Iris 3
(3) Iris, czyli gdzie są Żydzi z tamtych lat?
Droga Iris,
Przyrzekłem Ci mój pogląd na temat dzisiejszego żydostwa w Polsce. Temat jest
trochę kontrowersyjny i pewnie nie wszyscy się zgodzą z moją opinią. Ale
chciałaś opinii, więc ją masz:
Dzieje polskiego żydostwa sięgają czasów wczesnego średniowiecza. I trzeba
powiedzieć, że w przeciwieństwie do krajów Europy Zachodniej, które uważają się
za kolebkę humanizmu, Polska była jednym z nielicznych krajów przyjaznych
Żydom. Zamiast inkwizycji, czy wypędzających edyktów, mamy tutaj polskich
władców równających prawnie Żydów z resztą społeczeństwa, a nawet nadającym im
pewne przywileje.
O tym, jak użyteczni byli Żydzi dla polskich władców, jak Żydzi dostali
pozwolenie na paranie się działalnością, która nie była popularna wśród
rodzimej ludności, jak to nie zawsze było dobrze odbierane przez szarą rzeszę
miejscowych, napisano tomy, więc ja się tym nie będę zajmował.
To, co chcę podkreślić, to fakt, że Żydzi dostali prawo żyć w Polsce,
uprawiając swoją religię i w zasadzie żyjąc w swoim zamkniętym gronie.
Większość Żydów żyła w skupiskach, które można by nazwać dobrowolnymi gettami,
nie mając prawie żadnych kontaktów z resztą ludności. I ta grupa ludzi, żyjąc
przez wieki w kraju zwanym Polską, uznała tę ziemię za swoją własną. Nie w
sensie żydowskiego państwa, ale w sensie ziemi swoich ojców. Bo ziemia Izraela,
to było mistyczne marzenie, odzwierciedlane w modłach, a Polska to był kraj
urodzenia, normalnego życia i codziennej rzeczywistości. Do tej ziemi byli
Żydzi przywiązani również wtedy, kiedy Polska jako samodzielne państwo
przestało istnieć. To była dla nich zawsze ta sama ziemia. I dopóki można było
na niej żyć względnie spokojnie, to wszystko było w porządku. Odrodzenie Polski
nie zmieniło zbyt wiele. Jedyne, o co Żydom chodziło, to dalsza możliwość życia
w tym kraju, z możliwością uprawiania swojej religii i swoich obyczajów.
Oczywiście, rozwój świadomości społecznej spowodował, że coraz więcej Żydów
zaczęło odchodzić od ortodoksyjnego pojmowania zamkniętości narodowej i
religijnej. Wielu wmieszało się w polskie społeczeństwo, przechodząc dosyć
często na katolicyzm. Wielu odrzuciło kostyczne zasady judaizmu, starając się
przystosować swoją żydowskość do wymogów polskiego społeczeństwa. Wielu porzuciło
religię zupełnie, przejmując rewolucyjne ideały.
To najbardziej odzwierciedliło się za czasów IIRP. To tutaj Żydzi w Polsce
stali się bardzo widoczni. I w sensie pozytywnym i negatywnym. Prawie 3,5
miliona Żydów w Polsce. Żydzi w życiu gospodarczym. Żydzi wchodzący w wolne
zawody. Żydzi wchodzący w życie kulturalne. Żydzi wchodzący w życie polityczne.
A obok przeważająca większość Żydów, żyjących we własnym środowisku,
niemających prawie żadnego kontaktu z Polakami i mało znających język polski.
I właśnie w tym czasie atawistyczna niechęć do Żydów, reprezentowana przez
wyznawców religii głoszonej przez syna Żydówki i rozpowszechniona przez jego
(żydowskich) apostołów, zostaje „wzbogacona” niechęcią części polskiej
inteligencji. Tej części, która w prężnej żydowskiej inicjatywie wchodzenia w
dziedziny handlu i przemysłu widzi „racjonalne” niebezpieczeństwo dla polskiego
rozwoju tych dziedzin. Nie wspominając już o niepolskim wpływie na rozwój
kultury i sztuki. Toż samego Tuwima oskarżano, że pisze w języku polskim, ale
nie „po polsku".
W tych kręgach uważano Żydów wchodzących w polskie społeczeństwo jako forpocztę
lub przebierańców z Nalewek. Bo te, malowane dzisiaj przez niektórych
sielankowe Nalewki, to był dla polskiej inteligencji brud, smród i ubóstwo. I
ten obraz nie był zbyt oddalony od istniejącej wówczas rzeczywistości. Ten
„racjonalny” antysemityzm w większości przypadków miał charakter „pokojowy".
Ekspansji żydowskiej należało się przeciwstawić. Albo znaleźć metodę pozbycia
się Żydów z Polski. Stąd ten sławetny Madagaskar.
Rozwiązanie problemu, aczkolwiek drastyczne w oczach większości Polaków,
przynieśli Niemcy. Niewielu to pochwalało, stosunkowo niewielu brało w tym
czynny udział, ale dosyć duża ilość ludzi podświadomie była z tego rozwiązania
zadowolona. Ci przeklęci Niemcy zrobili całą brudną robotę.
I skończyła się wojna. I w tym zniszczonym kraju znowu pojawili się Żydzi! Ale
to już nie była ta sama grupa etniczna. Bo brakowało w niej tego ortodoksyjnego
trzonu, trzymającego się kurczowo religijnych nakazów i zakazów, które
pozwoliły Żydom przetrwać jako jedyny naród przez dwa milenia. Większość tego
typu Żydów została zamordowana przez Niemców w czasie okupacji. W grupie
ocalonych polskich Żydów, gdzie może 20% uchowało się w Polsce, a reszta
przeżyła w Związku Radzieckim, dominowali ci, dla których Polska była ojczyzną
nie tylko z nazwy. Dla większości z nich Polska była krajem, w którym chcieli
żyć i pracować dla jego dobra. Owszem, można było zauważyć pewne tendencje do
przedwojennego skupiania się w określonych obszarach, gdzie do połowy lat
pięćdziesiątych można było słyszeć na ulicy język żydowski, ale to już nie było
jednorodne żydowskie getto. Przedwojenna żydowskość, reprezentowana przez
rytuały religijne, została zastąpiona przez żydowską kulturę i kultywację tradycji.
Prawdziwych przedwojennych Żydów było jak na lekarstwo, bo ich resztki opuściły
Polskę zaraz po 1946 roku. Wyjazdy po powstaniu państwa Izrael i „odwilży” 1956
dokończyły ten proces. Pozostali tylko ci, którzy nie chcieli mieć innej
ojczyzny. Ci, którzy czuli się w Polsce pełnoprawnymi obywatelami tego kraju.
Ci, którzy utożsamiali się z tym krajem. Ci, którzy mając żydowskie korzenie, w
większości czuli się Polakami.
Nagonka roku 1968 była przysłowiowym gwoździem do trumny polskiego żydostwa.
Żydzi znikli z polskiego krajobrazu. Można powiedzieć, że żydostwo polskie było
na wymarciu.
I cud się stał pewnego razu... Na początku IIIRP okazało się, że są jacyś Żydzi w
Polsce! I liczba Żydów, oceniana na początku na jakieś 2200 osób, zaczęła
rosnąć bez napływu z zewnątrz. Ludzie przypomnieli sobie swoje pochodzenie! I
zaczęła się moda na szukanie korzeni. Ci, którzy czuli się w jakiś sposób
inaczej, czy to w sensie odbioru dowcipów, czy podejścia do spraw bytu, wyboru literatury,
stosunków międzyludzkich i czego tylko chcesz, nagle znajdowali powód swej
„inności”, która to mogła tłumaczyć, a nawet być powodem do dumy. Tyle tylko,
że ta żydowskość jest bardziej z nazwy i nostalgii. Nie wiem, ile jest w Polsce
synagog, gdzie co sobotę można się doliczyć dziesięciu Żydów, potrzebnych do
modlitwy. Działalność TSKŻ-etu, sterowana przez ludzi oddanych propagacji
żydowskiej kultury i tradycji, jest też ograniczona. Owszem, imprezy typu
Festiwale Kultury Żydowskiej w Krakowie, Warszawie, Lublinie czy Wrocławiu,
cieszą się dużą popularnością. Ale życie żydowskie w Polsce jako takie zamiera,
bo nie widać nowego pokolenia, które będzie miało ochotę kontynuować swoją
żydowskość. Najlepiej to widać na przykładzie Teatru Żydowskiego, którego
nieoceniona działalność dostała sztuczny oddech w postaci polskich aktorów, bo
żydowskich zostało jak na lekarstwo. Do kultywacji pamięci o polskich Żydach
nie wystarcza już znakomita i potrzebna działalność Żydowskiego Instytutu
Historycznego. Nie. Jak można poznać, że coś już się skończyło i ma tylko
historyczna wartość? Proste. Takie coś można znaleźć przeważnie w muzeum. I
tak. POLIN Muzeum Historii Żydów Polskich jest tego najlepszym przykładem. Nie
zrozum mnie źle. Samo muzeum uważam za coś bardzo wartościowego. Tak
samo jak inicjatywy upamiętniania historii Żydów polskich. Za to nie bardzo
wiem, co mam myśleć o zapalaniu świec chanukowych w polskim Sejmie, restauracji
rytualnej mykwy, czy walce o zniszczoną, nieużywaną od dziesiątków lat,
drewnianą synagogę. Najdziwniejsze, że takie inicjatywy są również popierane
przez część rodzimych Polaków, którzy mają jakiś sentyment do Żydów. Piszę „jakiś”,
bo trudno to zdefiniować. Za kim oni tęsknią? Być może to tylko nostalgia, bo
część z nich może tęsknić za swoimi żydowskimi kolegami z czasów młodości, a
może więcej za wspomnieniami swojej własnej młodości. Bo jakbyś im powiedziała,
że jutro pojawi się w Polsce trzy i pół miliona Żydów, to by pewnie ich zatkało.
Tych dawnych Żydów już dawno nie ma. Jedyne, co po nich zostało, to wymalowany
napis, który widziałem kiedyś na murze: „Gdzie są Żydzi z tamtych lat? Z
kominami poszli w świat!” Napis będący jedną z oznak wtórnego antysemityzmu. To
mniej więcej, jak wtórny analfabetyzm. Bo te napisy są inspirowane przez grupę
niedouczonych osobników typu byłego księdza Jacka, którzy przejęli schedę po
„racjonalnych” przedwojennych antysemitach typu Kossak-Szczucka. Bo dla nich
faktyczna ilość Żydów w Polsce jest zupełnie nieistotna. I to jest jeszcze
jeden aspekt żydowskiego „odrodzenia” w Polsce.
Jaka z tego nauka dla ciebie? Nie walcz z wiatrakami. Nieuków nie sieją. Sami
rosną. Ale to twoja ojczyzna. Twój kraj. I nikt ci tego nie zabierze.
Alex Wieseltier
Styczeń 2021