i
wzbudzał zaufanie. Wyglądał całkiem nieźle i dobrze nam się rozmawiało. Był na
swój sposób bardzo szarmancki. I niczego nie wymagał. Nie tak jak większość
tych, co to tylko o jednym myśleli. I żeby jak najszybciej, by jeszcze jedną
dziewczynę zaliczyć. I tak powoli z takiej przypadkowej znajomości zrobiliśmy
się parą. No i zaczęliśmy mówić o małżeństwie.
Wtedy mi powiedział o swoim pochodzeniu. A jak się go zapytałam jak się to jego
pochodzenie odzwierciedla w normalnym życiu, to go prawie zatkało. I mnie
trochę też. Bo ja jestem wierząca. Co prawda, moja wiara to moja prywatna
sprawa, ale ten kontakt to mam w kościele, chociaż najlepiej bez pośredników i sam
na sam z Bogiem.
A Mietkowi religia nic nie mówiła. Na szczęście on potrafił zrozumieć, że dla
niektórych religia jest konieczna do normalnego funkcjonowania w życiu. Ja
lubię od czasu do czasu pójść do kościoła. I lubię święta i ten podniosły i
radosny nastrój. Na szczęście to Mietkowi nie przeszkadza. I na dodatek nie ma
nic przeciwko pokazywaniu się w kościele przy okazji znajomych chrzcin, wesel
czy pogrzebów.
Mietek w ogóle jest bardzo zgodny. I stara się uczestniczyć we wszystkim, co
mnie interesuje. Nawet wtedy, kiedy to nie leży w jego naturze. Na przykład ja
bardzo lubię tańczyć. I mam do tego dryg. A Mietek jest prawie totalny
antytalent w tym zakresie. A mimo to jest taki zaparty, że się tego nauczył! Co
prawda, jego ruchy wyglądają bardzo często automatycznie, ale trzyma tempo i
bardzo rzadko robi błędy.
To jest właśnie cały Mietek. Jak coś trzeba zrobić, to zrobi wszystko, żeby to
zakończyć pozytywnie. Jak czegoś się podejmie, to choćby nie wiem co, to to
zrobi. Czasami kosztuje go to więcej, niż to wszystko jest warte. Inny by już
dawno zrezygnował. Ale nie Mietek. Sam zresztą wiesz, bo mi opowiadałeś tę
historię ze szkółki taterniczej, gdzie ty zrezygnowałeś po trzech podejściach,
a Mietek próbował do upadłego. I może się zdziwisz, ale jak trzeba, to on może
być zupełnie inny. Tak było, jak żeśmy się poznali.
No i ta jego zdolność układania czasu. On zawsze znajdzie sobie jakieś zajęcie.
Jak firma posłała go na emeryturę, to się zajął kucharzeniem. To on robi zakupy
i przygotowuje posiłki w domu. Niby to normalne, bo ja w dalszym ciągu pracuję
i nie miałabym na to ani czasu, ani ochoty. Ale takich, co to z przyjemnością
bawią się w gosposię domową, to dużo nie uświadczysz.
Czy on ma jakichś kolegów i własne zainteresowania? Z tymi kolegami to trochę
szwankuje. Czasami sama go wypycham. A jak go odwiedzają jego starzy koledzy, przeważnie
ci, co tu są przelotem, to zostawiam ich samych, żeby sobie powspominali dawne
dzieje i porozmawiali na swoje tematy. On czasami o tym wspomina, ale to ja
musiałam go zaprowadzić na spotkanie byłych uczniów jego szkoły, co wyjechali
za granice i zrobili sobie tutaj spotkanie po latach. Beze mnie toby się
skończyło tylko na gadaniu. I tak nam życie płynie.
Czy Mietek to dla mnie idealny partner? Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. To
tak jakby on zawsze był i jest. Zawsze na miejscu, zawsze pomocny, zawsze
opiekuńczy. Nie wiem, jak ci to wytłumaczyć. Po prostu uczucie, że się kogoś
ma. I dla mnie to jest Mietek.
Alex Wieseltier
Październik 2020