(2) SAŁDATUSZKI
(2) SAŁDATUSZKI
Sałdatuszki. Zdarowo riebatuszki!
A gdzie waszy siostry?
Naszy siostry szabli piki ostry!
Wot gdie naszy siostry!
Dlaczego akurat ta piosenka rajdowa przyczepiła się do ciebie?
Przecież znasz setki innych.
„Bando, bando...”, „Samotny stoję nad
Sanem...”, „Bo kto pieniążki ma...”, „Już wieczory są zimne kochanie...”, „Raz piękną córę miał król Ćwiek imieniem Lizelotta...”, „Czerwony pas...”, „Kot czyścioszek myje nosek...”, „A wszystkiemu winna Lodka...”, „Hercegowina
to je kraina...”, „Posadzili bacę na kamieni kupę...”, „O mój boże, nie
wytrzymam...”, i tak w kółko...
Sałdatuszki. Zdarowo riebatuszki!
A gdzie waszy bratcy?
Naszy bratcy sami pułkawodcy!
Wot gdie naszy bratcy!
Ile to lat temu byłeś ostatnio na prawdziwym rajdzie?
Pierwszy był chyba rajd górski z Krzysiem.
Twoja pierwsza nieprzespana, prześpiewana noc.
Smak kremu Nivea, który wziąłeś zamiast pasty do
zębów.
Byłeś akurat w trakcie pierwszego odzwyczajania
się od palenia.
Rwaliście pod górę jak wariaci, żeby pokazać tym
z Krakowa, że szczeciniacy potrafią dotrzymać tempa. Krótki odpoczynek dla
nabrania oddechu i głupie uczucie, gdy oni zaczęli ćmić papierosy, a ty miałeś
jakby o jedną rękę za dużo
Sałdatuszki. zdarowo riebatuszki!
A gdzie waszy diedy?
Naszy diedy samyje pobiedy!
Wot gdie naszy diedy!
Kulczycki w czwórkę.
Mariola wyrywająca w złą stronę, bo tobie
zachciało się całować szefową trasy.
Pośpiech zejścia od wyciągu na Kasprowy do
stacji kolejowej w Zakopku, bo krucho było z pieniędzmi na autobus.
I emocje stania w kolejce po bilet na ostatnie
połączenie do Krakowa, które dawało możliwość zdążenia na pociąg do Szczecina
tego samego wieczora.
Poinstruowaliście dziewczyny siedzące w pociągu,
że w przypadku ruszenia pociągu mają popatrzyć czy jesteście w pobliżu
ostatniego wagonu, zanim zaczną wyrzucać plecaki i wyskakiwać.
Krzyś przepuszczający matkę z dzieckiem przy
okienku biletowym.
Wreszcie bilety w ręku i bieg przez tory i
pościg za jadącym już pociągiem.
Dobieg do ostatniego wagonu i widok wylatujących
plecaków (sztuk 4) i wyskakujących dziewczyn (sztuk 2). Te guły patrzyły na
peron w momencie, gdy pociąg ruszył, a wy przebiegaliście przez tory, tylko po
to, żeby popatrzeć na tory po drugiej stronie, gdy wy właśnie zaczęliście biec
w kierunku ostatniego wagonu.
Nic dziwnego, że ich decyzja wyrzucenia plecaków
i wyskoczenia była dla was, oględnie mówiąc, kontrowersyjna.
Grobowa cisza w oczekiwaniu na następny pociąg i
perspektywa nocy spędzonej na dworcu kolejowym.
Pociąg do Krakowa z radosnymi krakowiakami
wracającymi do domu.
I Oliś Bąk rozmawiający z waszymi dziewczynami,
bo wy byliście w dalszym ciągu wkurzeni.
Nie mogłeś się powstrzymać od odśpiewania tego
kawałka „Starej baby”:
„Choćbyś mnie bez pomocy rąk...
Choćbyś mnie gwałcił jak Oliś Bąk...”
Nie kiblowaliście na dworcu, bo udobruchany
przez dziewczyny Oliś załatwił wam nocleg w akademiku.
Sałdatuszki. zdarowo riebatuszki!
A gdzie waszy tiotki?
Naszy tiotki dwa stakana wodki!
Wot gdie naszy tiotki!
Pamiętasz szkółkę taterniczą?
Trening wspinaczkowy w grocie pod Szczecinem.
Niedzielnych turystów patrzących ciekawsko na
was wspinających się po linie.
I zdziwienie jednej z dziewczyn: „Przecież tutaj
obok jest dróżka!”
Wreszcie Tatry i zażarty Mietek próbujący po raz
siedemnasty bez powodzenia pokonać kawałek treningowej skały.
Twój pierwszy samodzielny „komin".
Obóz na Słowacji. Plecak z 40 kilogramami
sprzętu plus namiot.
Wyjście na wspinaczkę przerwane tuż pod ścianą
decyzją instruktora: „Zaraz będzie padać”
Trzy godziny wędrówki bez kropli deszczu.
I gwałtowna ulewa, która nie pozostawiła na was
suchej nitki.
I radosne podskoki instruktora: „A nie
mówiłem, że będzie padać!”
Tego dnia odwaliłeś 40 kilometrów w pełnym
rynsztunku.
Na szczęście bez namiotu, który czekał na ciebie
na obozowisku.
Sałdatuszki. zdarowo riebatuszki!
A gdzie wasz roditiel?
Nasz roditiel car oswoboditiel!
Wot gdie nasz roditiel!
Pamiętasz pobyt na Hali Gąsienicowej?
Zosia powiedziała, że w schronisku w Dolinie 5
Stawów można dostać ptysie.
Wybraliście się we trójkę z samego rana. Zosia
szła pierwsza.
Miałeś wtedy kondycję i mogłeś jej dotrzymać
kroku.
W schronisku okazało się, że ciastka to humbug.
Więc poszliście do Morskiego Oka.
Ciastek tutaj też nie było, więc w autobus i do
Zakopka.
I w barze mlecznym niedaleko kolejki na Kasprowy
były pierogi z jagodami!
Pozostał tylko powrót na Halę Gąsienicową.
Kawałek autobusem z grupą radośnie prezentującą
cały asortyment haków i lin wspinaczkowych.
Weszliście na ścieżkę, zanim ci inni zdążyli
wziąć cały swój rynsztunek i wyjść z autobusu.
Zosia jak zwykle prowadziła. Tempo nieduże, ale
bardzo stabilne.
Nic dziwnego, że „wspinacze” zaraz was
dognali i szybko przegonili.
Zosia nie przyspieszyła tempa. Nawet w ich
kierunku nie spojrzała.
W drugiej godzinie zacząłeś odczuwać zmęczenie.
Staszek, którego znałeś z rajdów, też wyglądał
na ugotowanego.
Na Zosi nie było widać nawet jednej kropelki
potu.
Tempo nie spadło ani na minutę i nagle
zoczyliście przed sobą grupę „wspinaczy".
Nie wyglądali najlepiej. Nawet nie zareagowali
na dziewczynę, która przeszła koło nich bez pośpiechu.
Po następnych 30 minutach pokazało się
obozowisko i Staszek z ulgą podziękował i się zmył.
Ty dociągnąłeś się do schroniska na ostatnich
nogach.
Zośka. Żyła nie dziewczyna.
Wspinanie po górach jej nie wystarczało.
Jaskinie, groty setki metrów pod ziemią to było
coś dla niej.
Odwagą ducha do pięt jej nie dorastałeś.
Miałeś okazję pojechać na szkółkę lodową do
Chamonix.
Zośka zachwalała i pożyczyła ci nawet książkę
słynnego alpinisty Bonattiego „Moje góry”, gdzie przeczytałeś
o okolicznościach, w jakich on stracił kilku swoich kolegów w trakcie
wspinaczki i jak sam ledwie uszedł z życiem, o odmrożonych palcach u nóg, o
serakach lodowych czekających po drodze na niedoświadczonych wspinaczy i o temu
podobnych przyjemnościach.
Bardzo się zdziwiła, że zrezygnowałeś z wyjazdu
do Francji.
Sałdatuszki. zdarowo riebatuszki!
A gdzie mat' rodnaja?
Mat' rodnaja eto Ruś swiataja!
Wot gdie mat' rodnaja!
August 2014
Alex Adelist