Dalej jest noc
Komentując po latach proces sołtysa Edwarda Malinowskiego, Estera Siemiatycka (wtedy Maria Wiltgren) powiedziała w wywiadzie przeprowadzonym z nią w 1996 r.: "Jak się skończyła wojna, to on by dostał karę śmierci. [...] Ja jego uratowałam, pomimo że on dużo złego zrobił dla mnie.
Estera Siemiatycka i sołtys Malinowski, czyli Dalej jest Noc
W 2018 roku wydano opracowanie zbiorowe pod redakcją Barbary Engelking i Jana Grabowskiego pod tytułem
"Dalej jest noc: losy Żydów w
wybranych powiatach okupowanej Polski". Ta, licząca ponad 1600 stron, książka
daje dosyć czarny obraz sytuacji Żydów pragnących uratować się od niemieckiej
maszyny zagłady. I trzeba powiedzieć, że autorzy nie zasypywali gruszek w popiele opisując role niektórych Polaków
w tej sprawie. To spowodowało pewną ilość głosów krytycznych ze strony tych, którzy
potraktowali tę książkę jako próbę oskarżenia Polaków, jako całej nacji, o udział
w niemieckim haniebnym procederze wyniszczania Żydów w okupowanej Polsce.
Publikacje pracowników IPN, niesygnowane oficjalnie przez tę instytucję, które krytykowały znalezione w tej
publikacji błędy, spotkały się z natychmiastową odpowiedzią autorów i nie wzbudziły
zbytniego rozgłosu.
Rozgłos tej publikacji dała dopiero Reduta Dobrego Imienia, czyli Polska Liga Przeciw Zniesławieniom.
Jak założyciele piszą, organizacja została powołana dla inicjowania i wspierania działań mających na celu
prostowanie nieprawdziwych informacji na temat historii Polski, a szczególnie
przebiegu II wojny światowej, udziału w niej Polaków, stosunku Polaków do Żydów,
na temat niemieckich obozów koncentracyjnych.
Wyżej wspomniana organizacja wzięła na tapetę jeden akapit z wyżej wspomnianej książki:
"Estera Drogicka (z domu Siemiatycka) po
stracie rodziny, zaopatrzona w dokumenty kupione od Białorusinki, postanowiła
wyjechać do Prus na roboty, w czym pomógł jej sołtys Malinowa Edward Malinowski
(przy okazji ją ograbił) - i w grudniu 1942 r. trafiła do Rastenburga
(Kętrzyna) jako pomoc domowa w niemieckiej rodzinie Fittkau. Nie tylko poznała
tam swojego drugiego męża (Polaka, który także był na robotach), lecz rozwinęła
działalność handlową, przesyłając Malinowskiemu paczki z rzeczami na sprzedaż.
Odwiedziła go, gdy jechała na urlop "do domu". Zdawała sobie sprawę, że jest on
współwinny śmierci kilkudziesięciu Żydów, którzy ukrywali się w lesie i zostali
wydani Niemcom, mimo to na jego procesie po wojnie złożyła fałszywe zeznania w
jego obronie".
Wyżej cytowany fragment zawiera co najmniej dwie nieścisłości. Po pierwsze wspomniana
Estera Siemiatycka handlowała z innym Malinowskim, a po drugie w powojennym procesie
sołtysa Malinowskiego, wspomniana Siemiatycka nie mówiła nic o jej ograbieniu.
I co najważniejsze, sołtys Malinowski został od zarzutu współwiny śmierci Żydów
uniewinniony.
Reduta Dobrego Imienia odnalazła bratanicę nieżyjącego już sołtysa Malinowskiego, Filomenę
Leszczyńską i nie tylko poinformowała ją o wspomnianym powyżej akapicie książki i zawartych w nim nieścisłościach,
ale także nakłoniła ją o założenie powództwa cywilnego
przeciwko autorom książki, z którego ta kobieta mogła się spodziewać nie tylko
sądowego oczyszczenia dobrego imienia swojego stryja, ale także zadośćuczynienia
finansowego w wysokości 100.000 złotych polskich. Pani Filomena, której sprawa
uratowania przez stryja Żydówki była trochę znana, wyraziła na to zgodę, Resztę sprawy wzięli na siebie
adwokaci Reduty Dobrego Imienia, bo trudno posądzać panią Filomenę o sformułowanie pozwu sądowego, gdzie, oprócz satysfakcji finansowej, skarży się autorów książki o pomówienie,
manipulację faktami, naruszenie "prawa do tożsamości
i dumy narodowej", "prawa do niezakłamanej historii II wojny światowej" i "prawa
do otrzymywania rzetelnych informacji z opłacanych z podatków badan naukowych".
Nie znam całego orzeczenia sądowego, ale według posiadanych informacji, sąd, bazując na zaprezentowanych faktach i aktach prawnych, wydał wyrok nakazujący
autorom zamieszczenie sprostowania rzeczonego akapitu książkowego oraz
oficjalne przeproszenie pani Filomeny Leszczyńskiej, bez przyznania pozywającej
zadośćuczynienia finansowego.
Pozwani autorzy zamieścili sprostowanie odnośnie zamieszczonego w książce akapitu,
ale chcą się odwołać od obowiązku przeproszenia pani Filomeny, uważając, że cytowanie wypowiedzi Estery Siemiatyckiej o tym, że złożyła fałszywe zeznania
broniące sołtysa Malinowskiego, chociaż wiedziała, że był on winny śmierci Żydów,
nie może być traktowane jako manipulowanie faktami w złej wierze.
Wygląda na to, że sprawa będzie się jeszcze długo toczyć, bo oskarżeni autorzy mogą
liczyć na poparcie niektórych środowisk i kraju i za granica. Bo ich opinii pozew
jako taki nie miał na celu obronę dobrego imienia sołtysa Malinowskiego, czy
Bogu ducha winnej Filomeny Leszczyńskiej. Poplecznicy autorów potraktowali sformułowanie
pozwu, powołującego się na bezczeszczenie dumy narodowej, jako próbę
zastraszenia tych, co chcieliby pisać o nieprzyjemnych faktach, zawartych w książce.
Sprawa nabrała rozgłosu i dotarła do patriotycznie nastawionych rzesz Polaków, którzy
czytają tylko nagłówki gazet. Reduta Dobrego Imienia osiągnęła swój cel. Pozwani
autorzy mogą liczyć na zwiększony popyt na ich dzieło.
Pozostała tylko pani Filomena, która żyła do niedawna w błogiej nieświadomości
o działalności autorów "Dalej jest noc", a teraz, zamiast przyrzeczonej gotówki,
musi żyć ze świadomością, że niektórzy znajomi i masa innych ludzi w kraju i za granicą będą ją pamiętali
jako krewną człowieka z niewyraźną przeszłością. Ale
kto by się przejmował takimi szczególikami?