Czy naprawde krzywe?
Kurier Szczeciński, 15.11.2022
Nowe książki
Czy naprawdę krzywe?
Wojna, Polska,
Zagłada; Żydzi ścigani i zabijani jak zwierzęta, nie tylko przez Niemców, ich
denuncjatorzy i oprawcy - również wśród sąsiadów, ich wybawcy -·bywa, że
kosztem nieszczęścia, nie zawsze swojego, ofiary i ocaleni, świadkowie...
Magma ludzkiego losu, wypalona i przemielona przez Historię. Samo życie, ale głównie
sama śmierć niestety.
W ofercie szczecińskiego Wydawnictwa FORMA przeważa literatura piękna,
poszukująca artystycznie. Choć różnorodność serii, w których jest prezentowana
pozwala poszerzać ofertę o esej, reportaż, analizę krytyczną, wspomnienie...
Tom Krzywe zwierciadło Alexa
Wieseltiera - późny debiut autora urodzonego w roku 1941 na Krymie, a po wojnie
- do roku 1976, szczecinianina, absolwenta tutejszej politechniki - wydany został
w najbardziej otwartej na bogactwo gatunkowe serii "piętnastka".
Mówiąc najprościej: to jeszcze jedno mocne świadectwo gehenny Żydów polskich
czy może raczej rzecz o pamięci Zagłady.
Pamięci żydowskiej i - na ogół zupełnie odrębnej - polskiej. Czasem osobistej,
czasem przekazanej z pokolenia na pokolenie.
Ale książka Wieseltiera, choć składają się na nie relacje - jak można się domyślić:
zapisy nagrań - uczestników, świadków i pośredników opowieści - nie jest
historycznym reportażem; nie jest też jednak - w sposób jednoznaczny - choć jej
teksty można uznać za opowiadania, tomem prozy artystycznej. Przeciwnie, takie narracje
- np. Malowany ptak Jerzego Kosińskiego
- traktowane w niej bywają z rezerwą, by nie rzec, ironicznie.
Wszystko to sprawia, że gatunkowo określić ją trudno, niewątpliwie jednak
stanowi odstępstwo od głównego nurtu propozycji wydawniczych FORMY. Owszem, jej
lektura sprawia, że staje się to sprawą drugorzędną. Ale pytania, które owa
lektura rodzi, każą się jednak zastanowić, z jaką formą mamy tu do czynienia.
Nie wiemy bowiem, czy traktować ją jako sfabularyzowany dokument, czy literacką
fikcję, a jeśli i jedno, i drugie się tu w różnych proporcjach łączy, to w
jakich?
Tyle, że istotą tomu Wieseltiera nie jest mierzenie tych proporcji. A jego
walorem nie tyle zawartość prawdy w prawdzie, ile Prawda jako taka. Boleśnie szczera,
twarda, gorzka, ale zarazem nieoczywista, wieloznaczna, zapętlona w konteksty.
Dlatego tak trafne są słowa Izabeli Fietkiewicz-Paszek na odwrocie okładki: "Czy osiemdziesiąt lat po Zagładzie warto zaglądać
do Krzywego zwierciadła? Czy można dziś jeszcze powiedzieć coś nowego o Holokauście?
Wystarczy odwrócić pytanie: czy dziś jeszcze Holokaust mówi coś ważnego o nas?
I wtedy czytać".
Tak, to najlepsze postawienie sprawy. Choć można rzecz ująć nieco inaczej. Oto
czytać tę książkę można i warto z różnych powodów i rożnej perspektywy. Jest
bowiem, jako opowieść o dramatycznych i niezwykłych losach ludzkich, po prostu
ciekawa i emocje przy lekturze są gwarantowane, po takiej lekturze "odwrócone"
pytanie Fietkiewicz-Paszek wybrzmi i tak. Może nawet głośniej. Bo narracje
Wieseltiera - w książce brak informacji, czy pozyskał je osobiście, czy
pośrednio (pierwszoosobowi narratorzy zwracają się do słuchającego mężczyzny,
ale też do kobiety) - nie pozostawiają odbiorcy obojętnym. Z nimi trzeba się zmierzyć.
Jak bohaterowie tamtych wydarzeń mierzyli się ze swoim losem, a ci, którzy o
tym opowiedzieli, ze swoimi opowieściami. Ich ciężarem.
Dwadzieścia pięć historii plus jedna w formie współczesnego post scriptum. O
ukrywaniu Żydów, o wydawaniu ich gestapo i żandarmom, a bywa, że i zabijaniu -
lub jego próbach - przez tych, którzy ich rozpoznali, ale i tych, co ich
ukrywali; bywa również, że przez tragiczny przypadek (opowiadanie Tolek nie jest jednak wyłącznie historią
o pomyłce, bo pewnie nie byłoby tej pomyłki, gdyby nie okoliczności jej
sprzyjające).
Opowieści o ocaleniu nie mają tu zresztą na ogół optymistycznych puent.
Paradoks? Niekoniecznie. Bywają bowiem okrutne same w sobie, a dobro w nich
opisane wiele ma wymiarów i nie każdy z nich jaśnieje blaskiem. Opowieści o znaczeniu
przypadku w naszym życiu - niekiedy tak niesamowitym, że wydają się aż
nieprawdopodobne (gdyby Trofeum było
tematem filmu, uznano by je pewnie za bajdurzenie hollywoodzkich scenarzystów)
- mogące budzić refleksję, że w owym życiu może się wydarzyć wszystko,
wybrzmiewają tu raczej jako złośliwość i chichot losu.
Autor Krzywego zwierciadła -
nieujawniający się wprawdzie w żadnym miejscu tekstu jako bezpośredni narrator
czy komentator - bywa jednak dyskretnym szydercą, zapisując ich zakończenie w
formie czarnej, groteskowej kropki. Jak w opowieści Icek, o noszącym to imię
wiejskim szewcu, który żył podczas okupacji wśród polskich sąsiadów, ale ci go
jednak w końcu zabili. Ponieśli za to surową karę: śmierci jednego z nich - z rąk
partyzantów. Tyle, że była to kara nie za zabicie Żyda, ale za szewca, który
był partyzantom bardzo użyteczny.
Takimi puentami Alex Wieseltier punktuje swoje historie nieraz. Wielokrotnie też
narusza proste szablony niejednokrotnie ukazane przez literaturę i film.
Na przykład w Partyzancie wykpione
zostaje boleśnie mniemanie, iż żydowscy "leśni" - jak w filmie Opór Zwicka o braciach Bielskich (w roli
jednego z nich - Daniel Craig), do którego wyraźnie nawiązuje narrator -
bohatersko walczyli z Niemcami. W Partyzancie
chcą oni po prostu przeżyć, a ich leśnej codzienności bliżej Do piachu Różewicza niż do Czterech pancernych Przymanowskiego.
Z kolei w Ocalonym, który mógłby być
kolejną historią o Sprawiedliwych ukazuje Wieseltier przykrą dwuznaczność
niektórych takich ocaleń, sprawiającą, że wybawcę i wybawionego nie łączy ze sobą
nic - prócz bolesnej, wstydliwej pamięci. Której najlepiej się wyrzec,
zostawiając za sobą.
O tym też są te opowiadania. O ucieczce od pamięci. Bolesnej, niewygodnej. Wieseltier
próbuje się temu przeciwstawić i daje swą książką świadectwo pamięci mimo
wszystko, a zwraca przy tym uwagę na jej rolę w życiu człowieka, ale też
społeczeństw, narodów. Jeśli nie będziemy pamiętać, nie zrozumiemy niczego -
wydaje się nam przekazywać. Nie tylko swojego życia, lecz i Historii, w którą
jest wpisane.
Każdorazowe wyparcie się przeszłości, z która się spotyka, słuchając (?) swoich
"opowiadaczy", oddając głos tym, którzy opowieść - po innych - ocalili, ale w
sumie to chcieliby się jej raczej pozbyć, przyjmuje więc z goryczą, żalem,
traktując ją niekiedy z czarną drwiną. Nie wiecie, o czym tak naprawdę
opowiadacie - zdaje się mówić. - Ale wsłuchajcie się w swoje słowa uważnie, z
namysłem. I popatrzcie na swoje oblicza.
Tyle, że Krzywe zwierciadło to - moim
zadaniem - tytuł niezbyt trafiony. Bo nie ma tu wykrzywienia obrazu ani lustra,
które groteskowo deformuje rzeczywistość; jest natomiast głębia czarnego
odbicia, mrok spojrzenia w potworność realnego świata, ale i sobie, i prawdzie
- w oczy.
Polski czytelnik - zwłaszcza ten, który nie ma odwagi tak patrzeć - również
ten, który się przyzwyczaił się patrzeć na historię jedynie w czarno-białej
(albo biało-czerwonej) perspektywy - może mieć pewne opory przy lekturze.
Choć nie sądzę, by Wieseltier celowo wybrał do książki wyłącznie te powieści, w
których polscy sąsiedzi jawią się jako źli ludzie. Oprawcy, współuczestnicy, a
co najwyżej obojętni gapie. Owszem, wskazuje na źródła polskiego antysemityzmu
(patrz tekst końcowy Siedemdziesiąt lat później
- pokojówka), ale unika oskarżeń. Zwłaszcza zaś uogólnień. Przeciwnie,
opowiada o złożoności losów polsko-żydowskich, które wojna splotła. Czasami w
dławiący węzeł, którego nie da się rozplątać. Choć bywał sznurem rzuconym na
ratunek (przekorna opowieść Wikary).
Dzieli się też historiami o pięknych, ludzkich zachowaniach Polaków - tych prawdziwie
Sprawiedliwych (Synek). Że mogłoby
ich być więcej? Ależ nie o tym ta książka!
Wieseltier ma bowiem "coś trudnego" do opowiedzenia wszystkim - nie tylko
Polakom czy Żydom (o Niemcach nie wspomnę, bo są w tych opowieściach stale i
ponuro obecni, lecz nie najważniejsi), choć nie oszczędza tych pierwszych, a
nie zawsze daje jedyną rację tym drugim - nie im, ale ludziom.
Trudno zresztą osądzać go za to, czy "sprawiedliwie" podzielił - dobre osobno, złe
osobno, choć czasem po równo, z przewaga pierwszych - postawy i zachowania w
tamtych strasznych czasach i ekstremalnych sytuacjach.
Krzywe zwierciadło nie było pisane (spisane)
"ku pokrzepieniu serc". A ku ich poruszeniu.
Książka ma swoje wady. Ustne relacje - bo opowiadania taką mają formę - niosą ze
sobą pewną monotonię. Potoczny język (mówi nim większość "opowiadaczy") bywa
ubogi, łatwo zresztą popaść w trywialność, cytując go dosłownie; z kolei
naginanie narracji do potrzeb literackich nie należało do intencji autora.
Wymuszone ramy opowieści - a to przy herbacie, a to przy wódce - banalizują dramat,
a zamierzona (?) prostota zakończeń bywa męcząca ("Co? Późno już? No to
do widzenia"; "Jeszcze trochę wody? Proszę bardzo"; "Już pan idzie? To ja
jeszcze zostanę i dokończę kolejkę"; "Wiesz co? Pójdę chyba po zakąskę"; itd. itp.).
Można by się też zastanowić, czy jakiś ślad - choćby mały - źródeł, z których były
czerpane, nie pomógłby książce, czyniąc ją nie tyle wiarygodniejsza, ile mniej
podatną na zarzuty. Tak, wiem, to literatura, ale niewypierająca się wszak
faktu, który jest w nią wpisany. Przeciwnie, czyniąca go swoim atutem.
Cokolwiek by jednak Krzywemu zwierciadłu
zarzucać, nie zmieni to wrażenia, jakie czyni. Bo niby wiele już o mroku Zagłady
napisano i bywało, że brutalniej. A przecież świadectwo spisane przez
Wieseltiera jest wstrząsające, jak pierwsze odkrycie Zła. Które bywa bardzo
pospolite. I ma twarz zwykłego człowieka.
Artur. D. Liskowacki
Alex Wieseltier, "Krzywe zwierciadło", Wydawnictwo FORMA, Dom Kultury 13 Muz, Szczecin, Bezrzecze 2022