Jedzenie po żydowsku
Jedzenie po żydowsku
Joy Breslauer
Jeśli nie jesteś Żydem,
nie będę tego mogła ci wyjaśniać.
To sięga 2 pokolenia wstecz, a nawet 3, jeśli masz ponad 50 lat. Wyjaśnia to
również, dlaczego wielu żydowskich mężczyzn zmarło we wczesnych latach 60-tych
z niefunkcjonalnym układem sercowo-naczyniowym i wyglądało jak dzisiejsi
mężczyźni w wieku 89 lat. To my wynaleźliśmy cholesterol.
Zanim zaczniemy, musisz wiedzieć, że istnieją pewne różnice w składnikach ze
względu na różne rodzaje żydowskiego gustu (polski, litewski, niemiecki i
galicyjski). Sefardyjski gust odłożymy na inny czas.
Tu skupimy się na głównym składniku, który niestety i niezasłużenie zniknął z
naszej diety. Mowa jest oczywiście o SZMALCU (tłuszcz z kurczaka).
Szmalec był od wieków podstawowym składnikiem prawie każdego dania żydowskiego.
I chyba nadszedł czas, aby przywrócić mu należne miejsce w naszych domach.
Mając szmalec można zrobić grebenes –
kawałki kurczaka ze skórką, smażone w szmalcu, cebuli i soli do chrupiącego
brązu (bekon po żydowsku). To świetna przystawka na kolejny zjazd kardiologów.
Może być też smaczna potrawka z kurczaka (gulasz) z sercem, giergełe (szyjka), pypek (żołądek – przysmak, dawany ulubionemu dziecku), fligełe (skrzydełko), trochę ajełech (niedonoszone jajka) i pozostałe
różne wnętrzności kurczaka, podane w bulionie ze szmalcu, wody, papryki itp.
Dodajmy do tego kniszes (nadziewane
ciasto) z odwiecznym pytaniem: "Czy będzie wątróbka, wołowina czy ziemniaki,
czy wszystkie trzy na raz?"
Innymi sprawdzonymi faworytami była kiszke
(kiszka) i jej biedny kuzyn, helcel
(szyjka z kurczaka lub gęsi). Kiszke
to wnętrzności krowy, kupowane u koszernego rzeźnika. Kiszkę wywraca się na
lewą stronę, parzy i skrobie. Jeden jej koniec jest zaszyty, a mieszanka mąki,
szmalcu, cebuli, jajek, soli, pieprzu itp. jest wkładana przez otwarty koniec i
ugniatana, aż będzie pełna. Drugi koniec jest zaszywany, a całość gotuje się.
Często po ugotowaniu podpieka się ją w piekarniku, dzięki czemu skórka staje
się chrupiąca. Pyszności!
Moim osobistym faworytem było obserwowanie, jak mój Zaide (dziadek) chrupie gotowane kurze łapki. (O nie, to byłam JA!)
Na następne danie zawsze mieliśmy rosół z "oczkami", z kawałkami
żółto-białej skórki kurczaka unoszącej się w tłustym morzu lokszen (makaron), ferfelkami (połamane kawałki macy), cibełes (cebula), mondlech
(kawałeczki orzechów), knejdlech
(pierogi), kaszę, kliszkełech i marech (kości ze szpikiem).
Danie główne, o ile pamiętam, składało się albo z gotowanego kurczaka, kotletów
z siekanego mięsa, a czasem steku z żeberkami, które podawano albo dobrze
wysmażone, albo przypalone, albo zupełnie spalone.
Od czasu do czasu w naszym własnym piecu węglowym grillowaliśmy do perfekcji,
spaloną i stwardniałą wątrobę.
Ponieważ do dań mięsnych nie mogliśmy pić mleka, trunki składały się z tanich
napojów gazowanych.
Ślinka leci i łza się w oku kręci.
Polskie tłumaczenie Alex Wieseltier