CIOCIA HELA
CIOCIA HELA
A jednak przyszedłeś. Coś ty przyniósł? Nie trzeba. Nie mam na nic ochoty.
Dobra, dobra. Ja wiem i ty wiesz. Pomoże jak
umarłemu kadzidło. Już niedaleko. Lekarze nie mówią, ale i nie muszą.
Zawsze miałam takie szczęście. Popatrz, akurat
jak znalazłam tego starego krewnego w Ameryce, co mnie chciał tam zabrać, to mi
się toto przytrafiło.
A tak się cieszyłam. Że wreszcie mnie trochę
szczęścia w życiu spotka.
Co ty tam wiesz. Czarniak? Dobrze wiesz, że mnie
bił. Dlaczego od niego sama nie poszłam? A kto inny mnie, starą babę, by
chciał? Że u was? Członek rodziny? A kto obiady gotował?
Skąd twoją mamę znałam? Pewnie, że sprzed wojny.
Tuż przed wojną byłam u krewnych w Krakowie. Ona była u krewnego na praktyce w
pracowni. Ile ona wtedy miała lat? Piętnaście albo szesnaście. Ja już wtedy
byłam mężatką z dzieckiem.
Tak. Mieszkałam wtedy na Podhalu. Nie. Ich ciotką, to zostałam później.
Nic nie rozumiesz? No dobra. Opowiem ci. Mnie już i tak do końca niedaleko.
Moja rodzina mieszkała w wiosce na Podhalu. Za
dużo tam Żydów nie było, ale oprócz tam jakichś wybryków, to żyliśmy tam jak
sąsiad z sąsiadem. Mnie to zawsze ciągnęło do zabawy. Mnie we wsi to Helka
latawica nazywali. Ojciec to był zły, że za dużo się z gojami zadaję. Ale nas
było mało i do szkoły trzeba było chodzić, więc mi nie mógł zabronić. A mi
Jontek wpadł w oko. I ja jemu też. Nawet nam się to udawało przez jakiś czas.
Ale jakaś cholera doniosła mojemu ojcu, a on poszedł od ojca Jontka i się
skończyło. Mnie wydali od razu za starego Zwancigiera, a Jontka wyswatali z
cherlawą Aśką. Zwancigier był stary, ale zdążył jeszcze zrobić mi dzieciaka. Co
się stało z synem? Potem opowiem.
Zwancigier umarł, jak mój syn miał siedem lat.
Okazało się, że aż taki bogaty to on nie był. Musiałam się przeprowadzić z
powrotem do rodziców. Jedyne co miałam po nim, to był udział w interesie
krewnego w Krakowie. Dlatego tam od czasu do czasu jeździłam. I tak żyliśmy aż
do wojny.
Jontek? Ano był żonaty. Za dużo pożytku z tej cherlawej Aśki to on nie miał.
Nawet mu dziecka nie dała. Taka była cherlawa. I tuż przed wojną jej się
zmarło.
A potem przyszli Niemcy. I zaczęli gonić Żydów
do getta. Ja nigdy nie byłam podobna do Żydówki. I przy pierwszej okazji
stamtąd uciekłam. Najpierw ukrywałam się nieopodal, a potem to mnie Jontek
wziął do siebie.
Mój syn? On kiedyś przyleciał do mnie do wioski. Ale mu kazałam wracać do
getta. Dlaczego? Wiesz jakie dziecko wyszło z małżeństwa ze staruchem? On był
nie za bardzo normalny. Przed wojną to jeszcze jakoś uszło, choć żyć z takim
dzieckiem było ciężko. Ale jak Niemcy przyszli... No i on był bardzo podobny do
Żyda. To co miałam zrobić? Ryzykować, że i mnie też zabiorą? I na dodatek
Jontek może mieć nieprzyjemności? Tobie to dobrze teraz nosem kręcić. Ty nie
wiesz, jak to było za okupacji. Uczucia? A tak. Miałam uczucia. Przede
wszystkim strach, że mnie złapią. Że jakaś zołza we wsi powie Niemcom. Bo ja
chciałam żyć. Bo wreszcie mogłam żyć z Jontkiem jak mąż i żona. I co by w końcu
przyszło z tego, że poszłabym do gazu razem z moim synem, moimi rodzicami i
rodzeństwem? A tak to miałam kilka lat z Jontkiem.
Tak. To prawda. Ten strach to u mnie był przez całą wojnę. Wszyscy w wiosce
wiedzieli. Ale nikt nic nie powiedział. Najbardziej to się bałam rodziny
Jontka. Bo on odziedziczył po ojcu, a młodszy brat krzywo się patrzył, że a nuż
urodzę dziecko i całe jego rachuby na dziedziczenie gospodarstwa po Jontku szlag
trafi. Ale na szczęście z młodszym bratem i jego rodziną żyliśmy dobrze. Jego
żona była chorowita, to ich dzieciom matkowałam. One zawsze wolały ciotkę Helę
od rodziców, bo ojciec był zalatany i prawie zawsze zły, a matka to prawie nic
nie mówiła. A najbardziej do mnie przywiązana to była ich najstarsza, Anielka.
Co się stało? A stało się moje zafajdane szczęście. Najpierw ten Zwancigier, a
niecały rok po wojnie to Jontek po pijaku spadł ze skałki i łeb sobie rozwalił.
Jeszcze się dotelepał do wioski, ale jak padł, to już tylko księdza trzeba było
zawołać, żeby mu ostatniego sakramentu udzielił.
Co dalej? Ano ugodziłam się z Jontka bratem, że
przejmą gospodarstwo za roczną opłatą i że ja je zapiszę na jego córkę. Tak. To
ta Anielka, co była u mnie i co mnie co roku na Boże Narodzenie zaprasza. To
ona z mężem prowadzą teraz gospodarstwo i tam wszyscy wołają mnie ciocia Hela.
Bo przecież Jontek to był ich prawdziwy wuj. Zawsze byli dla mnie mili. Czy
dlatego, że mnie lubili, czy dlatego, że się boją, że się z tym zapisem
rozmyślę? A co za różnica? To jedyna rodzina, co mi została. A teraz to już
zupełnie wszystko jedno.
To idź już sobie. Zmęczona jestem. I powiedz
mamie, żeby tego rosołu więcej nie przynosiła.
I tak już go nie zjem, a szkoda,
żeby się zmarnował.
Alex Wieseltier
Kwiecień 2020