Chcieliśmy po prostu żyć
Chcieliśmy po prostu żyć
Oskarżasz, że rządzimy prasą i bankami
Żeśmy zbyt dumni, zbyt chybcy, zbyt cwani
Obwiniasz, osądzasz, piszesz anonimy,
Ale się nie spytasz skąd my przychodzimy.
Więc powiem ci o początkach naszego powstania,
Co wiekowym bólem nam oczy przysłania.
Nie zrodziliśmy się w ziemi z bogactwem i złotem.
Budowaliśmy wszystko własną ręką i potem.
Ziemi nam nie wolno było mieć i orać broną,
Wiec pomyślunek był narzędziem i naszą obroną.
Gdy coraz więcej zawodów zamykało nam bramy,
Studiowaliśmy, naszej wiedzy poszerzając ramy.
Tora rozświetlała nasze ciemne dni.
Talmud kształtował to, co nam się śni.
Szydzono z nas za naszą wiedzę i księgi,
Ale to pomogło nam przetrwać mordęgi.
Gdy władcy potrzebowali pieniędzy na zbytki,
A Kościół uznał pożyczek proceder za brzydki,
Zwrócili się do nas, a przeklęli potem.
Bo to my, nie kto inny, zaopatrzał ich złotem.
W krajach gdzie pracy i zarobków nie starczało,
Marzyliśmy i chcieli, by nowe powstało.
Hollywood to nie była tylko ułuda dla śmiechu.
Stworzyliśmy przestrzeń wolnego oddechu.
Gdy szkół nam odmówiono, własne stworzyliśmy,
Siejąc wiedzy ziarno i postępu myśli.
Gdy pomysły nasze firmy brać nie chciały,
Budowaliśmy własne, gdzie te się sprawdzały.
Z Anglii wygnani, hiszpańskie poddani inkwizycji,
Dźwigaliśmy brzemię starej nienawiści.
Cieniami byliśmy, ścigani, pokryci bliznami,
A jednak żyliśmy, ucząc dzieci pod gwiazdami.
W 48 roku milion Żydów z krajów arabskich wygnano.
Nikt w gazecie nie pisał o łzach co wtedy wylano.
Nikt się nie martwił gdzie schronienia będzie dla nich chata.
Tylko cisza, taka była obojętność świata.
Twierdzisz, że plemieniem jesteśmy zamkniętym w religii okowach,
Ale poddawaliśmy się zawsze, próbowali dostosować.
Zmieniliśmy mowę, zastąpiliśmy imiona waszymi,
A jednak ciągle zwałeś nas tymi obcymi.
Więc wróciliśmy tam, gdzie to się zaczęło.
Zaczęliśmy z niczego, to jest nasze dzieło.
Nikt nam nie pomagał, na nic puste słowa.
Co się nie powiodło, robiliśmy od nowa.
A potem październik, i znowu pożoga,
Strzelając i paląc wpadła dzicz złowroga.
Nie przeciw żołnierzom, lecz ludziom tak jak każdy z was.
I zniszczyli to, co światem miało być dla nas.
Gwałcili, palili, tańczyli we krwi,
A ty na to, że bardziej ludzcy powinniśmy być my.
Powietrze nasiąkło nieszczęściem i ofiar krzykami,
Lecz ty słuchałeś o tym z zamkniętymi oczami.
Twierdzisz, że nienawiść wywołała ziemia,
Że linia graniczna, że losu zrządzenia.
Ale zanim Izrael się zrodził i zaczął nas znój,
Czuliśmy twą pogardę, wrogość i gniew twój.
Co dla ciebie nie jest do zniesienia,
Że to nasza flaga, nasz język, suwerenna ziemia.
Lubiłeś nas słabych, opuszczonych, wzgardzonych,
Zależnych i z łaski w domach użyczonych.
Ale Izrael to nie dar, który nam podano.
Powstał z ran, a ich głębi tu nie zapomniano.
Językiem mówiliśmy, zapomnianym przez świat.
Gdzie paliło słonce zakwitnął nasz kwiat.
Osuszyliśmy bagna, piasek użyźnili.
Własnym potem i pracą ten kraj utworzyli.
Przyjęliśmy tych, których świat odrzucił,
Otarliśmy łzy narodu, który tutaj wrócił.
Więc dlaczego ciszą, gdy krwawim, wy odpowiadacie?
A zaborczością obronę naszą zawsze nazywacie.
Kochałeś nas najbardziej, gdy byliśmy trupami.
Gdy cieniami byliśmy, duchami lub uciekinierami.
A jednak nadal rękę wyciągamy – pokoju marzenie,
Chociaż wielu skanduje nasze wyniszczenie:
"Od rzeki brzegu do morza ciemnego",
Krzycząc o końcu życia i twego i mego.
Ty śmierć wybrałeś, a my życia chcemy.
Ten kraj zbudowaliśmy i bronić będziemy.
O nic nie prosimy i tutaj stoimy.
Znowu wymazać się nie pozwolimy.
Więc nie, nie musisz być tu z nami zgodny,
Trzymać naszą flagi w klęku niewygodnym.
Ale nie będziemy o twą zgodę prosić.
Chcemy żyć w pokoju, i głowę podnosić.
Żyd bezsilny, to Żyd, co umiera,
A dusząca cisza jego modły zbiera.
My teraz stoimy, żywi, nieugięci,
Niezłomni, dumni, płomienni, zacięci.
Napisane przez HDS
Polskie tłumaczenie Alex Wieseltier
…………………………………………………
We Just Wanted to Live
You say we run the banks, the screen,
You say we're proud, too sharp, too keen.
You whisper, judge, and cast your blame—
But never ask from where we came.
So let me tell you why we rise,
With ancient pain behind our eyes.
We weren't born with golden land—
We built with heart, and mind, and hand.
You barred us from the farmer's field,
So thought became our sword and shield.
When trades were closed and doors were tight,
We studied hard, deep into the night.
The Torah lit our darkest days,
The Talmud shaped our clever ways.
They mocked us for our books and lore—
But that's what helped us to endure.
In Europe, kings still sought their gold,
While Church laws left the lenders cold.
They turned to us, then cursed our role—
Forced to lend, and blamed as a whole.
In lands where jobs were scarce and few,
We dreamed, we created something new.
Hollywood wasn't to deceive—
It was the space we made to breathe.
When schools said "no," we made our own,
With every seed of struggle sown.
When firms shut out our gifted minds,
We built new walls with clearer signs.
Expelled from Spain, from Persia's gate,
We bore the weight of ancient hate.
We were the shadows, hunted, scarred—
And yet we lived, and learned, and starred.
In '48, a million fled—
No headlines told the tears they shed.
No camps were raised, no banners high—
Just silence as the world stood by.
You say we're tribal—closed and cold—
But we bent far, we broke and tried to fold.
We changed our names, our speech, our skin—
Yet still, you'd call us "othered" kin.
So we turned inward, stood as one,
Built our own when we had none.
When no hand reached to pull us through,
We held our breath—and built anew.
And then October came with fire,
With screams and smoke and funeral pyre.
Not for soldiers—no, they came for kin,
And tore the world we built from within.
They raped, they burned, they danced in blood,
And still you asked us not to flood
The air with grief, the world with cries—
You looked away and covered your eyes.
You say it's land that sparks your hate—
A border line, a twist of fate.
But long before Israel was born,
We felt your rage, your wrath, your scorn.
What you can't bear is that we stand—
A flag, a voice, a sovereign land.
You liked us weak, ashamed, alone,
Dependent on a borrowed home.
But Israel's not a gift we keep—
It rose from wounds that run forever deep.
We spoke a tongue the world forgot,
Planted where the sun was hot.
We drained the swamps, we healed the sand,
We built with calloused, trembling hands.
We welcomed those the world denied,
And wiped the tears the nation has cried.
So why the silence when we bleed?
When we defend, you call it greed.
You loved us best when we were dead—
When we were shadows, ghosts, or fled.
Yet still we reach—we offer peace,
Though many chant for our release—
"From river's edge to darkened sea,"
They shout for the end of you and me.
But we chose life, while you chose death.
We built a land with every bated breath.
And now we stand, not asking more—
Just not to be erased once more.
So no, you don't have to agree,
Or hold our flag or bend your knee.
But we won't ask for your consent
To live in peace, to stand unbent.
A powerless Jew is a Jew who dies,
Whose prayers are drowned by silent skies.
But now we stand—alive, unbowed—
Unbroken, burning, fierce, and proud.
Written by HDS