(7) M4
(7) M4
Koniec tygodnia. Patrzysz na swój dom i wygląda na to, że znowu musisz
włączyć odkurzacz. Trochę za dużo tych metrów kwadratowych.
Po wyprowadzeniu się dziewczynek dom się zrobił
jakby za duży dla was dwojga.
Na dobrą sprawę wystarczyłaby wam połowa tej
powierzchni co macie.
Pamiętasz wasze pierwsze mieszkanie w Polsce?
Spółdzielcze M4 z całymi 44,28 m2.
Ile lat czekałeś na to mieszkanie? Osiem?
Dziewięć?
Ale historia zaczyna się o wiele
wcześniej.
Powrót z Sojuza do Polski w 1946 i pierwsze mieszkanie
w Szczecinie.
Ojciec znalazł 3-pokojowe mieszkanie na
Śląskiej. Front, pierwsze piętro.
Luksus jak na tamte czasy, bo mieszkanie miało
własną łazienkę i WC.
Problem był tylko taki, że ojciec zapomniał
załatwić formalności w urzędzie miejskim i po jakimś czasie do drzwi zapukał
człowiek, który miał... nominację na to mieszkanie!
Więc zaliczyłeś swoją pierwszą przeprowadzkę w
Szczecinie.
Niedaleko. Tylko na trzecie piętro w oficynie.
Dwa pokoje i kuchnia, ale za to razem z wujkiem Miszą i jego kolegą Jaszką. Do
mieszkania wchodziło się przez kuchnię. Potem był pokój przechodni, przez który
wchodziło się do waszego pokoju. Trochę ciasno, bo miałeś tam na dodatek psa.
Niedługo, bo pewnego dnia przyszedłeś do domu, i psa już nie było. Matka go
oddała, a ciebie się nikt o zdanie nie pytał. Podświadomie miałeś do niej o to
pretensje przez całe życie, ale nigdy jej tego nie wypomniałeś.
Naprzeciwko mieszkali trzej tramwajarze.
Dostaliście ich mieszkanie, gdy oni się wynieśli gdzie indziej. Było trochę
lepiej, bo mieszkanie, oprócz dwóch pokoi, miało dosyć duży przedpokój, z
którego były oddzielne wejścia do pokoi i kuchni. Tyle tylko, że w przedpokoju
był warsztat krawiecki wujka Miszy.
Ubikacja, którą dzieliliście z jeszcze jednym
mieszkaniem, była na półpiętrze. Obydwa mieszkania miały obowiązek czyszczenia
ubikacji co jakiś czas. Pamiętasz to tylko dlatego, że małżeństwo wujka Miszy
rozleciało się prawie, zanim się zaczęło w zasadzie z powodu tej ubikacji.
Wujek był chyba zdrowo po trzydziestce, a ożenił
się z osiemnastolatką, która właśnie zdała maturę w twojej szkole. Dlaczego on
ją wybrał? Pewnie dlatego, że była młoda, niedoświadczona i ...miała bardzo
pokaźny biust. Pewnie z tego powodu twój ojciec po cichu nazywał ją simentalską
krową.
Po nocy poślubnej wuj dał swojej młodej żonce
szczotkę i wiadro z wodą i kazał jej umyć sraczyk na półpiętrze, bo to właśnie
była ich kolejka. A ona biedula do roboty nieprzyzwyczajona. W domu rodziców
wszystko było zrobione i podane.
A tutaj w pierwszy dzień małżeństwa taka poruta!
Nic dziwnego, że z płaczem uciekła z powrotem do taty i mamy.
Was już w tym mieszkaniu nie było, bo dostaliście pokój w mieszkaniu na
Jagiellońskiej.
Mieszkanie należało do śmieciarza, który
pracował we Wrocławiu. Jego pokój (ten duży) był zamknięty, a wy mieliście do
dyspozycji resztę mieszkania (pokój, przedpokój, kuchnia, spiżarka i ubikacja
na zewnątrz, tuż obok wejścia do mieszkania). Po kilku latach śmieciarz się
wyprowadził i nagle mieliście całe mieszkanie. No nie za bardzo, bo sklep ojca
na Bogusława zlikwidowali i pracownia została przeniesiona do tego dużego
pokoju.
Potem ojciec dostał jeden z pawilonów na Wojska
Polskiego. Po pracowni zostały tylko deski do nabijania skór, które stały w
przedsionku przed drzwiami wejściowymi. Pewnego dnia ktoś te deski ukradł! No
niezupełnie. Bo tego samego dnia ojciec przyszedł po południu do domu bardzo
ucieszony. Jakiś facet przyszedł do niego z pięcioma deskami do nabijania skór
i ojciec kupił je za stówaka!
Okazało się, że ojciec kupił własne deski, ale
się tym w ogóle nie przejął! Twierdził, że musiałby zapłacić za transport może
dwa razy więcej, bo deski były bardzo ciężkie.
Skończyłeś szkołę i zacząłeś studiować. Była pora na wyfrunięcie z gniazda,
ale gdzie?
Zapisałeś się najpierw na M3, które i tak ci nie
przysługiwało, bo byłeś jeszcze kawalerem. Więc musiałeś poprosić Ankę, żeby
podpisała oświadczenie, że się natychmiast pobierzecie, kiedy mieszkanie będzie
oddane do użytku.
Budowa bloków na Cysterskiej odwlekła się, a
Anka w międzyczasie wyjechała z Polski.
Miałeś możliwość dostania pokoju z wnęką
kuchenną w tym nowym bloku przy Placu Żołnierza, ale jakoś się na to nie
zdecydowałeś. Byłeś już po studiach i w dalszym ciągu mieszkałeś z rodzicami.
Spanie na kanapce w tym samym pokoju co oni nie było najlepszą metodą do budowy
własnego życia, ale taka była rzeczywistość w PRL-u.
Stuknęło ci ćwierćwiecze i naprawdę się tym
przejąłeś.
Koniec z beztroskim życiem studenta i początek
mordęgi z pracą i "dorosłym" życiem.
Czego więcej mogłeś się od życia spodziewać?
Zaprosiłeś swoją turystyczną hałastrę do
Pinokia. Film ci się urwał i obudziłeś się z bólem głowy w domu. Dziwne, bo
klucze od domu dałeś Basi przed pierwszą butelką wina.
Potem się okazało, że powiedziałeś towarzystwu,
że idziesz po następną butelkę wina i ... więcej ciebie tego wieczora nie
widzieli! Podobno dobijałeś się do drzwi mieszkania rodziców, a na pytania,
dlaczego nie używasz swojego klucza, odpowiadałeś równaniami dwukwadratowymi.
Kilka lat później poznałeś Tinę i wzięliście ślub w tym samym roku.
Mieszkania w dalszym ciągu nie było, więc
sprowadziłeś się do Tiny.
Ojciec Tiny był pułkownikiem WP, a ich
3-pokojowe mieszkanie należało do Garnizonowej Administracji Mieszkań (GAM),
która nie bardzo mogła strawić "cywila".
Ojciec Tiny umarł jeszcze przed waszym ślubem i
GAM namówił twoją teściową na przeprowadzkę do mniejszego mieszkania obok.
Wy dostaliście nakaz wyprowadzki do tak zwanego
mieszkania zastępczego.
Budynek był naprzeciwko koszar na Narutowicza, a
mieszkanie na drugim piętrze składało się z kuchni, łazienki i przedpokoju, z
którego przechodziło się dużego pokoju. Po lewej stronie pokoju było wejście do
jeszcze jednego, względnie dużego pokoju, a po prawej stronie znajdowały się
drzwi do mniejszego pokoju.
Pomimo braku ubikacji mieszkanie byłoby w
porządku, gdyby nie fakt, że ten duży pokój był pośrodku przedzielony zieloną
kotarą. Po prawej stronie mieszkał pan sierżant z żoną, a po lewej stronie
mieliście mieszkać wy.
Gdy odwiedzający was (nieczęsto) goście
zaczynali wyglądać na potrzebujących, upewniałeś się, czy to prawda, bo użycie
ubikacji wymagało wyjścia z waszego pokoju, przejścia przez pokój z zieloną
kotarą, przejścia przez przedpokój, wejścia do kuchni, wzięcia pęka kluczy
wiszących za drzwiami kuchennymi, ponownego wyjścia do przedpokoju, otworzenia
drzwi wejściowych, wyjścia na klatkę schodową, dojścia do drzwi wejściowych od
mieszkania obok, otworzenia tych drzwi jednym z kluczy, wejścia do korytarza i
dojścia do pierwszych drzwi po lewej stronie. Po otwarciu tych drzwi należało
tylko otworzyć kłódkę od drugiej kapciorki po lewej stronie i już można było
użyć stojące tam WC! Radość o poranku (i wieczorem)!
Ale każda radość ma koniec. GAM postanowił przerobić budynek z mieszkalnego
na biurowy. Pan sierżant dostał nowe mieszkanie, a wy zrobiliście się nagle
posiadaczami 3-pokojowego mieszkania z łazienką (ale bez ubikacji). Nie na
długo, ale zawsze. Nika zdążyła przyjść na świat przed waszą przeprowadzką na
drugie mieszkanie zastępcze.
Dwa pokoje, kuchnia i chyba własna ubikacja z
prysznicem.
Twoja matka załatwiła wam meblościankę KH13.
Niezły wyczyn, bo na cały Szczecin przyszły tylko dwa zestawy, a ona
"załatwiła" jeden dla was. Tak samo, jak pralkę w tym pierwszym mieszkaniu
zastępczym.
Przeprowadzka w środku zimy. Wrzuciłeś dwa
wiadra węgla w ten piec kaflowy w dużym pokoju, ale to pomogło jak umarłemu
kadzidło. Coś musiało być do kitu z ciągiem, bo cały węgiel wywiało, a w pokoju
było w dalszym ciągu piekielnie zimno. W sypialni żeliwna "koza" była rozgrzana
do czerwoności, ale przy oknie było minus pięć stopni! Nika miała zwyczaj
rozkopywania się w nocy, ale tym razem leżała całą noc zakutana w kołderkę i
kocyk. Jak tu cholera żyć?
Twoja mama i brat odwiedzili was wieczorem. Z
kwiatami na nowe mieszkanie!
Skończyło się na tym, że przeprowadziliście się
następnego dnia do twojej mamy.
Nie na długo, bo budynek na Wojska Polskiego był
na wykończeniu. Ale życie w dwóch pokojach, gdzie jeden był okupowany przez was
a drugi przez mamę i brata, nie było najciekawsze ani dla was, ani dla nich.
I wreszcie własne (spółdzielcze) mieszkanie! M4!
W zasadzie przysługiwało wam, jako rodzina z
jednym dzieckiem, tylko M3.
Żeby dostać M4, musiałeś dopłacić 30 tysięcy
złotych. To matka je zapłaciła, bo ty ze swojej pensji nie miałeś szans ich
uzbierać. Na szczęście dostałeś posadę wykładowcy w Instytucie Mechanizacji
Rolnictwa tuż przed dostaniem mieszkania. Jako nauczyciel akademicki miałeś
prawo do M-ki więcej i nagle byłeś bogatszy o 30 tysięcy, które ci spółdzielnia
zwróciła!
Mieszkanie było puste i trzeba je było urządzić.
Naraili ci znajomego stolarza, który się podjął
roboty. Żeby było śmieszniej, to się potem okazało, że stolarz nie ma własnego
warsztatu i robi wszystko w "Zrób to sam"!
Dostać meble, które by pasowały do waszej
kuchni, było marzeniem ściętej głowy.
Więc zrobiłeś rysunek, według którego stolarz
miał urządzić kuchnię.
Pamiętasz, jak przyjechał z elementem szafkowym,
który miał stać na całej długości ściany z oknem? Tak. Przywiózł go w jednym
kawałku i wpasowanie tego segmentu zajęło wam ponad trzy godziny! Szafki
wiszące i dopasowanie forniru do ścian (do półtora centymetra wybrzuszenia na
60 centymetrach długości) to była już betka.
Wnęka na szafę wnękową okazała się o centymetr
za mała na standardową szafę, więc nowa okazja do roboty stolarskiej. I ta
śmierdzącą przez trzy dni bejca, którą stolarz użył do impregnacji drewna!
Potem tylko w małym pokoju meblościanka
Kowalskiego przykręcona do ściany, bo inaczej nie chciała stać. I meblościanka
KH13 w dużym pokoju zabezpieczona klinami, bo podłoga też była skrzywiona.
I radość z pozbycia się stolarza (po prawie
trzech miesiącach) akurat na Tiny imieniny!
Tinie było trochę smutno. W ich domu było zawsze
trochę więcej miejsca.
I żeby się nie zastać, mieli zwyczaj jeżdżenia z
meblami z pokoju do pokoju co sześć miesięcy.
A tu wszystko zablokowane na amen! Tylko jedną
szafkę na książki można było ewentualnie obrócić o dziewięćdziesiąt stopni!
Pamiętasz, jak Tina powiedziała: "I tak będziemy
siedzieć do końca naszych dni?!"
Rok później byliście w Kopenhadze...
Alex Adelist
April 2015
Published in „Plotkies”