5 Wrzesien
"5 września": Nowy dramat filmowy o historycznym ataku
terrorystycznym
Jacob Freudendal, Marzec 2025
Stawka była bardzo wysoka, kiedy w 1972 roku w Monachium odbywały się Igrzyska Olimpijskie. Po raz pierwszy od 1936 roku zawody sportowe odbywały się na niemieckiej ziemi, a państwo-gospodarz robiło wszystko, co w jego mocy, by odbudować swoją reputację po II wojnie światowej. Ponadto wydarzenie sportowe miało udowodnić swą wartość jako wydarzenie jednoczące o zasięgu globalnym w okresie zimnej wojny.
Ale tak się nie stało. Palestyńska organizacja terrorystyczna Czarny Wrzesień zaatakowała wioskę olimpijską i trzymała przez 22 godziny 12 izraelskich sportowców jako zakładników, by zmusić Izrael do uwolnienia 200 palestyńskich więźniów.
W trzymającym w napięciu filmie "5 września" śledzimy to niemal wyłącznie z monachijskiego studia telewizyjnego, skąd amerykańska stacja ABC relacjonowała na żywo te wydarzenia za pośrednictwem nowatorskiego połączenia satelitarnego, które mogło przekazywać ekskluzywne nagrania filmowe na cały świat.
Po raz pierwszy w
historii transmisja wydarzenia terrorystycznego odbyła się w telewizji na żywo.
Obejrzało ją 900 milionów osób – więcej niż kosmonautę Armstronga, który lądował
na księżycu.
Terrorystów i
zakładników widzimy niemal wyłącznie jako pikselowate sylwetki na małych
ekranach telewizorów w klaustrofobicznej sali studia. A mimo wszystko patrząc
na to obgryzamy paznokcie.
Wiele dylematów
etycznych wychodzi na wierzch, kiedy niedoświadczony zespół redakcyjny działu
sportowego próbuje prowadzić wiarygodne dziennikarstwo informacyjne, a
jednocześnie dbać o dobrą historię i wysokie oceny, aby szef sportowej mógł
otrzymać pokaźną premię.
Na kilka godzin
przed atakiem, szef sportowy nalega, by zespół redakcyjny w swoich relacjach
sportowych koncentrował się na sensacjach. Wszystko musi zostać upolitycznione,
aby dyscyplina sportowa nie była po prostu dyscypliną sportową, ale walką Kuby
ze Stanami Zjednoczonymi lub konfrontacją duchów Holokaustu w Niemczech.
A kiedy nagle nie
relacjonuje się już wydarzenie sportowe, ale atak terrorystyczny, nie wacha się
on bez stosować te same zasady dziennikarskie, nawet jeśli stoi to w
sprzeczności z instynktami kierownika produkcji, młodego, niedoświadczonego
planisty, czy ich niemieckiej tłumaczki.
Film, nominowany w tym roku do Oscara za najlepszy scenariusz, nie szczędzi zbędnych szczegółów, pokazując jak te relacje telewizyjne terrorystycznego ataku stały się zalążkiem dzisiejszego obrazu informacyjnego.
Film nie skupia się
ani na Izraelu, ani na Palestynie (film został nakręcony na długo przed 7
października 2023 r.), o których w zasadzie mówi się zaskakująco niewiele.
Zamiast tego
oskarża środowisko dziennikarskie, które zamiast przekazywać wiadomości,
zaczyna je samo tworzyć, powtarzając wielokrotnie bezpodstawne wypowiedzi i
naruszając kryteria informacyjne. Gdzie coś tak prozaicznego jak to, jak nazwać
porywaczy, których zamiarów początkowo nie znano, albo czy można pokazywać
morderstwo w telewizji, staje się katalizatorem poważnych dylematów ludzkich i
moralnych.
Atak terrorystyczny
to towar, który musi być wciśnięty między reklamy dla żądnych dużej ilości widzów
reklamodawców, – co podkreślają ciągłe negocjacje z konkurencyjnymi kanałami
telewizyjnymi o prawo używania satelity. Nie po to, żeby służyć ludziom, ale
żeby zarobić jak najwięcej pieniędzy.
W tym przypadku
zadaniem tzw. dziennikarzy nie jest prawdziwe relacjonowanie wydarzeń, lecz
stworzenie jak najefektowniejszego widowiska. Logika mediów, która robi z
katastrofy dziennikarskiej medialny sukces.
Jeśli uważacie, że to brzmi nudno, to się mylicie.
Reżyser filmu ma
doskonałe oko do skomplikowanej dynamiki studia telewizyjnego, gdzie
najważniejszy jest timing, a decyzje muszą być podejmowane w ułamku sekundy.
Gdy osoby relacjonujące porwanie przekazują je kreatywnie, jak gdyby to było
wydarzenia sportowe, – co wielokrotnie sprawia, że sumienny kierownik
produkcji prosi pracowników o ograniczenie entuzjazmu. W końcu są oni przecież świadkami
tragedii.
Film wyraźnie
pokazuje, w jaki sposób wiadomości stają się rozrywką i jak media dopomagają
terrorystom w realizacji ich misji. Jak to można w pewnym momencie zauważyć,
terroryści, kiedy pławią się w blasku medialnego zainteresowania, przypominając
wręcz gwiazdy rocka.
Nie ma wątpliwości,
że ich cele wzbudziłyby znacznie mniejsze zainteresowanie, gdyby nie zostały
udokumentowane przez szukające sensacji kamery telewizyjne, które pomagają
terrorystom śledzić działania policji.
Jeśli filmowi nie
udaje się jednak zrealizować wszystkich swoich ambicji, to dzieje się, dlatego,
że wybiera on zbyt łatwe rozwiązanie bardzo skomplikowanej sytuacji
geopolitycznej. Ograniczając się
wyłącznie do studia telewizyjnego, przekształca on kluczowy moment w historii
świata w (istotną, ale też wąską) dyskusję na temat etyki mediów, która
wygładza wiele niuansów tej historii.
Film nie przedstawia
wydarzenia w tak szerokim kontekście, jaki można by było oczekiwać po filmie
opowiadającym wyłącznie o tym pamiętnym dniu. Filmowi brakuje szerszej
perspektywy w kontekście przełomowych wydarzeń.
Ciekawym paradoksem jest to, że film, podobnie jak występujący w nim
dziennikarze, redukuje skomplikowany problem do wywołującej dreszcze sensacji, Ten paradoks osłabia wagę krytyki mediów masowego przekazu.
Nie zmienia to
jednak faktu, że "5 września" to jeden z efektywnych filmów trzymających w
napięciu, jakie widziałem od dłuższego czasu.
"5 września'. Film fabularny. Reżyseria: Tim Fehlbaum. Obsada: John Magaro, Peter Sarsgaard, Ben Chaplin, Leonie Benesch, Zinedine Soualem. Czas trwania: 95 minut.
Polskie tłumaczenie Alex Wieseltier