Kres fantazji

2025-02-10

"Być może nie uda się wysiedlić Palestyńczyków ze Strefy Gazy, ale przynajmniej będziemy mieli czteroletnią przerwę od presji na osiągnięcie tego, co jest nieosiągalne."


Plan Trumpa kładzie kres fantazji o państwie palestyńskim
Jonathan S. Tobin, 6 lutego 2025 r. / JNS

Każdy, kto twierdzi, że jest "ekspertem" od Bliskiego Wschodu, jest pewien jednej rzeczy: propozycja prezydenta Donalda Trumpa, by wysiedlić Arabów palestyńskich z Gazy, nie może lub nie powinna się wydarzyć.
Oczywiście ci sami eksperci powiedzieli to samo o Abraham Accords z 2020 r., które doprowadziły do ​​porozumień normalizacyjnych między Izraelem a czterema krajami o większości arabskiej i muzułmańskiej. Przewidywali również, że przeniesienie ambasady USA do Izraela z Tel Awiwu do Jerozolimy przez Trumpa wywoła Armagedon (tak się nie stało).
Tak więc, gdy stoi się przed wyborem między "niemożliwym" pomysłem Trumpa a konwencjonalną mądrością establishmentu polityki zagranicznej, być może mądrze byłoby, aby niektórzy z tych "ekspertów" przyhamowali swoje apokaliptyczne ostrzeżenia.
Mimo wszystko tym razem mogą mieć rację — i na pierwszy rzut oka trudno dostrzec, jak pomysł Trumpa może zostać wdrożony bez masowego użycia sił zbrojnych USA i równie masowego wydatkowania funduszy federalnych. A już wiemy, że administracja nie ma zamiaru wysyłać wojsk do Gazy ani inwestować w ten pomysł zbyt wielu pieniędzy, jeśli w ogóle.
Nawet jeśli to się nie wydarzy, decyzja Trumpa o popieraniu tego pomysłu ma ogromne znaczenie. Zdecydowanie zmienia dyskusję na temat Bliskiego Wschodu w sposób, który przyćmiewa znaczenie nawet najbardziej znaczących posunięć politycznych pro-izraelskich z jego pierwszej kadencji.
Przede wszystkim oznacza to koniec fantazji o utworzeniu państwa palestyńskiego.
Społeczność międzynarodowa, świat arabski i muzułmański oraz sami Palestyńczycy są oburzeni pomysłem planu odbudowy Gazy, który pozwoliłby wszystkim ludziom opuścić Strefę.
Nie są tym przerażeni, dlatego że uważają to za złe dla cywilów Gazy. Można mówić, co się chce o Trumpie i jego intencjach, albo o tych Izraelczykach i pro-izraelskich Amerykanach, których radowały jego słowa, ale nie ulega wątpliwości, że byłoby dobrze dla palestyńskich Arabów, którzy tam utknęli, gdyby mogli rozpocząć na nowo gdzie indziej. A to zwiększyłoby znacznie prawdopodobieństwo, że odbudowa Gazy nie oznaczałaby odbudowy fortyfikacji i tuneli terrorystycznych Hamasu, lecz uczynienie jej bardziej zdatnej do zamieszkania czy rozwoju jej nadmorskiej części.
To jest nie do przyjęcia, ponieważ wszystkie te ugrupowania wciąż trzymają się idei, że Gaza musi być zachowana, jako bastion antysyjonistycznego irredentyzmu. W ich mniemaniu jedynym celem Gazy jest, by stała się, wraz z Judeą i Samarią oraz częścią Jerozolimy, częścią niepodległego państwa palestyńskiego, które ich zdaniem nadal musi zostać utworzone obok Izraela.
Nic nie jest w stanie przeszkodzić w realizacji tego poronionego pomysłu.
Ani wielokrotne odrzucenie przez Palestyńczyków rozwiązań dwupaństwowych, sięgające Oenzetowskiego planu podziału ówczesnego brytyjskiego Mandatu Palestyny z r.1947.
Ani ich wielokrotne odmowy przyjęcia planów pokojowych, ani nic, co mogłoby zmusić ich do uznania prawowitości państwa żydowskiego, bez względu na to, gdzie można by wyznaczyć jego granice.
Ani wyraźnie ludobójcze zamiary zniszczenia państwa żydowskiego i jego ludności przez terrorystów z Hamasu, którzy rządzili Gazą jako niezależnym, z wyjątkiem nazwy, państwem palestyńskim od 2007 r. do 6 października 2023 r.
Ani fakt, że rzekomo bardziej umiarkowana Autonomia Palestyńska i palestyńska opinia publiczna ogólnie aprobują Hamas i jego cele, a dla których barbarzyńskie okrucieństwa z 7 października 2023 r. były tylko radosną wiadomością.
Żaden z tych faktywnie nie przeszkodził społeczności międzynarodowej, dodając do tego każdą amerykańską administrację aż do Trumpa 2.0, być przekonanym, że utworzenie​​ państwa palestyńskiego jest drogą do zakończenia konfliktu.
Państwo palestyńskie było integralną częścią planu "Pokój przez dobrobyt" pierwszej administracji Trumpa, choć było odpowiednio znacznie mniej hojne niż poprzednie oferty. Były prezydent Joe Biden i wiceprezydent Kamala Harris nawet po 7 października należeli do tych, którzy udawali, że ostatnie stulecie nieustępliwości palestyńskich Arabów było bez znaczenia i że nie ma powodu, by przestać forsować ten pomysł, który już zawiódł wielokrotnie.
Genialność propozycji Trumpa dotycząca odbudowy Gazy nie polega tylko na prostej logice oferowania ludziom szansy, którą dano innym populacjom uchodźców lub komukolwiek innemu na obszarach zniszczonych przez wojnę, do zbudowania nowego życia gdzie indziej.
I kluczową kwestią nie jest tu narzekanie na jego niewykonalność lub rzekome naruszenie prawa międzynarodowego. Ani nie fakt, że w interesie Stanów Zjednoczonych ani Izraela nie leży zmuszanie chwiejnych reżimów w Egipcie i Jordanii do przyjmowania Palestyńczyków, którzy prawdopodobnie będą chcieli obalić te rządy i zastąpić ich Hamasem lub sojusznikami, takimi jak Bractwo Muzułmańskie.
Kluczowym punktem tego projektu jest jasne założenie, że ani w Strefie Gazy, ani nigdzie indziej, nigdy nie będzie niepodległego państwa palestyńskiego.
Autonomia Palestyńska może rządzić wewnętrznymi sprawami Arabów w Judei i Samarii ("Zachodni Brzeg"). Jednak skorumpowana kleptokracja, która nadal dotuje terroryzm poprzez swoją politykę "pay for slay", nagradzając brutalnych palestyńskich terrorystów, w tym tych odpowiedzialnych za 7 października, nigdy nie wykazała żadnego realistycznego zainteresowania, by zająć się tworzeniem pokojowego i produktywnego państwa obok Izraela.
Od czasu, kiedy latem 2005 r. Izrael wycofał wszystkich żołnierzy, osadników i izraelskie osady ze Strefy Gaza, była ona nożem wymierzonym w Izrael. Dwa lata później rządy Autonomii Palestyńskiej (kierowane przez jej partię polityczną, Fatah) zostały obalone w krwawym zamachu stanu przez Hamas.
Mimo to wyznaniem wiary wśród establishmentu polityki zagranicznej pozostaje to, że Izrael należy zmusić do ułatwienia utworzenia państwa — państwa, którego głównym celem będzie, podobnie jak Gaza pod rządami Hamasu, ostateczne zniszczenie Izraela.
Trump dał do zrozumienia, że ​​Stany Zjednoczone nie będą już uważać popieranie tej destrukcyjnej koncepcji za swój polityczny cel. Wręcz odwrotnie, dał jasno do zrozumienia, że ​​bez względu na to, co się wydarzy lub nie wydarzy w nadchodzących latach, trzeba znaleźć inne rozwiązanie dla Palestyńczyków.
Ludzie, którzy 7 października wiwatowali na wiadomość o orgii masowych morderstw, gwałtów, tortur, porwań i bezmyślnej destrukcji, nie będą nagrodzeni większą presją na Jerozolimę, by zrobiła coś, czemu przytłaczająca większość Izraelczyków, od prawicy do lewicy, jest przeciwna nie tyle jako nierozsądne, lecz samobójcze.
Pokolenia nieustępliwości, które stwardniały w system wierzeń nierozerwalnie łączący palestyński nacjonalizm z niekończącą się wojną z Żydami, poniosą konsekwencje.
Od początku tego konfliktu Trump jest pierwszym amerykańskim prezydentem, który wyraźnie stwierdził, jakie te konsekwencje mają być.
Od czasu, gdy naród żydowski odzyskał suwerenność nad swoją historyczną ojczyzną w 1948 r., palestyńscy Arabowie i ich zagraniczni poplecznicy trzymali się narracji nakby, która przedstawia powstanie współczesnego Izraela jako wielką "katastrofę" lub "klęskę", którą należy zawrócić.
Od końca lat 80. amerykańscy decydenci próbowali likwidować konflikt między tymi dwoma narodami, naciskając na rozwiązanie dwupaństwowe, które w teorii uszczęśliwiłoby wszystkich. Ale była to tylko forma zaprzeczania palestyńskim zamiarom zniszczenia Izraela, której żaden dowód na głupotę tego pomysłu nie mógł zakłócić.
Dlatego idea Trumpa jest tak bolesna. Wbrew palestyńskim twierdzeniom nie jest to powtórzenie nakby, kiedy Arabowie uciekli z terytorium nowo powstałego państwa Izrael, podczas gdy jeszcze większa liczba Żydów została zmuszona do opuszczenia swoich domów w świecie muzułmańskim i arabskim. To uznanie, że Palestyńczyków należy zmusić do porzucenia swoich ambicji cofnięcia się do roku 1948, a nawet 1917 (data brytyjskiej Deklaracji Balfoura, która ogłosiła poparcie brytyjskiego imperium dla idei Żydowskiego Domu Narodowego).
I jedynym sposobem, by to ostatecznie zrobić, jest odebranie im nawet zaistnienia możliwości kolejnych ataków w stylu 7 października, poprzez które mają oni nadzieję odizolować i stopniowo wyczerpać Izraelczyków do punktu, w którym ci się poddadzą.
Pojęcie rozwiązania dwupaństwowego umarło dawno temu. A jednak można było je łatwo wprowadzić w życie, gdyby tylko weteran terrorystów i przywódca Autonomii Palestyńskiej Jaser Arafat — świeżo pozbawiony tytułu szefa mającej krew na rękach Organizacji Wyzwolenia Palestyny — powiedział "tak" ofertom niepodległości i utworzenia państwa złożonym mu przez byłego prezydenta Billa Clintona i ówczesnego premiera Izraela Ehuda Baraka.
Ale po tym, jak Arafat odpowiedział na tę ofertę pokojową terrorystyczną wojną na wyniszczenie, znaną jako Druga Intifada, większość Izraelczyków zrozumiała, że ​​ziemia za plany pokojowe, za które ich sprzedano, była niczym więcej niż ziemią za terror.
Przekształcenie Gazy w państwo terrorystyczne i wyrzutnie rakietową przeciwko izraelskim cywilom po 2005 r. tylko potwierdziło tę smutną prawdę.
Mimo to Palestyńczycy mieli więcej możliwości i duże międzynarodowe poparcie.
Państwo palestyńskie mogło powstać, kiedy prezydent George W. Bush i ówczesny premier Izraela Ehud Olmert złożyli jeszcze lepszą ofertę następcy Arafata Mahmudowi Abbasowi.
I możliwość utworzenia państwa palestyńskiego była zawsze teoretyczną możliwością podczas ośmiu lat prezydentury Baracka Obamy, który zrobił wszystko, co mógł, by przechylić dyplomatyczne pole gry na palestyńską korzyść.
Ale po 7 października i wojnie, która nastąpiła po nim, można śmiało powiedzieć, że państwo palestyńskie stało się niczym więcej niż nudnym i bezsensownym konceptem politycznym, który stracił swój termin ważności.
Co teraz czeka Palestyńczyków czy Gazę? Trudno powiedzieć.
Trump naciskał na zawieszenie broni/uwolnienie zakładników, które mogłoby pozostawić Hamas u władzy w Gazie. Ale jego oświadczenia o konieczności usunięcia dużej części, jeśli nie całej, ludności palestyńskiej w celu odbudowy tego obszaru pokazują, że nie chce on, by tak się stało. I choć nie chce on żadnych wojen w okresie swoich rządów, to wydaje się mało prawdopodobne, że kiedy stanie się jasne, że zawieszenie broni nie zmusi Hamas do rozbrojenia i odsunięcia od władzy, że sprzeciwiłby się on dalszym izraelskim wysiłkom zmierzającym do pokonania Hamasu, jak to robili Biden i Harris. Era różnicy faz między Stanami Zjednoczonymi a Izraelem również dobiegła końca.
Jest całkiem możliwe, że Palestyńczycy w Strefie Gazy będą nalegać na pozostanie w tym samym stanie zawieszenia, który wybrali sobie od 1948 roku. Mogą w dalszym ciągu czekać na zniszczenie Izraela, by potomkowie oryginalnych uchodźców mogli powrócić "do domu" do kraju, który nigdy tak naprawdę nie istniał jako odrębne państwo palestyńskich Arabów i nigdy nie będzie istniał.
I jest zupełnie możliwe, że pod przywództwem Hamasu lub bez niego, kultura polityczna Palestyńczyków jest tak wypaczona i nieustępliwa, że ​​niewielu odważy się przyjąć ofertę Trumpa przesiedlenia, której odmawiano im przez wszystkie te lata z obawy przed śmiercią z rąk członków Hamasu lub swoich sąsiadów.
Ale nie powinno być żadnej wątpliwości, że pomimo oszczerstw rzucanych na Trumpa za to, że miał czelność odrzucić konwencjonalną mądrość polityki zagranicznej, to jest to najlepsza oferta, jaką Palestyńczycy kiedykolwiek prawdopodobnie otrzymają.
Mogą mieć satysfakcję z obserwowania, jak pomysł Trumpa zdycha z braku poparcia ze strony kogokolwiek poza Izraelem. Ale alternatywą dla narodu palestyńskiego jest w dalszym ciągu żyć w nędzy i być uważanym przez swoich przywódców, aktywistów, studentów uniwersytetu i innych, którzy wykorzystują sytuację, tylko za przydatny jako mięso armatnie do prowadzenia wojny z państwem żydowskim.
Trump posłał ideę państwowości palestyńskiej tam, gdzie jest jej miejsce - na śmietnik historii. Razem z wycofaniem dotowania UNRWA, agencji ONZ ds. uchodźców, która od 1948 r. odmawiała przesiedlenia Palestyńczyków i przyczyniła się do kontynuacji wojny z Izraelem, oraz niedawnego pozbawienia funduszy Agencji Stanów Zjednoczonych ds. Rozwoju Międzynarodowego (USAID), której "humanitarne" projekty w podobny sposób pomogły podtrzymać nieustępliwość Palestyńczyków, Trump zdecydowanie zmienił politykę USA z fantazjowania na realizm.
Amerykańskie wsparcie było zawsze istotne dla utworzenia palestyńskiego państwa. To się skończyło. Krytycy mogą to potępiać, ile chcą, ale gorzką prawdą, której nie potrafią przyznać, jest to, że ich alternatywy dotyczące Gazy są jeszcze bardziej nierealne i niebezpieczne, niż Trumpa.

Polskie tłumaczenie Alex Wieseltier

https://www.jns.org/trump-plan-puts-an-end-to-the-palestinian-state-fantasy/ 

Alex Wieseltier - Uredte tanker
Alle rettigheder forbeholdes 2019
Drevet af Webnode Cookies
Lav din egen hjemmeside gratis! Dette websted blev lavet med Webnode. Opret dit eget gratis i dag! Kom i gang