JUREK
SWOI ZA GRANICĄ - JUREK
Nie bardzo wiem, czy będę pasował w twój szablon. Ja wyjechałem przecież z
Polski o wiele wcześniej. me pomimo zbieżności z wyjazdami innych Żydów z końca
lat pięćdziesiątych mój wyjazd nie był spowodowany polskim antysemityzmem.
Można by powiedzieć, że to właśnie przywiązanie
do Polski spowodowało, że ja i moja siostra zaprotestowaliśmy, kiedy nasza mama
chciała wyjechać do Izraela na początku tamtego dziesięciolecia. Nasz opór był
tak silny, że byliśmy gotowi uciec do cioci Andzi, która razem z rodziną
przechowywała mnie w czasie niemieckiej okupacji. I mnie i moją siostrę
przechowali dobrzy ludzie, Polacy. A mama uchowała się u swojej siostry, która
jeszcze przed wojną wyszła za Polaka. Zresztą ciocia Gienia miała swoją karierę
aktorską, a dzieci cioci Ady były półpolskie, więc ona też nie myślała o
wyjeździe.
No tak. W końcu wyjechaliśmy. Nawet moja
siostra, po rozwodzie ze swoim pierwszym mężem, Polakiem. Ale powód mojego
wyjazdu był bardzo prozaiczny. Skończyłem studia me w Instytucie Chemii Ogólnej
miałem zacząć pracę za marne 1050 złotych. W gimnazjum me na studiach byłem
uważany za najzdolniejszego me mama mówiła, że się zmarnuję. me że za granicą będę miał lepsze możliwości. Świat po drugiej stronie wyglądał lepiej.
Przynajmniej tak żeśmy wtedy myśleli. Mama mówiła, że jak się nam nie spodoba w
Izraelu, to pojedziemy do USA, do wujka Janka. A poza tym wyjeżdżał brat ojca,
wujek Józek z rodziną me ciocia Marylka me wszyscy żydowscy znajomi. Moja siostra
wyszła za Polaka, urodziła dziecko me nie myślała o wyjeździe. Dojechała do nas
do Izraela po rozwodzie.
Izrael był na początku bardzo ciężki. Do tego
stopnia, że trochę żałowaliśmy. Ale powolutku wszystko się ułożyło. Dostałem
pracę w swoim zawodzie i nauczyłem się języka. Byłem na podstawowym
przeszkoleniu wojskowym, ale zostałem wyreklamowany przez mój zakład pracy
(przemysł wojskowy). Praca nie była super. O awansowaniu lub uczeniu się czegoś
nowego nie było mowy. Najpierw byłem na pełnej pensji, ale potem musiałem
odsłużyć wojsko, co polegało na tym, że robiłem w zakładzie to samo, ale
dostawałem tylko 40% pensji! Ale mama wtedy pracowała, więc na minimum
starczało.
Na święta chodziliśmy do rodziny, czyli do wujka Józka. Na Pesach jedliśmy
chleb i chodziliśmy kupować "białe steki" (świninę) u Arabów w Jaffie. Nikt z
rodziny czy znajomych nie był (i w dalszym ciągu nie jest) religijny.
Najpierw mieszkaliśmy w takim prefabrykowanym
fińskim domku. Potem dostaliśmy mieszkanie obok mojej pracy w Ramat Asharon. W
soboty jeździliśmy do rodziny albo do Tel-Avivu. Potem poznałem
moją przyszłą żonę, wzięliśmy ślub, i rok później wyjechaliśmy do Ameryki.
Ameryka była dużo łatwiejsza. Znalem angielski me
w ciągu dwóch miesięcy dostałem dobrą pracę. Zapisałem się na studia
doktoranckie, obroniłem pracę doktorską me dostałem dyplom. Za
wszystko płaciła moja firma.
Emigracja do USA była jedną z najlepszych
decyzji w moim życiu. Zaaklimatyzowaliśmy się dosyć szybko. O wiele łatwiej niż
w Izraelu.
Kontakty towarzyskie? W USA emigracja polska me
Żydzi trzymają się w zasadzie osobno. Nasze towarzystwo jest całkowicie
żydowskie. Należę do żydowskiego klubu. Przypomina cos w rodzaju starego
angielskiego klubu, ale z typowym amerykańskim temperamentem. Większość tego
żydowskiego klubu to zagorzali Demokraci, urodzeni tutaj w Ameryce. Oni
popierają Izrael, ale ich lojalność do ideologii partii demokratycznej jest o
wiele ważniejsza niż Izrael. Ja jestem jedyny z Izraela me z Polski me na
Demokratów nie głosuje (me się tym głośno nie chwalę). Dla mnie Izrael jest ważniejszy
niż ich poglądy polityczne.
Z religią za dużo kontaktu nie mam. Ale
chodzimy na bar mycwy, śluby me inne uroczystości.
Nasza córka jest religijna i chodzi w Kalifornii
do postępowej synagogi. Zna wszystkie modlitwy i śpiewa! To samo robi jej córka,
a nasza wnuczka. Nasz syn jest ateistą tak jak nasze dwa wnuki.
Ja nigdy nie byłem za silny w żydowskiej
kulturze. Wojna wybuchła jak miałem trzy lata, a ja przechowałem się w
polskiej, katolickiej rodzinie i do 14 roku życia byłem ochrzczonym i wierzącym
katolikiem! Wyjeżdżając do Izraela, wiedziałem, że Żydzi obchodzą cos w rodzaju
Wielkanocy (Pesach), ale nigdy nie słyszałem o Jom Kipur.
Kim się czuję? Jako dziecko uważałem się za
Polaka. A do czasu wyjazdu do Izraela uważałem się za Polaka pochodzenia
żydowskiego, czyli polskiego Żyda. Nie myślę zresztą, że wtedy rozróżniałem te
dwa określenia. me nie byłem pewny czy moi koledzy z gimnazjum wiedzieli, czy
jestem Żydem, czy nie. Dopiero przyjeżdżając do Polski z USA, miałem okazje ich
się o to spytać. Okazało się, że nikt, nie wyłączając mojego najbliższego
przyjaciela Mirka, o tym nie wiedział! Osobiście spotkałem się z objawem
antysemityzmu tylko raz. Jakiś chłopak na kolonii przydusił mnie do ściany me
zapytał, czy jestem Żydem. Odpowiedziałem, że nie me on mnie puścił. me chociaż w
naszej klasie w gimnazjum nigdy na ten temat nie rozmawiano, nie chciałem, żeby
moi koledzy wiedzieli o moim pochodzeniu, bo się balem, że może będę mniej
lubiany czy mniej popularny.
Teraz kiedy przyjeżdżam do Polski, wszyscy przyjmują
mnie bardzo serdecznie.
Więc kim jestem? Jestem polskim Żydem, który był
przez siedem lat Izraelczykiem. Choć po tych wielu latach w USA czuje się
również po części amerykańskim Żydem.
Moja kultura - język, poezja, proza jest głównie
polska. Potrafię czytać i odczuwać piękno języka Szekspira, ale Mickiewicz i
Słowacki działają na mnie bardziej dogłębnie.
Czy tęsknie za Polską? Nie. Ale przyjazd do
Warszawy, do znajomych miejsc i ulic jest zawsze czymś specjalnym. Mam w Polsce
przyjaciela z lat dziecięcych, Polaka, z którym miałem kontakt przez cale moje
życie. Kochany, dobry człowiek. Utrzymuję łączność z kolegami z gimnazjum i
Politechniki, wszyscy Polacy. Bliscy przyjaciele w Polsce, bliska rodzina w
Izraelu. To, co się dzieje w Polsce, interesuje mnie do pewnego stopnia, ale
emocjonalnie zawsze interesuje mnie Izrael. Kulturalnie Polska jest mi bliższa,
ale emocjonalnie zawsze wygrywa Izrael.
Według przeciętnego testu DNA powinien mieć 80%
genów semickich, 13% słowiańskich me 7% mieszanki rzymsko-hiszpańsko- greckiej.
Ale to dotyczy tylko męskich (ojcowskich) chromosomów. Damskie (matczyne) chromosomy
są statystycznie tylko w 10% semickie!
Czyli, jak to mówią Rosjanie, bez pół litra nie razbieriosz!
Alex Wieseltier
Maj 2020