BRONEK I ANIELKA
BRONEK I ANIELKA
BRONEK
Co się tak patrzysz? Krzyżyka nie widziałeś?
Tak. Tak! Ja wiem, że ty wiesz. I co z tego? Tego faceta, o którym ty chcesz
mówić, to już dawno nie ma. I praktycznie go nigdy nie było. Szkoła? Dawne
dzieje i nieprawda. Kto mnie tam tak naprawdę znał? Ci, z którymi rozmawiałeś,
nigdy moimi przyjaciółmi nie byli. Doskonale sobie mogę wyobrazić, co o mnie
mogli powiedzieć. Co oni zresztą mogli mieć ze mną wspólnego? Ja zawsze byłem w
ich oczach jakiś niedorobiony. Nawet najbliżsi nie mogli tego ukryć. A gdzie w
tym moja wina? Że nie byłem taki lotny jak inni? Że nie śmiałem się od razu ze
wszystkich dowcipów? Że miałem problemy w nawiązywaniu znajomości? Że wszystkie
dziewczyny z "mojego" kręgu odpisały mnie na straty i robiły głupie miny, jak
próbowałem z nimi nawiązać kontakt? Nawet jedna z nich powiedziała mi wprost,
że jestem obleśny. A kto mnie miał nauczyć, jak się mówi do dziewczyn? Te
koleżanki, które unikały mnie jak ognia? Czy ja naprawdę byłem taki do niczego?
Studia skończyłem i w swoim fachu jestem dobry.
Anielka? Nie powiem, że jedyna kobieta, co się
na mnie poznała. Ale jedna z niewielu, co nie kręciły na mnie nosem. Dla niej
zawsze byłem ktoś. Przy niej zawsze czułem się normalnym człowiekiem. Nie to,
co z tymi, co im się wydawało, że są w lidze wyżej ode mnie.
Fakt, że mój związek z Anielką wymagał pewnego
dostosowania się. Nie tyle ze strony Anielki, bo ona po pewnym czasie postawiła
sprawę jasno. Jej samej moje żydowskie pochodzenie nie przeszkadzało. Ale jej
rodzina była katolicka. A to miało duże znaczenie. Szczególnie na wsi, skąd
pochodziła. Rozmawialiśmy na ten temat wiele razy. Jej rodzina nie była wcale
mną zachwycona. Nawet bez zaglądania w papiery można się domyślić, kto ja
jestem. Ale Anielka się zaparła i przekonała rodzinę. A dla mnie to, że miałem
się ochrzcić i zostać katolikiem nie stanowiło żadnego problemu. Zresztą,
pomimo mojego pochodzenia, to jaki ja byłem Żyd? Ani ojciec, ani matka nie byli
religijni. Więc w zasadzie nawet nie zmieniłem religii, tylko się do jakiejś
zapisałem. Ano tak! Zapisałem się. Oficjalnie zostałem ochrzczony i chodziłem
na naukę religii. To chodzenie co niedzielę do kościoła też mi nie
przeszkadzało. Nawet się nauczyłem śpiewać bez zbytniego fałszowania. No i po
jakimś czasie cała wieś się przyzwyczaiła, że ma przechrztę w parafii.
Szczególnie, że ten przechrzta był doktorem. I to jedynym w okolicy!
Oczywiście moi rodzice nie byli zachwyceni. Ale
mnie to ani ziębiło, ani grzało. Bo niby co? Czy ja byłem gorszy od mojej siostry,
która się związała z 20 lat starszym od siebie prykiem? To taką rzecz oni mogli
przełknąć, ale tego, że ja związałem się z praktykującą katoliczką to nie? Fakt,
że zmieniłem także nazwisko. Ale to już była moja sprawa. A to, że dzieci
zostały ochrzczone i są też praktykującymi katolikami, to tylko normalne
następstwo rzeczy.
Że co? Dlaczego się znalazłem na Reunionie w
Izraelu? Trochę przypadek, trochę to, że siostra tam też przyjechała. No i
chciałem zobaczyć trochę znajomych twarzy. Ale w Izraelu byliśmy, bo
pojechaliśmy do Ziemi Świętej. Tak, tak. To jest przecież kolebka
chrześcijaństwa! I na spotkanie naszej klasy też przyjechałem. Razem z Anielką.
Po tych wszystkich latach to nawet było przyjemnie porozmawiać. Po tylu latach
niewidzenia to ludzie jakby się oswoili. Może dlatego, że to było krótko?
Czy ja jestem rzeczywiście wierzącym katolikiem?
A co to ma do rzeczy? Dzieci ochrzczone, święta obchodzimy jak trzeba, chodzę
do kościoła, daję na tacę, modlitwy odmawiam. Czego jeszcze można wymagać?
Czy kocham Anielkę? Co za pytanie! Żyjemy jak Pan Bóg przykazał. Na baby nie chodziłem. Pensji nie przepijałem. Dbałem o dom,
kocham moje dzieci. Teraz mamy dwa wnuki. Anielka dostaje wszystko, co trzeba.
Więc jestem chyba dobrym mężem. Nie?
ANIELKA
To pan zna Bronka? Nigdy o panu nie wspomniał.
To co pan chce wiedzieć? Jak się poznaliśmy? To już tak dawno temu. Jak
przyjechałam do miasta to czułam się trochę zagubiona. No i napatoczył się
Bronek. Zawsze taki uczynny. Na początku to spotykaliśmy się zupełnie
przypadkowo. Ja tam do tego znaczenia nie przywiązywałam. Ale potem, to tak
jakby coś się zmieniło. On tam żaden piękny mężczyzna nigdy nie był. Ale ja też
żadną pięknością nigdy nie byłam. No i nie miałam takiej odwagi, co ci z
miasta. Im jakby łatwiej było się wysłowić i dostać co chcieli. A ja czułam się
jak ta ostatnia w kolejce. Człowiek stoi i czeka na swoją kolej. A jak już
dojdzie, to może już nie ma tego, za czym się stało. A Bronek to umiał. Niby
taki nijaki. Ale dla mnie to wszystko potrafił. To wtedy zaczęłam na niego
patrzyć innymi oczami. Ja to proszę pana z katolickiej rodziny, ale jakoś z
Bronkiem to... No wie pan. To już tyle lat temu, to nawet się nie czerwienię. A
potem to wszystko na poważnie. I wtedy to przyszło. No bo ja katoliczka, a on
Żyd. Jak pojechałam do rodziny na wieś, to najpierw poszłam do naszego księdza
proboszcza. On mnie znal od dziecka. To on mnie przecież chrzcił. A ja miałam
do niego zaufanie. I mu wszystko wyznałam na spowiedzi. I potem go się
zapytałam co mam robić. On powiedział, że musi to przemyśleć. Nasz proboszcz
był człowiek starej daty. I dobrze obeznany w piśmie świętym. Jak się
z nim rozmawiało, to sypał z Biblii jak z rękawa. To on mnie się zapytał,
czy Bronka naprawdę kocham. A ja się zapytałam go co to jest miłość.
Bo to, co czułam do Bronka, to nie była taka miłość, co to w książkach
można znaleźć. Żadne takie tam omdlenia na dźwięk jego głosu czy na jego widok.
Owszem. Było mi przyjemnie go słuchać. Nawet jak mówił o tym,
co widział w telewizji. I było mi z nim dobrze, bo czułam się jakaś taka
specjalna. Ta rozmowa z księdzem proboszczem to była dosyć trudna. Ale w końcu
mu wytłumaczyłam, że jesteśmy z Bronkiem dla siebie stworzeni. Ksiądz proboszcz
nie był za bardzo przekonany. To pierwsze zauroczenie, powiedział, to może
szybko przejść. Szczególnie że trzeba myśleć o przyszłości. Czyli nie
tylko o nas, ale także o innych. O tym, co z rodziną Bronka, o mojej rodzinie,
naszym przyszłym potomstwie i problemie religii. I pierwsze co było,
to pytanie, czy Bronek jest praktykującym Żydem. Na szczęście nie
był. To drugie to było czy jest gotów dla mnie się przechrzcić. Tego
nie byłam pewna, ale zapytałam się księdza czy jak będzie, czy to będzie w porządku.
Proboszcz powiedział, że najpierw muszę być tego pewna. Pojechałam z powrotem
cała roztrzęsiona. A Bronek się tylko uśmiał. Powiedział, że dla mnie to by
nawet został Hotentotem, choć nie bardzo wiedziałam, o co mu
chodziło. Jemu to w ogóle to szybko poszło. Ale dla mnie to była bardzo poważna
sprawa. Nie żadne tam podśmiewanie się. Z religią w mojej rodzinie nie robiło
się żartów. Ale Bronek powiedział, że on to też weźmie sobie do serca. I dopiero
po tych wszystkich dyskusjach porozmawiałam z moją matką. Całe szczęście, że
miałam najpierw te rozmowy z proboszczem, bo inaczej to nie wiem co by się
stało. Pomogło również, że Bronek był na ostatnim roku studiów medycznych. No
bo mieć prawdziwego doktora w rodzinie...
No tak. Trochę było kłopotów z tym jego
ochrzczeniem. Bo ksiądz proboszcz zażyczył sobie przeprowadzić to osobiście.
Żeby nie było żadnego oszukaństwa. Ja to dokładnie Bronkowi wytłumaczyłam i na
szczęście wszystko poszło jak trzeba. Na ślub kościelny to nawet rodzice Bronka
przyjechali. Ale za dużo kontaktów to z nimi nie mieliśmy. Bronek to nawet
postanowił zmienić nazwisko, chociaż jego własne aż takie żydowskie nie było.
Ale chyba dobrze zrobił, bo w wiosce to przez długi czas się na nas w kościele
patrzyli jak na jakichś rarogów. No i dzieciom było łatwiej.
Czy dzieci wiedzą o Bronka pochodzeniu? Nie
wiem. Chyba nie, bo nigdy o tym nie mówiliśmy. A nawet jeśli ktoś im o tym bąknął,
to żadne z nich nam tego nie powiedziało. Zresztą to już tak dawno temu.
A Bronek to jakby zawsze był katolikiem. Czasami to nawet bardziej niż inni.
Jak nam się żyje? Ano dobrze. Nie. Niczego nie
żałuję. Lepszego męża nigdy bym nie znalazła. Czy go kocham? Tyle lat z nim
przeżyłam. Może i czasami bywało rożnie. Przecież jesteśmy tylko ludźmi. Ale
chyba tak.
Alex Wieseltier
Sierpień 2020