Hamas wygrywa
Hamas wygrywa
Sam tytuł może brzmieć
dziwnie. Przecież trzy czwarte Gazy leży w ruinach. Siły zbrojne Hamasu zostały
w dwóch trzecich unieszkodliwione. Hamasowskie tunele w większości zostały
zniszczone.
Zostało tylko ostatnie gniazdo terroru – Rafach. Wystarczy tylko tam zrobić
porządek i po krzyku.
Dlaczego więc piszę, że Hamas wygrywa? Bo to jest prawda polityczna.
Bo akcja militarna zniszczenia Hamasu była zbyt powolna i w dalszym ciągu nie
jest zakończona.
Bo akcja militarna Izraela od początku była hamowana przez siły polityczne
świata. Bo polityczne poparcie świata obejmowało tylko kwestię hamasowskich
zakładników.
Świat nigdy nie potępił zbrodni Hamasu.
W okresie, kiedy na Izrael wystrzeliwano z Gazy tysiące rakiet, świat nie
reagował. Reakcja zaczynała się dopiero wtedy, kiedy Izrael odpowiadał
"nieproporcjonalnie" bombardując miejsca, z których wystrzeliwano te rakiety.
Wtedy świat bawił się w negocjatora między terrorystami a Izraelem, co
prowadziło do "zawieszenia broni", czyli Izrael zaprzestawał odwetu, a Hamas
miał czas na przygotowanie nowej porcji rakiet.
Tak naprawdę, to świata nigdy nie obchodziło, co się dzieje w Gazie. Świat miał
głęboko gdzieś czy w Gazie jest demokracja i wolne wybory. Czemu zresztą miałby
się tym przejmować, kiedy żadne państwo w tym regionie, oprócz Izraela, nie
przejmuje się demokracją czy jakimiś tam swobodami obywatelskimi. Świat płacił
(i płaci) za utrzymywanie Gazy w tym stanie, jakim ona jest. Oenzetowska UNRWA
dostawała (i dostaje) miliardowe sumy za utrzymywanie gazanczyków w pozycji
uchodźców przez dobre 70 lat, rozszerzając ten status na nowo urodzone
pokolenia. Świat nie chciał widzieć, że opłacane przez UNRWA szkoły od małości uczą
gazańczyków nie jak żyć w pokoju, ale jak nienawidzić i zabijać. Świat nie
chciał widzieć, jak środki przekazywane do Gazy są przechwytywane przez Hamas i
używane nie dla rozwoju Gazy, ale do eskalacji działań terrorystycznych.
Mogłoby się wydawać, że hamasowskie potworności 7 października 2023 obudziły
świat. Że świat wreszcie zrozumiał, że gniazdo terroryzmu powinno być raz na
zawsze zniszczone. Że wszystkie postępowe siły poprą Izrael w jego walce z hamasowskim
terroryzmem. I rzeczywiście, przez jakiś czas można było słyszeć głosy
ubolewania z powodu hamasowskiej masakry i losu zakładników trzymanych przez Hamas.
Już wtedy pro palestyńska lewica urządzała
wiece oskarżające Izrael i popierające "bojowników o wolność Palestyny", skandując
"Palestyna wolna od rzeki do morza".
Ale takiej reakcji można się było spodziewać, chociaż jej zasięg był zaskakująco
duży.
Sprawa się pogorszyła w momencie, kiedy Izrael wszedł do Gazy żeby zniszczyć Hamas.
Mało kto się zajmował sprawą hamasowskich kilkusetkilometrowych tuneli, które musiały
kosztować miliony dolarów. Nikt nie potępił Hamasu za używanie szpitali, szkół
i budynków mieszkalnych do magazynowania broni i wystrzeliwania rakiet na Izrael.
Nikt nie zażądał od Hamasu bezwarunkowego uwolnienia zakładników. Większość
prasy światowej jakby czekała na każde izraelskie potkniecie, publikując niesprawdzone
informacje, podawane przez Hamas.
W miarę postępów izraelskiej ofensywy w Gazie, świat się zaczął coraz bardziej przejmować
losem gazańczyków. Co prawda, nikt nie
dziwi się, dlaczego Egipt zamknął hermetycznie swoją granicę z Gazą, skąd można
by było dostarczać bez przeszkód pomoc medyczną i żywność, lub gdzie gazańczycy
mogliby przeczekać do końca konfliktu między Izraelem a Hamasem. Za to coraz częściej
mówi się o tragicznej sytuacji ludności Gazy i cywilnych ofiarach konfliktu i konieczności
zaprzestania działań wojennych.
Hamas, powodując masakrę 7 października, doskonale zdawał sobie sprawę, co
robi. Hamas liczył na gwałtowną odpowiedź Izraela. I ją dostał. Hamas liczył na
zniszczenie nadziemnej Gazy. Hamas liczył na cywilne straty w Gazie. Bo Hamas ma
cywilów głęboko gdzieś. Bo od przejmowania się losem ludności cywilnej w Gazie
ma przecież cały humanistyczny świat. To świat chce zawieszenia broni. To Świat
nie żąda nic od Hamasu. Ale żąda od Izraela negocjacji z terrorystami z Hamasu.
Świat nie obwinia Hamas za sytuację w Gazie. Świat obwinia za to Izrael. To
Izrael ma się troszczyć o dostarczanie żywności i leków do Gazy, ale świata nie
obchodzi, że to Hamas decyduje, kto tą żywność i lekarstwa dostanie. Świat nie żąda
od Hamasu opuszczenia Gazy. To wojska izraelskie mają ją opuścić.
Co to oznacza? To oznacza,
że Hamas nie będzie zlikwidowany, a Gaza w dalszym ciągu będzie gniazdem
terroryzmu. To oznacza, że Hamas wygrał. Że wcześniej czy później atak podobny
do 7 października się powtórzy. I będzie jeszcze bardziej potworny. Ale świat
jakby tego nie chciał widzieć.
Gorzej, świat chce nagrodzić Hamas i Palestyńczyków, których większość poparła Hamas
i jego morderczy napad 7 października. Bo
w nagrodę za to świat chce uznać państwo palestyńskie. Do tego grona dołączyła się
ostatnio Hiszpania, której premier poinformował o tym prasę międzynarodową.
Nikt nie chce słyszeć o tym, że to "państwo palestyńskie" nigdy nie uznało
Izraela i że jednostronne uznanie państwa, którego większość mieszkańców popiera
Hamas i mordowanie Izraelczyków, nie rozwiąże konfliktu bliskowschodniego,
tylko doprowadzi do jeszcze większego rozlewu krwi.
Ale pewnie świat się tym nie przejmie. Bo to będzie izraelska krew.