Krawiecka ballada

2021-05-07

Za górami, za lasami
Tam, gdzie diabeł głupich mami
Była wielka tam kraina
Jakich teraz w świecie ni ma
Król nią rządził niebogaty
Co uwielbiał piękne szaty.
Lecz kraj w krawców był ubogi
Bo podatek na nich srogi
Jego dziadek, król już zmarły
Ongiś zadał w dzień uparny
Co zamienił jego szaty
W zapocone, brudne szmaty.
Stąd na krawców przyszła bieda.
Gdy z zawodu żyć się nie da
Już nie było czeladników
Więc ten zawód był w zaniku.
Szaty, ongiś piękne, zgrabne
Porobiły się koszmarne.
Nic dziwnego, bez fachowca
Białogłowa jak ta owca
Wyglądała w każdym wdzianku.
Więc płakały od poranku
Do wieczora nasze panie
Zrozpaczone niesłychanie.
I tak trwało to latami.
Poszli krawcy więc z torbami
W świat daleki poszli sobie
Do jednego, jakby w zmowie.
Nowy król po kilku latach
Nie chciał chodzić w takich szmatach
Co szyjące tam łachudry
Po nordycku zwały pludry.
Niby gatki co się zowie
A to tylko był pokrowiec
Co zakrywał trochę ciało
Lecz zostawiał co niemało.
A ta reszta, panie Boże
Wyglądała jak w oborze
Goły zad krowy czy byka.
Nic dziwnego, że podwika
Czy też inna cna niewiasta
Unikała iść do miasta.
Szczególnie porą wieczorną
Co famę miała potworną.
Że z powodu gołej rzyci
Dziewkę ktosik wnet pochwyci
I tak szybko wychędorzy
Ze ta gęby nie otworzy.
Ciemno było więc i nudno
O rozrywkę w mieście trudno.
Lecz jak gadka o tym gada
Znalazła się na to rada.
Bo samego króla córa
W nocy do rannego kura
Po mieście się przechodziła
Bo odważna taka była.
Lecz wracajmy już do króla
Któremu się śni koszula,
lub majteczki, czy kubraczek.
Takie sny miał nieboraczek.
I pewnego dnia on wszędzie
Kazał rozesłać orędzie.
Że kto mu uszyje strój
Który skończy jego znój
Wtedy odda, żart na stronę
Swoją córkę mu za żonę,
A z nią będzie już bez zdzierstwa
Tej krainy pól kurestwa!
To orędzie napisano
Słowo w słowo jak podano.
I wysłano w każdą stronę
Gdzie miało być wywieszone.
Ktoś pomyśli, że orędzie
Sprawi, że nam tu przybędzie
Chmara speców igły, nici
Co nagroda ta zachwyci.
Jednak o podatkach fama
Była jak ta rzeczna tama.
Wiec ciżba krawiecka cała
W krainie nie zawitała.
Lecz znalazł się taki jeden
Łasy na królewską schedę.
Bo mu tu nie o dziewczynę
Chodziło, lecz o krainę
Co myślał, że pól dostanie
Za szyte przez niego ubranie,
Które bez konkurencji
Uszyje tu na audiencji.
Nie jeden a dziesięć stroi.
Jak to na władcę przystoi.
Co jeden to piękniejszy
Wspaniały, od puchu lżejszy!
Król otarł swe łezki rzewnie
I zaraz oddal królewnę.
I bal im huczny wyprawił,
A potem ich z miasta wyprawił.
Tu krawca pasja szewska
Naszła, A gdzie pól królestwa,
Co to w orędziu stało
Że mu będzie się należało?
Król na to: Nie ma tu zdzierstwa.
Twa żona to pól kurestwa
Naszej krainy całej!
A czego się spodziewałeś?

Na tym kończy się ballada
Morał podać więc wypada.
Jak źle czytasz boś pazerny
To rezultat też jest mierny!

Alex Wieseltier
2020

Alex Wieseltier - Uredte tanker
Alle rettigheder forbeholdes 2019
Drevet af Webnode Cookies
Lav din egen hjemmeside gratis! Dette websted blev lavet med Webnode. Opret dit eget gratis i dag! Kom i gang